– Dzwonię z nietypową sprawą – tak zaczyna się większość rozmów, podczas których ktoś, zamiast zapytać o godziny otwarcia ZOO, zaczyna snuć swoje fantazje. Wypożyczenie wielbłąda, pływanie z fokami, kupienie pingwina... O najciekawszych opowiedzieli nam pracownicy ogrodów zoologicznych w całej Polsce.
Reklama.
Reklama.
"Dzień dobry, chciałem kupić pingwina"
Jedną z sytuacji, która wyjątkowo zapadła w pamięć Darii Kroczek ze Śląskiego Ogrodu Zoologicznego, była rozmowa telefoniczna, podczas której jej rozmówca zadeklarował chęć kupienia pingwina.
– Kilka dni wcześniej nasz rozmówca odwiedził ZOO wraz ze swoim dzieckiem, któremu tak spodobały się nasze nieloty, że zapragnęło mieć jednego z nich w domu – wspomina przedstawicielka chorzowskiego ZOO.
W innych ogrodach zoologicznych zdarzały się podobne prośby: o wypożyczenie wielbłądów na Paradę Trzech Króli, przyjazd słonia do studia telewizyjnego oraz wypożyczenie lwiątka na urodziny dziecka i zebr do ciągnięcia ślubnej karety.
Bywały też osoby, które zamiast odkupić lub wypożyczyć zwierzę, chciały oddać do ZOO swojego pupila. Dr Beata Kuźniar z Ogrodu Zoologicznego w Gdańsku przypomina sobie co najmniej kilkanaście takich sytuacji.
– Egzotyczne ptaki (głośne, zazdrosne papugi), gady (żółwie czy węże, które urosły zaskakująco szybko i znacznie), ssaki (szopy, ostronosy, małpki z rodziny pazurczatek, które dewastują mieszkanie i gryzą) – wylicza w rozmowie z naTemat.
"Ratunku, pomocy!"
Typową sytuacją dla pracowników ZOO są prośby o interwencję w sprawie egzotycznych zwierząt. – "Przyjedźcie natychmiast, bo w markecie X w pudle bananów siedzi straszny pająk!" – śmieje się dr Beata Kuźniar, kierowniczka sekcji zwierząt drapieżnych w ZOO w Gdańsku.
Powszechne są też telefony w sprawie nietoperzy na poddaszu oraz sąsiadów, którzy hodują niebezpieczne zwierzęta. "Mój sąsiad trzyma jadowite węże i skorpiony za ścianą. Boję się zasnąć" – dr Kuźniar otrzymuje takie telefony zaskakująco często.
Ciekawym zjawiskiem są też zawiadomienia dotyczące gatunków w Polsce chronionych. – W moim ogrodzie wygrzewa się żmija, zabierzcie ją natychmiast! – usłyszała niedawno dr Kuźniar.
Co ciekawe, takie prośby mają nie tylko osoby prywatne, ale również straż miejska i policja - funkcjonariuszy nie raz i nie dwa zaskoczył widokpytona w Wiśle.
Zdarza się także, że do sekretariatu ZOO dzwonią historycy sztuki z pytaniem, jakie zwierzę przedstawia dany ornament, a także twórcy piszący książki, scenariusze czy reportaże.
– Pewien dziennikarz, przygotowując biografię żołnierza z czasów II wojny światowej, pytał, czy to możliwe, żeby szczury robiły nory takie jak opisane we wspomnieniach żołnierza i czy to możliwe, by szczury zjadały ludzkie zwłoki – przypomina sobie Anna Karczewska z Miejskiego Ogrodu Zoologicznego im. Antoniny i Jana Żabińskich w Warszawie.
"To nie jest zwykły pasztet!"
Wbrew pozorom prośby o nakarmienie lub pogłaskanie zwierząt nie są w ogrodach zoologicznych zbyt częste.
– Chyba jednak świadomość, że to "niewłaściwa prośba" istnieje wśród zwiedzających i raczej, co gorsze, zdecydują się na nielegalne dokarmianie, niż proszenie oficjalnie… – tłumaczy Anna Karczewska z warszawskiego ZOO.
Niemniej sytuacje, w których ludzie próbują nakarmić zwierzęta albo je pogłaskać, nadal mają miejsce. Do takiego zdarzenia doszło ostatnio przy wybiegu dla wielbłądów w Śląskim Ogrodzie Zoologicznym w Chorzowie.
