W Wigilię dzieci nadstawiają uszu i próbują przekonać swoich pupili do mówienia ludzkim głosem. Dorośli trochę też, bo to mit, w który wierzyli od dziecka. Mało kto wie, że ta legenda ma swoje źródła w pogańskich wierzeniach.
Reklama.
Reklama.
Wilki i kruki na równi z ludźmi
Wiara w to, że 24 grudnia zwierzęta mówią ludzkim głosem, wywodzi się z pogańskich legend. W świadomości wielu Słowian nie istniały granice między światem przyrody a ludzi. Uważano, że w każdej chwili zwierzę może stać się człowiekiem, a człowiek zwierzęciem.
Znane były legendy o kobietach, które opłakując zmarłe dzieci, zamieniały się w kukułki. Marzeniem każdego mężczyzny była przemiana w potężnego niedźwiedzia lub wilka. Nikt nie chciał, by los ukarał go przemianą w jadowitą żmiję.
Wierzono, że plemiona pochodzą od konkretnych drzew, rzek, czy zwierząt. Niektórym zwierzętom przypisano tajemne moce. Do ptaków o magicznym charakterze zaliczano bociany, dzięcioły, sikorki, kury i inteligentne kruki.
Szczególną czcią obdarzano wilki, w których ciałach mogły kryć się duchy, demony, a nawet bogowie. Zwierzęta postrzegano jako istoty z ludzkim intelektem i zwierzęcą naturą: silne, bystre, bezwzględne.
Na niektórych słowiańskich ziemiach, już po pojawieniu się chrześcijaństwa, zapraszano wilki na wigilijną ucztę, a po kolędzie chodzono z wilczą skórą. Uważano, że wilki bronią dzieci i przyjaźnią się z Leśną Babą (inaczej Baba Jagą), opiekunką lasów.
Kolejnym zwierzęciem, które zdaniem Słowian było spokrewnione z ludźmi, a kto wie, może nawet było człowiekiem w zwierzęcej skórze, był niedźwiedź. Słowianie wierzyli, że w dzień Zwiastowania Najświętszej Marii Panny niedźwiedzie myją się w rzece, by ją oczyścić.
Jako istoty złe postrzegano węże, przede wszystkim żmije. Słowianie nawróceni na chrześcijaństwo wierzyli, że zabicie jednej żmii zmywa 12 grzechów, ale węża, który zamieszkał w ich domu, nie można zabić, bo to "opiekuńczy demon".
Pokłosiem tego pomieszania z poplątaniem są Zielone Świątki, czyli święto Zesłania Ducha Świętego, które wywodzi się z rodzimych wierzeń. W tym dniu kościoły rzymskokatolickie są dekorowane zielonymi gałązkami, by uczcić potęgę przyrody.
Opłatek dla zwierząt hodowlanych
Na wsiach szczególną opieką otaczano zwierzęta hodowlane: krowy, kozy, owce. To one zimą zapewniały ludziom mleko, z którego przygotowywano potrawy, a latem ciężko pracowały, by zapewnić ludziom przetrwanie.
Z tego powodu ze zwierzętami w przesilenie zimowe (potem świętowane jako Boże Narodzenie) dzielono się opłatkiem. Jego kolor zależał od intencji i zwierzęcia. Czerwony opłatek dostawały konie, żeby chronić je przed złamaniami i chorobami, żółty krowy, aby ich mleko było pyszne i zdrowe.
Zwierzętom przynoszono też resztki z wigilijnego stołu, a w miejscach ich pasienia rozsypywano pokruszony opłatek. Tak ludziom nakazywały nie tylko pogańskie wierzenia, ale i chrześcijańska wiara.
Już sam Katechizm Kościoła Katolickiego opisuje zwierzęta jako stworzenia pochodzące od Boga. Takie, które Bóg otacza swoją opatrznością, a przez samo swoje istnienie błogosławią go. Ludzie zatem według wiary katolickiej, są zobowiązaniu do życzliwości wobec nich.
Zwierzęta mówiące głosem umarłych
Legenda o zwierzętach mówiących głosem umarłych ma swoje źródła w pogańskich tradycjach. W czasie zimowego przesilenia, czyli od 25 grudnia do 6 stycznia, rodzimowiercy hojnie karmili swoje zwierzęta, bo wierzyli, że mogą przez nie przemówić duchy ich przodków.
Zwierząt nie można było podsłuchiwać, bo mogły przepowiedzieć śmierć podsłuchującego albo kogoś z jego bliskich. W Wigilię konie miały skopywać na śmierć ludzi, którzy źle je traktowali.
Legenda, jak to legenda, była przekazywana z pokolenia na pokolenie i mocno zakorzeniła się w kulturze. W kolejnych latach ewoluowała i udało jej się przeniknąć do religii katolickiej.
Pierwsi katolicy wierzyli, że w nocy, w której na świat przychodzi Jezus Chrystus, dzieją się cuda: kamienie ożywają, kwiaty przebijają się przez śnieg, a zwierzęta mówią ludzkim głosem, czasem głosem umarłych...
Zwierzęta mówią do nas cały rok
Co wynika z tej legendy? Może to, że zwierzętom, tak jak ludziom, należy się życzliwość i szacunek. Z tej historii wynika też, że zwierzęta mówią do nas przez cały rok, ale nie zawsze chcemy ich słuchać.
Psy merdają ogonem, koty mrużą oczy, konie ruszają uszami, krowy pochylają głowę… Nie trzeba im się specjalnie przyglądać, żeby zobaczyć, jak wiele mają do powiedzenia, jak bliskie są nam ich emocje: radości, lęki.
A gdyby umiały mówić ludzkim głosem, co miałyby nam do powiedzenia? Może skarżyłyby się na złe traktowanie, a może byłyby wdzięczne? To akurat zależy od nas samych i warto o tym pamiętać nie tylko w Wigilię.
Jestem lingwistką, zoopsychologiem, behawiorystką i trenerką psów. Na łamach portalu naTemat doradzam, jak mądrze wychowywać czworonogi i bronię praw zwierząt. Poruszam też inne tematy, które są dla mnie ważne.