"Coś takiego idzie na kebaba". Materiał "Superwizjera" był mocniejszy niż sądzono

Kamil Rakosza
Kebab z mięsa chorych lub zdechłych krów z ostrym czy mieszanym...? Wyemitowany w sobotę na antenie TVN24 dokument "Superwizjera" pokazał, że polskim ubojniom bardziej opłaca się handlowanie "padliną" niż świeżym mięsem.
Dokument "Superwizjera" "Chore bydło kupię" obnażył patologię polskich ubojni. Okazało się, że de facto padlina idzie m.in. na kebaby. Fot. Shanti Hesse / Shutterstock.com
– Jak my z chłopakami kroimy te tusze, to one jakieś dziwne są... – zauważa działający pod przykryciem dziennikarz w rozmowie z bardziej doświadczoną pracownicą ubojni. A kamera pokazuje zwisające bydlęce tusze, mające ślady po ropieniach i innych objawach poważnych chorób zwierzęcych.

Należą one do tzw. "leżaków", czyli zdechłych lub ciężko chorych krów. – Coś takiego idzie na kebaba – odpowiada kobieta. – Ja powiedziałam: "kebaba to k***a już nigdy" – dodaje z rozbrajającą szczerością.


Przestępcza działalność, którą nocami trudnią się ubojnie bydła, jest niestety bardzo dochodowa. Jak wyliczyli dziennikarze "Superwizjera", zysk dla ubojni z żywej krowy to około 30 groszy za kilogram. Na "leżakach" mogą zarobić nawet... 2 zł za kg.


Reportaż "Chore bydło kupię" został wyemitowany przez stację TVN24 w sobotni wieczór. Jego współautor Patryk Szczepaniak zatrudnił się w ubojni, by udokumentować oraz pokazać sposób produkcji mięsa z chorych i padłych krów. W jednej z nagranych przez niego scen mogliśmy zobaczyć, jak szeregowi pracownicy zakładu sami przybijają pieczątki poświadczające badania weterynaryjne.

Źródło: TVN24