– Jedna ze zwiedzających usilnie próbowała nakarmić zwierzęta przyniesioną przez siebie bułką. Gdy opiekunowie zwrócili jej uwagę, pani zasłoniła się faktem, że specjalnie dla wielbłądów przygotowała bułkę z pasztetem, który wcale nie był tani – opowiada Daria Kroczek z ZOO w Chorzowie.
Jeszcze ciekawiej było w Orientarium ZOO Łódź, gdzie ludzie nie chcieli dokarmiać zwierząt, ale je zjadać.
– Od momentu, kiedy organizujemy kolacje w naszym tunelu oceanicznym, pojawiają się także pytania o to, czy można wybrać sobie rybę z oceanarium, którą potem będzie można w trakcie tej kolacji zjeść – mówi Justyna Kowalczyk.
"Moja dziewczyna kocha słonie..."
Pracownicy ZOO nie ukrywają, że często spotykają się z prośbami o pomoc w sprawieniu przyjemności drugiej osobie. Większość zaczyna się dość niewinnie, np. od twierdzenia "przyjdę dziś z moją dziewczyną do ZOO". I dalej:
– "Moja dziewczyna kocha słonie..." I tu cykl próśb, mrożących krew w żyłach: chce pohuśtać się na trąbie słonia, pogłaskać tygrysa, popływać z fokami i tak dalej – kontynuuje dr Kuźniar z ZOO w Gdańsku.
Częste są też prośby o sesje ślubne z dzikimi zwierzętami (np. z tygrysami na wzór Lany Del Rey w teledysku do "Born to die") oraz o pomoc w organizacji nietypowych zaręczyn. Niektórzy chcą ukryć pierścionek zaręczynowy na wybiegu dla dużych drapieżników, np. lwów... Tylko co ma to oznaczać? Nie wiadomo.
Pracownicy ZOO z oczywistych przyczyn nie dopuszczają do bezpośredniego kontaktu przypadkowych osób ze zwierzętami. Wyjątek w Gdańskim Ogrodzie Zoologicznych stanowi tzw. Małe ZOO, w którym znajdują się zwierzęta hodowlane, np. kury, alpaki.
– Oryginalne zaręczyny pomogliśmy przyszłemu panu młodemu zorganizować właśnie w Małym ZOO, ukrywając pierścionek zaręczynowy na wybiegu królika – opowiada Malwina Spandowska, specjalistka ds. marketingu w Ogrodzie Zoologicznym w Gdańsku.
"Przyślijcie mi pióra orła i kupę tygrysa"
Najczęściej spotykaną prośbą, z jaką spotykają się pracownicy ZOO, są błagania o odchody tygrysa. – Za każde pieniądze kupie kupę tygrysa, bo kuna zjada mi ocieplenie poddasza i przegryza kable w samochodzie – dzwonią ludzie do dr Kuźniar.
– Z prośbą o wydanie czy sprzedanie odchodów tygrysa, by odstraszyć kunę, która np. zamieszkała na strychu czy poddaszu spotykamy się bardzo często, przez cały rok, co kilka tygodni – mówi naTemat Małgorzata Chodyła, rzeczniczka prasowa ZOO w Poznaniu.
Powszechne są też prośby o kawałki ciosów słonia, "bo odpadł mi klawisz z pianina ukochanej babci". – Nie raz też usłyszeliśmy prośbę o to, by dostać ząb rekina…. – mówi Justyna Krakowiak z łódzkiego orientarium. Oczywiście jest to nielegalne.
– Wydawania jakichkolwiek odzwierzęcych materiałów biologicznych, np. piór, próbek sierści, zębów, zabraniają przepisy Państwowej Inspekcji Weterynaryjnej. Wyjątek stanowi współpraca z instytucją naukową – wyjaśnia Chodyła.
Do ogrodów zoologicznych regularnie zgłaszają się też artyści i kolekcjonerzy poszukujący piór egzotycznych ptaków. – Przyślijcie mi pióra kondorów lub orłów do góralskiego kapelusza. I tu podano adres – kończy dr Kuźniar, która zapewnia, że takich sytuacji można mnożyć w nieskończoność.
Jestem lingwistką, zoopsychologiem, behawiorystką i trenerką psów. Na łamach portalu naTemat doradzam, jak mądrze wychowywać czworonogi i bronię praw zwierząt. Poruszam też inne tematy, które są dla mnie ważne.