Odwiedziłam schronisko w Józefowie i to mnie zmartwiło. Co się stanie z przytuliskiem?

Joanna Kamińska
25 października 2024, 08:42 • 1 minuta czytania
W schronisku w Józefowie wolontariusze borykają się z poważnymi problemami, w tym brakiem funduszy na utrzymanie zwierząt. W przeciwieństwie do większych ośrodków nie otrzymują wsparcia od miasta, co stawia ich w trudnej sytuacji. Dodatkowo, cofnięcie zezwolenia na prowadzenie placówki rodzi obawy o los 60 psów i kilku kotów. Mimo tych trudności wolontariusze angażują się, aby zapewnić zwierzętom jak najlepsze warunki i pomóc im znaleźć nowe domy. Oto poruszające historie podopiecznych schroniska w Józefowie oraz opowieść o walce o lepsze jutro zwierząt.
Schronisku w Józefowie grozi zamknięcie. Wolontraiusze walczą o los zwierząt Fot. Joanna Kamińska / klubzwierzaki.pl
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Jakiś czas temu odwiedziłam schronisko dla bezdomnych zwierząt w Józefowie pod Warszawą. Była to moja pierwsza wizyta w tym miejscu, ale na pewno nie ostatnia. Już od wejścia czułam, że schronisko ma w sobie coś wyjątkowego. Mimo surowych warunków, tutejsza atmosfera była przepełniona ciepłem i troską. Widziałam, jak niektóre psy z radością merdają ogonami, pragnąc kontaktu z ludźmi, podczas gdy inne siedziały z opuszczonymi głowami, jakby niosły ciężar przeszłości.

Wiedziałam, że każde z tych zwierząt ma swoją historię – często tragiczną, pełną bólu i cierpienia. Ale mimo trudnych doświadczeń, w schronisku czuć było również atmosferę miłości, którą ofiarowali zwierzętom wolontariusze. W miejscu, gdzie schronienie znalazły psy z różnymi traumami, każdy dzień to nowe wyzwanie. Opiekunowie, tacy jak moi rozmówcy, z pasją i determinacją starają się pomóc zwierzętom odzyskać zaufanie do ludzi.

Schronisko w Józefowie działa od 27 lat. Większość mieszkających tu zwierząt stanowią psy, choć jest też kilka kotów. Schronisko podzielone jest na kilka sektorów, w których znajduje się od kilku do kilkunastu psów. Do każdego sektora przypisani są konkretni wolontariusze – wszystko po to, aby każdy pies został jak najlepiej poznany i był traktowany indywidualnie. Podczas mojej wizyty w schronisku odwiedziłam dwa sektory, po których oprowadzili mnie przemili wolontariusze – Pan Tomasz i Pani Ola.

Większość zwierząt w schronisku ma trudną przeszłość

Na początku zapoznałam się z psami z sektora Pana Tomasza i ich poruszającymi historiami. Jest to ta część schroniska, która została wydzielona dla psów dużych oraz wyjątkowo trudnych. Choć jak stwierdził sam Pan Tomasz, praktycznie wszystkie czworonogi, które trafiają do schroniska mają jakieś traumy i wymagają szczególnego podejścia i troski. Wiele z nich przychodzi z bagażem bolesnych doświadczeń, co znacznie utrudnia ich adaptację w nowym środowisku. Z perspektywy wolontariuszy, ich praca to nie tylko opieka nad zwierzętami, ale także pomoc w ich rehabilitacji.

Jak podkreślił Pan Tomasz, zwierzęta ze schroniska potrzebują dużo czasu i cierpliwości, aby zaufać ludziom. Proces adopcji jest stopniowy i wymaga zaangażowania ze strony potencjalnych opiekunów, a schronisko stara się, aby był jak najbardziej zindywidualizowany. Nie można po prostu wziąć psa do domu bez wcześniejszej interakcji. Zdarzają się takie psy, które są gotowe do adopcji niemal od razu, jednak inne potrzebują dłuższych spacerów i bliskiego kontaktu z przyszłym opiekunem, aby móc nawiązać relację.

– Są psy, które mogą od razu trafić do adopcji. Przykładem jest pies o imieniu Max, który od razu zyskał sympatię przyszłych opiekunów i szybko znalazł nowy dom. Z kolei inne psy, jak Igorek, który trafił do nas z łańcucha, potrzebują więcej czasu, aby zaufać człowiekowi – powiedział Pan Tomasz, wolontariusz schroniska.

– Jeśli miałbym wskazać psa, który na ten moment jest gotowy do adopcji, to jedynie Bąbel. Mówię o największym z nich, który na pierwszy rzut oka wygląda groźnie. W rzeczywistości to bardzo łagodny pies, niezwykle towarzyski i przyjazny. Mógłbym go teraz wypuścić z boksu, ale zacznie skakać z radości i może panią ubrudzić – powiedział Pan Tomasz.

– Inne psy w schronisku są nieco bardziej ostrożne – nie polecałbym ich od razu w kontakcie z obcymi. Warto najpierw dać im czas, aby się oswoiły i zbudowały zaufanie dodał Pan Tomasz.

Są także psy, które mimo długotrwałej opieki, nie potrafią się przystosować. Wiele z nich ma obawy przed nowymi ludźmi, co jest naturalną reakcją na ich wcześniejsze traumy. Czworonogiem o wyjątkowo trudnej przeszłości jest Bodzio, który doświadczył okrutnej przemocy ze strony właściciela i trafił do schroniska z połamanymi żebrami.

– To jest mój faworyt, Bodzio. Jego właściciel trafił do więzienia za znęcanie się nad nim. Na początku był bardzo zastraszony, nieufny wobec ludzi i sikał pod siebie ze strachu. Był jeden pan chętny na adopcję Bodzia, z którym przez tydzień chodziliśmy na spacery. Coś jednak mu w tym człowieku nie pasowało. Kiedy ja tylko go wypuszczam, natychmiast siada mi na kolanach. Jeśli chodzi o obcych, najbardziej boi się mężczyzn i toleruje bardziej kobiety. To zrozumiałe, ponieważ ma za sobą złe wspomnienia związane z mężczyzną – wspomniał Pan Tomasz.

Moją uwagę zwrócił czarny amstaff o imieniu Tytus, który jako jedyny miał na boksie przymocowaną kartkę z ostrzeżeniem: ''Nie otwierać boksu!!!''. Okazało się, że pies miał zostać uśpiony ze względu na agresywne zachowania, jednak schronisko w Józefowie przygarnęło go, dając mu szansę na dalsze życie.

– Tytus miał opinię agresywnego psa, ale my sobie z nim jakoś radzimy. Muszę jednak zaznaczyć, że pies jest cały czas na lekach uspokajających. Został zabrany z innej fundacji, gdzie wszyscy się go bali. W zasadzie planowano jego uśpienie, ale my go uratowaliśmy przed tym tragicznym losem. Regularnie przyjmuje leki, a my sukcesywnie planujemy je odstawić. Jest z nami dopiero od około trzech tygodni, więc wciąż go dobrze nie znamy – powiedział Pan Tomasz.

Starsze psy zasługują na drugą szansę

W dalszej części mojej wizyty w schronisku udałam się do sektora będącego pod opieką Pani Oli. Tutaj jeden z piesków szczególnie przykuł moją uwagę – niewidomy kundelek Miki. Pomimo niepełnosprawności, świetnie sobie radzi, jednak ze względu na swoją przeszłość, wymaga specyficznych warunków – najlepiej odnajdzie się jako jedyne zwierzę w domu, bez nastolatków.

– Miki miał szansę na adopcję w jednej z rodzin, jednak po pewnym czasie zaczął gryźć nastoletnią dziewczynkę. Zasięgnięto rady behawiorysty, który wskazał, że Miki może wyczuwać hormony dojrzewających nastolatków. To może być powiązane z jego niewidomym stanem, który wyostrza inne zmysły. W tej chwili poszukiwany jest dom, który będzie mu w stanie zapewnić bezpieczeństwo i spokojne życie – powiedziała Pani Ola, wolontariuszka schroniska.

