W żadnym polskim ogrodzie zoologicznym nie ma tych zwierząt. Polityka "dyplomacji pand"
Panda wielka przez długi czas była zagadką dla badaczy. Została odkryta zaledwie około 150 lat temu. Początkowo klasyfikowano ją do rodziny szopowatych, wskazując na podobieństwa do pandy małej (pandki rudej). Jednak badania genetyczne ujawniły zupełnie inną prawdę, dowodząc, że panda wielka jest zdecydowanie bliższa niedźwiedziom.
Panda wielka – gatunek narażony na wyginięcie
Panda wielka zamieszkuje górskie lasy bambusowe w południowo-zachodnich Chinach, głównie w prowincjach Sichuan, Shaanxi i Gansu, na wysokości od 1800 do 3500 m n.p.m. Choć należy do rodziny niedźwiedziowatych, wyróżnia się tym, że jest całkowicie roślinożerna i nie zapada w sen zimowy.
Żywi się wyłącznie jednym gatunkiem bambusa, co sprawia, że potrzebuje rozległego terytorium, aby mieć dostęp do wystarczającej ilości tego pożywienia. Pandy wielkie nie są znane z intensywnego życia seksualnego – wręcz przeciwnie, uchodzą za jedne z najmniej zainteresowanych kopulowaniem wśród zwierząt.
Nie tworzą trwałych par, a nawet w okresie godowym mogą wykazywać agresję wobec siebie. Okres rui u samic trwa zaledwie trzy dni w roku, a i wtedy nie zawsze dochodzi do kopulacji. Pandy zazwyczaj unikają kontaktu ze sobą, a w przypadku spotkania preferują trzymanie się z dala od siebie.
W ogrodach zoologicznych kopulacja pand wielkich zdarza się bardzo rzadko, co sprawia, że jest to trudne do zaobserwowania, a gdy już do tego dojdzie, wzbudza to międzynarodową sensację.
Jak czytamy w serwisie WWF, podczas pandemii COVID-19 w ogrodzie zoologicznym Ocean Park w Hongkongu, który był zamknięty dla publiczności od 26 stycznia 2020 roku, między dwójką tamtejszych pand, Ying Ying i Le Le, doszło do miłosnych uniesień. Wieść o tym szybko rozeszła się po całym świecie. Wszystko dzięki temu, że zwierzęta, pozbawione tłumów turystów, nie musiały zmagać się ze stresem.
Jak podaje WWF, od połowy XX wieku panda stała się symbolem gatunków zagrożonych wyginięciem. W 1970 roku na wolności pozostało zaledwie 1000 osobników. Dzięki współpracy rządu Chin, WWF oraz lokalnych społeczności, udało się powstrzymać ich wymieranie.
W ciągu czterech dekad populacja pand wzrosła o 80%, osiągając liczbę 1860 osobników. W efekcie, Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN) zmieniła status zagrożenia wyginięciem pandy wielkiej, obniżając ją z kategorii "gatunek zagrożony" do "narażony na wyginięcie" w Czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych.
Milion dolarów za pandę: Co kryje się za "dyplomacją pand" ?
Jak podaje PAP, od lat 80. XX wieku Pekin wysłał ponad 70 pand do ogrodów zoologicznych na całym świecie, wykorzystując je jako element swojej polityki zagranicznej, znanej jako "dyplomacja pand".
Chiny wykorzystują wypożyczanie pand jako narzędzie w swojej polityce zagranicznej, by podkreślić znaczenie innych państw, łagodzić napięcia w relacjach międzynarodowych oraz wyrażać krytykę. Ogrody zoologiczne, które decydują się przyjąć pandy, zobowiązowane są do płacenia rocznej opłaty na poziomie około 1 miliona dolarów za każdego osobnika.
Zwykle otrzymują zdrową parę pand, a wszystkie młode, które pojawią się w trakcie wypożyczenia, stają się własnością Chin. Dodatkowo, ZOO zobligowane jest do zapłacenia Chinom za każde młode pandy "opłaty za niemowlęta" wynoszącej co najmniej 200 000 dolarów. Ponadto muszą one wrócić do Chin, gdy osiągną wiek od dwóch do czterech lat.
Początki tradycji podarowywania pand sięgają 1941 roku, kiedy to Song Meiling, żona Czang Kaj-szeka, przekazała Stanom Zjednoczonym parę pand wielkich. Twórcami "dyplomacji pand" są jednak uważani Mao Zedong i Zhou Enlai. Na początku ten gest miał na celu umocnienie relacji i podkreślenie bliskości między krajami komunistycznymi.
Pod koniec lat 50. Chiny wysłały swoje pierwsze pandy do ogrodów zoologicznych ZSRR oraz Korei Północnej. Po rozłamie radziecko-chińskim w 1972 roku, Chiny podarowały dwie pandy USA, a później również Japonii, Wielkiej Brytanii, Portugalii i RFN. W latach 80., po objęciu władzy przez Deng Xiaopinga, Chiny zmieniły swoją politykę i w ramach działań na rzecz ochrony zagrożonych gatunków, zamiast przekazywać pandy, zaczęły je wypożyczać na podstawie umów.
Dlaczego w polskich ogrodach zoologicznych nie ma żadnej pandy wielkiej?
W polskich ogrodach zoologicznych nie ma pand wielkich głównie z powodu wysokich kosztów związanych z ich wypożyczeniem. Każde ZOO, które decyduje się na przyjęcie pand, musi zapłacić roczną opłatę w wysokości około 1 miliona dolarów za jednego osobnika. Dodatkowo, jeśli panda urodzi młode, zoo jest zobowiązane uiścić "podatek od niemowląt" w wysokości co najmniej 200 tysięcy dolarów za każde młode.
Co więcej, Chiny traktują pandy jako element swojej dyplomacji, wysyłając je głównie do krajów, z którymi mają szczególne relacje międzynarodowe. W związku z tym nie ma dużego zainteresowania wysyłaniem pand do Polski. Należy też dodać, że hodowla pand wielkich wiąże się z wieloma trudnościami. Zwierzęta te mają specjalistyczne wymagania żywieniowe, żywią się prawie wyłącznie bambusem, który jest trudny do zapewnienia w odpowiedniej ilości w niewoli.
Problemem jest także rozmnażanie – samice są w rui tylko kilka dni w roku, a w ogrodach zoologicznych stres może utrudniać kopulację. Dodatkowo, zwierzęta te wymagają dużych przestrzeni i odpowiednich warunków, co wiąże się z dużymi kosztami utrzymania. Pandy w niewoli żyją krócej, co sprawia, że hodowla jest kosztowna i trudna do zrealizowania.
Źródła: pap.pl, rme.cbr.net.pl, polish.cri.cn