Ich nabożeństwa na pierwszy rzut oka nie różnią się od innych zielonoświątkowych obrządków. Wierni tańczą i śpiewają, atmosfera jest wzniosła i natchniona. Wszystko przebiega dość standardowo, dopóki pastor i jego pomocnicy nie zaczną wyciągać ze skrzynek... węży.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.
Sekty tak zwanych czasami w polskiej literaturze "wężowników" wywodzą się z ruchu zielonoświątkowego i działają przede wszystkim na terenie południowych stanów USA oraz niektórych rejonów Kanady. Do praktyki chwytania jadowitych gadów podczas nabożeństw (a nawet tańczenia z nimi!), zainspirowały ich dwa cytaty z Nowego Testamentu. Jeden z nich brzmi tak:
Pierwszą sektę wężowników odnotowano na początku XX wieku w Tennessee. W całych Appalachach rozpropagował ją niejaki pastor George Went Hensley. Powszechnie wskazuje się go jako pierwszą osobą, która podczas nabożeństwa wzięła węża do rąk, jednak badacze uważają, że praktyka ta była zbyt rozproszona, by przypisywać ją tylko jednemu człowiekowi.
Dziennikarz Dennis Covington postanowił dowiedzieć się, na czym polega fenomen tego niezwykle niebezpiecznego rytuału. Chciał m.in. znaleźć odpowiedź na pytanie: co kieruje ludźmi, którzy biorą do rąk jadowite gady? Covington posunął się nawet do sprawdzenia na własnej skórze, jakim uczuciem jest trzymanie owijającego się wokół przedramion gada i opisał to doświadczenie w swojej książce.
Sekty "wężowników" budzą w USA wiele kontrowersji i w większości stanów są oficjalnie prawnie zakazane. W latach 90. głośna była szokująca sprawa Glenna Summerforda – pastora jednego z takich zgromadzeń, który zmusił swoją żonę Darlene, by włożyła rękę do klatki z grzechotnikiem. Mężczyzna został skazany, a węża w tym przypadku uznano za narzędzie zbrodni.
Jak zakończyła się sprawa Glenna oraz Darlene, a także jakie uczucia towarzyszyły dziennikarzowi, który postanowił wziąć węża do rąk, tego wszystkiego dowiecie się z najnowszego odcinka podcastu "W ciemność". Zachęcam do oglądania, odsłuchiwania i komentowania.
OGLĄDAJ
POSŁUCHAJ
"W ciemność" to nowy podcast naTemat, w którym będę opowiadać o mroczniejszej stronie rzeczywistości. Prawdziwe zbrodnie, niepokojące zjawiska czy fenomeny społeczne – temu wszystkiemu będę starała się wnikliwie przyjrzeć i zrozumieć. Jako psycholożka i kulturoznawczyni nie chcę zatrzymywać się na powierzchni, ale sięgać głębiej – właśnie w tytułową "ciemność".
I Jezus rzekł do nich: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić".