Małe ssaki, wielkie rachunki. Jak drogie jest leczenie zwierząt w Polsce?
Posiadanie zwierzątka to jedno z najpiękniejszych doświadczeń w życiu. Zwierzęta przynoszą nam mnóstwo miłości i radości. Zanim jednak podejmiemy decyzję o powitaniu nowego członka rodziny, należy mieć świadomość, że będzie to się wiązać również z kosztami. Dotyczy to przede wszystkim opieki zdrowotnej, która jest niezbędna dla utrzymania dobrego stanu zdrowia pupila. Zwierzęta chorują tak samo jak ludzie, a koszty ich leczenia często są bardzo wysokie.
Nawet jeśli pies czy kot nie ma problemów zdrowotnych, potrzebne są regularne wizyty u weterynarza, obejmujące szczepienia, odrobaczanie, ochronę przed pasożytami, takimi jak kleszcze i pchły, oraz rutynowe badania kontrolne. Jedna wizyta to zazwyczaj koszt rzędu powyżej 200 zł. W sytuacji nieprzewidzianych zdarzeń, takich jak choroby, urazy czy konieczność przeprowadzenia operacji, wydatki mogą sięgnąć nawet kilku tysięcy złotych. Ponadto dodatkowe koszty związane z diagnostyką, badaniami laboratoryjnymi i lekami mogą stanowić kolejne obciążenie finansowe dla opiekuna.
Mogłoby się wydawać, że im mniejsze zwierzę, tym niższe koszty leczenia. Nic bardziej mylnego. Właściciele małych ssaków, takich jak chomiki, szynszyle czy świnki morskie często są zaskoczeni, kiedy zetkną się z cenami w gabinecie weterynaryjnym, które nierzadko przewyższają ceny leczenia psów czy kotów. Anatomia, fizjologia i potrzeby zdrowotne małych zwierzątek znacznie różnią się od tych, które mają psy i koty. Aby skutecznie diagnozować i leczyć mniejsze ssaki, weterynarze muszą posiadać dodatkową wiedzę i doświadczenie.
Operacje chirurgiczne u małych zwierząt są bardziej skomplikowane ze względu na ich mały rozmiar, co także przekłada się na wyższe koszty leczenia. Przykładowo, operacja usunięcia kamieni moczowych u świnki morskiej może kosztować nawet 1000-2000 zł, podczas gdy podobny zabieg u psa często jest tańszy. Należy dodać, że małe zwierzęta wymagają użycia specjalistycznego sprzętu do diagnostyki, takiego jak miniaturowe endoskopy, ultrasonografy czy narzędzia chirurgiczne, które są droższe i trudniej dostępne.
Ponadto liczba weterynarzy, którzy specjalizują się w leczeniu małych ssaków, jest stosunkowo niewielka, przez co także wizyty u takich specjalistów są droższe. Dotyczy to zwłaszcza zwierząt egzotycznych, takich jak np. jeże pigmejskie. Nierzadko właściciele tych kolczastych istotek muszą jechać nawet kilkaset kilometrów do innego miasta w poszukiwaniu weterynarza specjalizującego się w jeżach. A co gorsza są to bardzo chorowite zwierzątka, więc każdy, kto decyduje się na opiekę nad jeżem pigmejskim, musi być świadomy częstych wizyt w gabinecie weterynaryjnym.
Sama byłam właścicielką jeżyka i niestety większość swojego krótkiego życia chorował. Problemy z diagnostyką, ponieważ wiedza o tych stworzeniach w Polsce jest wciąż znikoma, regularne wizyty u weterynarza na zastrzyki, kupowanie najróżniejszych leków i przeznaczanie na to wszystko znacznej części pensji – tak wyglądała rzeczywistość. Dodam, że jeża nie da się zbadać bez sedacji, ponieważ zestresowany zwija się w kulkę. Przy każdej wizycie trzeba było więc doliczyć kilkadziesiąt złotych za „głupiego jaśka”, aby weterynarz mógł zbadać Sewerynka.
Zdrowie mojego pupila było dla mnie priorytetem i potrafiłam odwołać swoją wizytę u dentysty, żeby tylko starczyło na leczenie Sewerynka. Jednak zdaję sobie sprawę, że nie każdego jest na to stać i niestety wiele osób z powodu zbyt wysokich kosztów zaniechuje leczenia swoich zwierzątek. Z opowieści przyjaciół i znajomych wiem, że każdy, kto miał pupila, wydawał na weterynarza mnóstwo pieniędzy. Operacja chomika znajomej kosztowała 500 zł. Wiele osób żartowało, że za 500 zł kupiłaby 50 chomików, ale oczywiście wiadomo, że nie o to w tym wszystkim chodzi.
Królikowi mojej kuzynki zatkały się jelita i na jednej wizycie u weterynarza musiała wydać 1000 zł na ratowanie jego życia. Królik moich przyjaciół zachorował na nowotwór. Sam 3-dniowy pobyt w klinice małych ssaków kosztował 1500 zł, a do tego doszły regularne wizyty na zastrzyki ze sterydami – 300 zł jedna wizyta. Nie były to pierwsze problemy zdrowotne Walusia. Przyjaciel podsumował, że przez 8 lat na opiekę weterynaryjną wydał około 8 tysięcy złotych.
Dużą kontrowersję wzbudza temat płacenia za operację, której ostatecznie zwierzę nie przeżyło. Zazwyczaj właściciel zwierzęcia jest zobowiązany do uiszczenia opłaty, nawet jeśli nie uda się uratować pupila. Koszty weterynaryjne obejmują bowiem nie tylko wynik końcowy zabiegu, ale również czas, wysiłek i zasoby użyte przez weterynarzy i personel medyczny do przeprowadzenia zabiegu. Wszystko jednak zależy od danej sytuacji. Ja nie musiałam płacić za operację Sewerynka, której nie przeżył. Obarczono mnie jedynie kosztami narkozy – 100 zł.
Dodam, że zmarł od razu, jak tylko trafił na stół operacyjny, więc w zasadzie zabieg się nie odbył. Podobną sytuację mieli moi rodzice. Zapłacili zadatek 200 zł na operację naszej suczki Sary, jednak zabieg nie trwał długo, ponieważ jej serce nie wytrzymało i szybko przestało bić. W tej sytuacji klinika nie zażądała uiszczenia reszty kwoty. Możliwe, że jeśli pies zmarłby po skończonej operacji, zabieg musiałby zostać opłacony w całości.
Pamiętajmy, że decyzja o przygarnięciu zwierzątka zawsze powinna być przemyślana. Należy zdawać sobie sprawę z ewentualnych dodatkowych kosztów i być gotowym na nieprzewidywane wydatki w przypadku choroby pupila. Jeśli nie jesteśmy w stanie zapewnić zwierzęciu odpowiednich warunków bytowych i pokryć prawdopodobnych kosztów leczenia, nie powinniśmy decydować się na adopcję. Zapraszając zwierzątko do naszego domu, musimy być odpowiedzialni za jego zdrowie i dobrostan.
Czytaj także: https://klubzwierzaki.pl/568994,od-czego-zalezy-dlugosc-zycia-psa-piec-najwazniejszych-czynnikow