Jak podkreśliła Pani Ola, Miki oraz inne psy w schronisku mogą liczyć na pomoc behawiorystów, którzy pomagają w integracji z nowymi rodzinami. Osoby adoptujące czworonogi mogą skorzystać z ich wsparcia, co ułatwia przystosowanie zwierząt do nowego życia. Dodała też, z jakimi problemami borykają się psy trzymane na krótkich łańcuchach.

– Trafiają do nas też takie psy, które były trzymane na krótkich łańcuchach, przez co mają trudności z akceptacją przestrzeni. Psy ograniczone w ruchu, kiedy przybywają do schroniska, mogą mieć trudności z zaakceptowaniem boksu, który wydaje się dla nich zbyt duży w porównaniu do ich wcześniejszego doświadczenia. Niektóre z nich mogą wykazywać zachowania takie jak chodzenie w kółko, co jest oznaką stresu lub lęku, wynikającą z ich przeszłych warunków życia – powiedziała Pani Ola.

W sektorze Pani Oli mieszka Stach, który podobnie jak Bodzio z sektora Pana Tomasza, w wyniku traumatycznych doświadczeń, rozwinął uraz do mężczyzn, co znacząco wpływa na jego zachowanie. Choć jest przyjazny wobec kobiet, w stosunku do mężczyzn zachowuje ostrożność.

– To jest Stach, bardzo fajny piesek, stosunkowo młody. Dajemy mu maksymalnie 3 lata. Niestety ma smutną historię. Został bardzo skrzywdzony przez mężczyznę, który go bił. Z racji tego ma uraz do mężczyzn i nie zawsze jest do nich przychylnie nastawiony. Aczkolwiek zdarzają się wyjątki. Przychodzi tu młody chłopak, który chodzi z nim na spacery i jest przez niego akceptowany – powiedziała Pani Ola.

Po terenie schroniska biegało kilka niewielkich kundelków radośnie merdających ogonkami i nakłaniających mnie do zabawy, a wśród nich znalazł się niezwykle łagodny i przyjazny labrador Budyń. To starszy, 8-letni pies, który dopiero co trafił do schroniska. Czy ostatnie lata życia spędzi w boksie? Mam nadzieję, że nie i że jego historia skończy się happy endem.

Wiele osób decydujących się na adopcję, kieruje się przede wszystkim wyglądem i wiekiem pupila, często wybierając szczeniaki. Jednak dorosłe psy mogą okazać się równie wspaniałymi towarzyszami, a ich zalety są nie do przecenienia. Pani Ola wyjaśniła, dlaczego jest zwolenniczką adopcji starszych czworonogów.

– Nie zniechęcam do adopcji szczeniaków, natomiast ja jestem bardziej za takimi pieskami, których zachowania można łatwiej przewidzieć. Pomijając fakt, że w przypadku szczeniaka nie jesteśmy w stanie zawsze stwierdzić, jakich będzie rozmiarów, kiedy urośnie, dorosłe psy często mają już uformowane nawyki i temperament, co pozwala lepiej ocenić, jak będą się zachowywać w różnych sytuacjach – czy dany pies jest przyjazny do ludzi i innych zwierząt, jak reaguje na dzieci, czy dobrze znosi podróże samochodem. To wszystko sprawia, że adopcja dorosłego psa jest bardziej bezpiecznym wyborem, zwłaszcza dla rodzin z dziećmi lub innymi zwierzętami – wytłumaczyła Pani Ola.

– Nie zniechęcam do adopcji szczeniaków, ale warto mieć na uwadze, że ich zachowanie może być trudniejsze do przewidzenia. Szczeniak, który dziś wydaje się uroczy, za kilka miesięcy może zacząć manifestować niepożądane zachowania, na przykład z powodu nagłej pewności siebie czy strachu przed pewnymi rzeczami, jak kaptury czy parasolki. Właściciele muszą również poświęcić czas na naukę podstawowych komend, co bywa czasochłonne – dodała Pani Ola.

