W Niemczech istnieje wiele cmentarzy i krematoriów dla zwierząt, ale kościół, w którym odbywają się pochówki to nowość. Obiekt wzbudza ogromne zainteresowanie mediów, a od początku roku odbyło się w nim ponad 730 obrzędów. Ellen Weinmann, założycielka kościoła zdradziła, że jest zaskoczona jego rolą.
Od dłuższego czasu obserwujemy zmianę w sposobie, w jaki ludzie traktują zwierzęta domowe. Dla większości z nich psy czy koty to pełnoprawni członkowie rodzin. Ludzie za życia zapewniają im najlepszą możliwą opiekę, a później troszczą się również o ich pochówek. Często są opłakiwane tak, jakby były ukochaną osobą.
Opiekunowie zmarłych zwierząt mogą napisać scenariusz ceremonii. Po pochówku martwe zwierzęta trafiają do krematorium, gdzie są spalane. Ich prochy trafiają do właścicieli w urnie. Takie prochy można zakopać niemal wszędzie, co jest praktyczne. – Grzebanie ciał w wielu miejscach jest zakazane – tłumaczy w rozmowie z radiem Deutschlandfunk założycielka kościoła.
Nietypowy kościół powstał w miejscowości Albstadt w południowo-zachodnich Niemczech w Badenii-Wirtembergii. Świątynia dla zwierząt powstała w dawnym kościele metodystów w dzielnicy Pfeffingen. Otwarcie placówki wywołało ogromne poruszenie zarówno wśród duchownych, jak i wiernych.
Arcybiskup Stephan Burger opowiedział przeciwko kościelnym ceremoniom zwierząt. – Jestem zwolennikiem etycznego traktowania zwierząt i niepokoję się o ich dobrostan. Rozumiem ludzi, którzy pogrążają się w żałobie po stracie zwierzaka, który towarzyszył im wiele lat. Nie powinniśmy jednak antropomorfizować zwierząt. Odrębny katolicki obrzęd żałoby dla zwierząt domowych jest dla mnie nie do pomyślenia – stwierdził w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną (KNA).
Innego zdania jest teolog Peter Otten, który chciałby prowadzić takie nabożeństwa w Kolonii, gdzie pracuje jako doradca duszpasterski. Jego zdaniem pochówki zwierząt mają uzasadnienie w Biblii, ponieważ "zwierzęta, tak jak ludzie, są stworzeniami pochodzącymi od Boga". Teolog powiedział też, że władze kościoła powinny zabrać głos w sprawie przemysłowego uboju zwierząt. Jego zdaniem, gdyby stanowisko Kościoła było stanowcze i jednoznawcze, los zwierząt byłby inny.
Podobnego opinię wyraził monachijski pastor Rainer Maria Schießler, który poparł wykorzystanie opuszczonych budynków kościołów do ceremonii pogrzebowych dla zwierząt. – Nie chodzi o to, żeby nagle uczłowieczać zwierzęta, a o traktowanie ich jak najbardziej po ludzku – mówił w podcaście Stowarzyszenia św. Michała. I dodał: – Każdy, kto kiedykolwiek był zmuszony poddać swojego zwierzaka eutanazji, zna tę niesamowitą pustkę.
Co ciekawe, spojrzenie na śmierć zwierząt podzieliło też trzech ostatnich papieży. Jan Paweł II w 1990 roku ogłosił, że zwierzęta mają duszę, a więc mogą liczyć na zbawienie i niebo. Inne zdanie na ten temat miał jego następca Benedykt XVI. W jego opinii zwierzęta nie miały duszy, a ich życia kończyło się wraz z ustaniem akcji serca. Obecna głowa Kościoła, papież Franciszek nazwany na cześć św. Franciszka z Asyżu, popiera pogląd "papieża Polaka". – Pewnego dnia zobaczymy nasze zwierzęta znów w wieczności Chrystusa. Raj jest otwarty dla wszystkich boskich stworzeń – tymi słowami papież pocieszał chłopca, który stracił psa.
W Polsce działa legalnie kilkanaście grzebowisk dla zwierząt. Swoich pupili mają gdzie chować między innymi mieszkańcy Torunia, Piły i Słupska, ale też Gdańszczanie, Rybniczanie i Bydgoszczanie. Najstarszym polskim cmentarzem dla zwierząt jest "Psi Los" w podwarszawskim Koniku Nowym. Działa od 1991 roku. Dziś na dwóch cmentarzach (nowym i starym) w okolicach Halinowa spoczywa ponad 30 tysięcy zwierząt.
Ozdoby, które pojawiają się na grobach, są bardzo zróżnicowane. Poza zniczami i sztucznymi kwiatami można tu znaleźć piłki, miski, zabawki, kolorowe wiatraczki. Wiosną pojawiają się wielkanocne pisanki, zimą choinki. Popularne są też figurki św. Franciszka, ale innych symboli religijnych brak.
Właściciele zwierząt raz w roku – w ostatnią niedzielę września – spotykają się na wspólnych obchodach. Nie mają one jednak religijnego charakteru. – Uczestniczy w nich około 1000 osób – mówi w rozmowie z naTemat Daniel Wojda, zarządca cmentarza. Zdradza jednak, że wiele osób odwiedza swoich pupili również 1 listopada, czyli we Wszystkich Świętych i 2 listopada, w Dzień Zmarłych.
– Średnio odbywa się u nas jeden pochówek dziennie – mówi Wojda. Mężczyzna przewiduje, że przy obecnym popycie miejsc na nowym grzebowisku wystarczy najwyżej na 20 lat. Kupienie większej działki raczej nie wchodzi już w grę. W ostatnich latach okolice Halinowa stały się podwarszawską sypialnią, ziemia drożeje tu właściwie z roku na rok. W pewnym momencie skończy się więc żywot zwierzęcego cmentarza.
Czytaj także: https://natemat.pl/446485,1-listopada-na-cmentarzu-dla-zwierzat