Przywędrował do Polski po lepsze życie. Na granicy zastał myśliwych. W Polsce jest go maksymalnie 300 sztuk, ale można odstrzelić ponad 1200. Taki los szakala w Polsce.
Reklama.
Reklama.
W woj. warmińsko-mazurskim gruchnęła wiadomość, że w okolicznych lasach grasują nieznane zwierzęta, najprawdopodobniej szakale. Informację potwierdziła Straż Miejska z położonego 40 km na wschód od Olsztyna Biskupca.
Zwierzęta zobaczyło na swojej drodze idące do szkoły dziecko. Chłopiec przestraszył się i zatrzymał jadący tamtędy samochód. Kierowca zabrał wystraszoną latorośl i zawiadomił lokalne służby. Podejrzenie padło na szakale. Myśliwi zatarli ręce.
Szakal złocisty. Trochę wilk, trochę lis
– Szakal złocisty to średniej wielkości drapieżnik z rodziny psowatych. Osiąga przeciętnie 38-50 cm wysokości w kłębie, a 70-105 cm długości – mówi w rozmowie z naTemat Michał Gzowski, rzecznik Lasów Państwowych.
I dodaje: – Szakal ma złote, krótkie, szorstkie futro, którego zakres barwy waha się pomiędzy złotym a jasnożółtym kolorem, przechodzącym w kolor brązowy na końcach kończyn. Jego cechą charakterystyczną są zrośnięte opuszki środkowych palców przednich łap
Ekspert zaznacza, że szakal bywa mylony z innymi gatunkami, najczęściej z lisem lub wilkiem. – Z daleka podobny jest do lisa, można go poznać po długich kończynach. Od wilka jest mniejszy, ma krótsze kończyny i bardziej smukły pysk.
– Jedną z najlepszych cech odróżniających szakala od lisa jest ogon. U szakala ma on zaledwie 25 centymetrów długości, u lisa jest prawie dwa razy dłuższy – dodaje prof. Wiesław Bogdanowicz z Muzeum i Instytutu Zoologii Polskiej Akademii Nauk.
Za szakale są brane nie tylko wilki i lisy, ale również zwierzęta domowe, przede wszystkim psy. Kilka lat temu na Warmii i Mazurach szakale podejrzewano o zagryzienie na fermie drobiu stu kurczaków. Naukowcy z Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk po otrzymaniu nagrań ustalili jednak, że były to psy.
Przywędrował do Polski po lepsze życie
Szakale są obserwowane w Polsce od 2015 roku. Początkowo obserwowano je na Podlasiu, w dolinie Biebrzy, a od 2016 roku na Pomorzu, w okolicach Słupska.
– Pierwsze poszukiwania szakala złocistego w Polsce miały miejsce pod koniec zimy 2015 roku. Wówczas wspólnie z kolegą - Ovidiem Baneą z Crispus NGO z Rumunii - wybraliśmy się na poszukiwania szakala w okolicach Białowieży i Biebrzy. Zabraliśmy ze sobą głośniki i przez kilka nocy na okrągło puszczaliśmy nagrania wyjących szakaliw oczekiwaniu na jakiś odzew – opowiada prof. Bogdanowicz.
Jak mówi, tylko psy i żurawie odpowiedziały na ich nawoływania, a kiedy przyjechali z tym sprzętem do Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży, patrzono na nich "jak na dziwaków". Jednak dwa miesiące później, w tym samym miejscu, w którym odtwarzali nagranie, potwierdzono obecność pierwszego szakala nad Biebrzą. – To była wręcz nieprawdopodobna historia – wspomina naukowiec.
Ale skąd szakale wzięły się w Polsce? Michał Gzowski wyjaśnia, że zwierzęta przywędrowały do Polski z południa. Ekspert dodaje, że szakal złocisty występuje głównie na Bałkanach, na Węgrzech, w Grecji i Rumunii. Zwierzę obserwowano też na Białorusi i w Litwie. Prof. Bogdanowicz dodaje, że szakale są obserwowane we wszystkich krajach Bałtyckich, a najbardziej znane stanowiska tego gatunku znane są z Norwegii i Finlandii. Jednego osobnika widziano w Hiszpanii.
Powodem migracji szakali złocistych są zmiany klimatyczne i niszczenie ich naturalnych siedlisk. Do południa zniechęciły je ekstrema pogodowe (powodzie, pożary) i brak wody. Do Polski docierają m.in. przez Bramę Morawską – zapadlinę oddzielającą Sudety od Karpat, a także z Niziny Wołoskiej, szlaku obejmującego południowo-zachodnią Ukrainę.
Osiem lat temu, kiedy naukowcy z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN opublikowali wyniki pierwszych badań genetycznych szakala złocistego w Europie, zwróciły się do nich służby Unii Europejskiej z prośbą o wyjaśnienie, czy szakal jest gatunkiem obcym i w jaki sposób odbyła się jego ekspansja. – Nasza odpowiedź była jednoznaczna – mówi prof. Bogdanowicz.
Szakala w Polsce czeka odstrzał
W 2017 roku Jan Szyszko, ówczesny minister środowiska, wpisał szakala na listę gatunków łownych. Zgodnie z rozporządzeniem na szakala złocistego można polować w Polsce od sierpnia do lutego, a w niektórych rejonach przez cały rok. – Niestety widzę w tym wszystkim pewien zamysł – stwierdza prof. Bogdanowicz.
A ile w Polsce jest teraz szakali, skoro mamy odstrzelić ich 1200? Tego do końca nie wiadomo. Uważa się, że 20-300, więc rozbieżność jest duża.
Prof. Bogdanowicz uważa, że dopóki nie jesteśmy w stanie w 100 proc. odróżnić lisa od szakala, to próby policzenia tego drugiego mijają się z celem. – Najpierw musi być prawidłowa identyfikacja, żeby wiedzieć, w jaki sposób przeprowadzić inwentaryzację danego gatunku – mówi w rozmowie z naTemat.
Naukowiec dodaje, że szakal złocisty jest wpisany do Załącznika V Dyrektywy Siedliskowej, więc teoretycznie może być gatunkiem łownym, ale nie na takich zasadach, jak jest obecnie.
– Najpierw musimy poznać jego liczebność i charakter populacji (większość osobników to osobniki migrujące), aby ustalić jego status ochronny i sposób, w jaki zarządzać populacją tego gatunku. Bez tak podstawowych informacji szakal nie powinien być gatunkiem łownym.
Nie taki szakal straszny jak go malują
– Szakale lubią tereny otwarte, rzeczne doliny, podmokłe obszary. Żywią się zwierzyną łowną: sarnami, zającami, ale też ptactwem oraz płazami i gadami, często też owocami, a nawet padliną. Zjadają też gryzonie, które łatwo może znaleźć na łąkach czy ugorach – zdradza Michał Gzowski, rzecznik prasowy Lasów Państwowych.
Ekspert przekonuje, że nie ma powodów, żeby obawiać się szakala, ponieważ po pierwsze – trudno go spotkać, po drugie – nie jest groźny. – Zwierzę to nie jest żadnym zagrożeniem dla człowieka – przekonuje. Dodaje jednak, że szakal może stanowić zagrożenie dla drobiu. Z takim problemem zmagają się m.in. Węgry, gdzie odstrzela się nawet kilkanaście tysięcy szakali rocznie.
– W niektórych krajach europejskich liczebność populacji szakala jest bardzo wysoka, co może stanowić problem dla zwierząt domowych – potwierdza prof. Bogdanowicz. – Należy jednak podkreślić, że na obszarach, gdzie pojawia się szakal, nie stwierdzono nagłego wzrostu szkód, czy też utraty bioróżnorodności.
– Przy analizach trzeba też zwrócić uwagę na obecność drapieżników – apeluje naukowiec. – Generalnie uważa się, że tam, gdzie występuje wilk, tam zazwyczaj nie ma szakala. Tam, gdzie jest szakal, tam nie ma lisa (jakkolwiek to powoli się zmienia). W większości krajów z wysoką liczebnością szakali wcześniej wytępiono wilka. Na Węgrzech praktycznie nie ma wilków i tym m.in. można tłumaczyć dużą liczebność populacji szakala – mówi.
A czy mamy się bać szakala? Czy chłopiec z Biskupca miał rację? – Moim zdaniem strach przed szakalem jest przesadzony – mówi prof. Bogdanowicz. – Jak powiedział kiedyś profesor Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków PAN, tak samo możemy się bać szakala, jak lisa czy borsuka. Dopóki nie mają wścieklizny, to nie mamy się czego obawiać. A z upływem czasu zaakceptujemy fakt, że szakal złocisty jest i, mam nadzieję, zostanie z nami na dłużej.
Jestem lingwistką, zoopsychologiem, behawiorystką i trenerką psów. Na łamach portalu naTemat doradzam, jak mądrze wychowywać czworonogi i bronię praw zwierząt. Poruszam też inne tematy, które są dla mnie ważne.
Na kontynencie europejskim szakala złocistego nie można uważać za gatunek obcy. Wręcz przeciwnie, jest to gatunek rodzimy, którego ekspansja odbyła się w sposób naturalny, w wyniku zmian klimatycznych i środowiskowych, bez bezpośredniej ingerencji człowieka.
prof. Wiesław Bogdanowicz
Muzeum i Instytut Zoologii PAN
Rozporządzenie z 2017 roku, w którym wpisano szakala złocistego na listę gatunków łownych (z dwuletnim moratorium), otworzyło możliwość "przypadkowego” strzelania do wilków. Jest to tym bardziej dziwne, że w momencie ukazania się rozporządzenia, dane o obecności szakala złocistego na terenie Polski były ograniczobne do zaledwie kilkunastu osobników. Jeśli czyta się, że w lasach Polski mają występować tysiące szakali, to ręcę opadają – widocznie nie ma granic w przekroczeniu granic absurdu. A takie wnioski można było wysnuć z planów łowieckich na 2019 rok, które zakładały zabicie ponad 1270 szakali!