Koty w schronisku: Cisi bohaterowie czekający na miłość

Oczywiście nie mogłabym pominąć innych mieszkańców schroniska – kotów. W Józefowie jest kilka mruczków. Niektóre łaszą się do człowieka w poszukiwaniu pieszczot, inne są nieco bardziej wycofane. Jak powiedziała właścicielka schroniska, koty mają niewielkie szanse na adopcję – zdecydowanie mniejsze niż psy. Szukanie dla nich domu jest więc wyjątkowym wyzwaniem. Moje serce skradła szczególnie malutka kotka Zosia.

Powinna być jeszcze przy mamie, jednak ktoś zostawił ją w kartonie pod bramą schroniska. Wskoczyła mi na kolana, wtuliła się w moją kurtkę i patrząc mi w oczy mruczała, domagając się pieszczot. Po powrocie do domu nie mogłam przestać o niej myśleć. W zasadzie myślałam o wszystkich spotkanych zwierzątkach, jednak Zosia wyjątkowo utkwiła mi w pamięci. Po kilku dniach, zdecydowana na adopcję zadzwoniłam do schroniska. Okazało się jednak, że Zosia znalazła już nowy dom.

Schronisku w Józefowie grozi zamknięcie. Wolontariusze walczą o los zwierząt

Wolontariusze schroniska borykają się z wieloma wyzwaniami, w tym z brakiem odpowiednich funduszy. Większe ośrodki, takie jak schronisko na Paluchu, mogą liczyć na dotacje z miasta, jednak schronisko w Józefowie nie otrzymuje żadnej pomocy od gminy, co zmusza je do polegania na darowiznach i zbiórkach. Ponadto placówce grozi zamknięcie. Wójt gminy cofnął zezwolenie na prowadzenie schroniska. Powód?Niezachowanie odległości 150 metrów od siedzib ludzkich. Wolontariusze obawiają się, co stanie się ze zwierzętami które tu żyją – 60 psami i kilkoma kotami.

Wiele schronisk jest już przepełnionych, a znalezienie nowego domu dla każdego zwierzaka to ogromne wyzwanie. Schronisko funkcjonuje dzięki pomocy ludzi i sponsorów, jest wspierane przez lokalne firmy oraz szkoły. Wolontariusze poświęcają swój czas nie tylko na dbanie o zwierzęta, ale także na organizację funduszy. Stworzyli m.in. bazarek charytatywny, na którym są wystawiane różne przedmioty, a dochody ze sprzedaży przeznaczane są na karmę, leczenie, środki do pielęgnacji oraz inne potrzeby psów ze schroniska.

– To schronisko nie ma dotacji, ale wolontariat jest tu naprawdę świetny. Tutejsze psy mają miłość i taką namiastkę domu. Nie jesteśmy w stanie być tu cały czas, ale traktujemy je jak swoje – powiedziała Pani Ola.

Pomimo trudności finansowych, schronisko w Józefowie stara się zapewnić zwierzętom jak najlepsze warunki. Psy mają tu możliwość wychodzenia na spacery i korzystania z zamkniętych wybiegów, co daje im przestrzeń do biegania i zabawy. Każde zwierzę jest traktowane indywidualnie i otoczone niezwykłą miłością oraz troską. Mimo to schronisko nigdy nie zastąpi prawdziwego domu.

Praca wolontariuszy oraz lokalnej społeczności przynosi efekty, a każda adopcja to krok w stronę lepszego życia dla zwierząt, które trafiły tu z różnym bagażem doświadczeń. Bąbel, Bodzio, Miki, Stach, Budyń i inne psy oraz koty czekają na swoich opiekunów, którzy dadzą im szansę na własny dom i kochającą rodzinę.

Czytaj także: https://klubzwierzaki.pl/568982,8-powodow-dlaczego-warto-miec-kota-korzysci-jest-wiele