Po tym poście fotografa pomyślisz dwa razy, zanim zrobisz sobie selfie z dzikim zwierzęciem

Joanna Kamińska
24 września 2024, 20:04 • 1 minuta czytania
Podczas egzotycznych wakacji wiele osób korzysta z okazji, by zrobić sobie selfie z dzikimi zwierzętami – w końcu małpy czy tygrysa nie spotyka się na co dzień. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się to nieszkodliwe, w rzeczywistości takie zdjęcia niosą ze sobą poważne konsekwencje dla zwierząt. Niemiecki fotograf Tobias Baumgaertner apeluje, aby zaprzestać tych praktyk, przedstawiając smutne fotografie zniewolonych małp.
smutne małpy zerkające zza krat Fot. East News / UIG Nature Environment
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Od lat ekolodzy prowadzą kampanię przeciwko filmom, reklamom i postom w mediach społecznościowych, które pokazują dzikie zwierzęta jako urocze pupile. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że robienie sobie zdjęć z egzotycznymi zwierzętami jest dla tych stworzeń ogromną krzywdą. Dla dzikich zwierząt kontakt z człowiekiem to coś nienaturalnego i niezwykle stresującego.

Każde dotknięcie, błysk lampą błyskową czy hałas mogą wywoływać u nich strach i niepokój. Skrajny stres u zwierząt może objawiać się w postaci apatii, depresji, a także agresji. Na dłuższą metę permanentny stres może prowadzić do poważnych problemów zdrowotnych, takich jak m.in. zaburzenia behawioralne, schorzenia serca, a nawet przedwczesna śmierć.

Apel niemieckiego fotografa: ''To prosty przypadek popytu i podaży''

Jakiś czas temu niemiecki fotograf Tobias Baumgaertner opublikował na swoim profilu na Instagramie smutne zdjęcia uwięzionych małp i pozujących z nimi turystów na jednej z ulic Maroko. Na twarzach ludzi widać uśmiechy, jednak tego samego nie można powiedzieć o zwierzętach, które w oczach mają głęboki smutek. Fotograf zamieścił w poście apel, aby zaprzestać tych praktyk.

''Droga Ludzkości: Proszę, postaraj się bardziej! To nie jest problem specyficzny dla Maroka (większość z tych osób nawet nie pochodziła z Maroka), to prosty przypadek popytu i podaży. Każda osoba robiąca sobie zdjęcia z dzikimi zwierzętami w niewoli przyczynia się do istnienia takich praktyk i warunków, w jakich te zwierzęta żyją. Miałem pewne starcie z tymi ludźmi, kiedy próbowałem spokojnie porozmawiać z nimi na ten temat. Zrobili się bardzo agresywni i próbowali mi wyrwać aparat. Te zdjęcia zostały zrobione po tej konfrontacji, więc przepraszam za ich jakość, ale nie mogłem pozwolić im się złapać i musiałem odpowiednio działać.''Tobias Baumgaertner

Powinniśmy mieć na uwadze, że wiele osób oferujących możliwość robienia sobie zdjęć z egzotycznymi zwierzętami, nie spełnia standardów opieki nad nimi. Zwierzęta nierzadko są przetrzymywane w ciasnych klatkach, pozbawione naturalnego środowiska, odpowiedniego pożywienia i opieki weterynaryjnej. W przypadku zwierząt, takich jak słonie czy tygrysy, żeby zmusić je do pozowania z turystami, stosuje się okrutne metody tresury, m.in. przemoc fizyczną, trzymane na łańcuchach czy głodzenie.

Świątynia Tygrysów w Tajlandii miejscem tortur zwierząt

Aby zwierzęta były spokojniejsze i bardziej uległe, nierzadko poddaje się je różnym formom sedacji, jak to miało miejsce w słynnej Świątyni Tygrysów (Luangta Bua Yansampanno) w Tajlandii. Przez wiele lat to miejsce przyciągało turystów z całego świata, oferując bliski kontakt z jednym z najbardziej fascynujących drapieżników na świecie. Media społecznościowe zalewały zdjęcia z uśmiechniętymi turystami głaszczącymi i przytulającymi "oswojone" dzikie koty.

Niestety za tym majestatycznym obrazkiem kryła się mroczna rzeczywistość – stres, cierpienie i wykorzystywanie zwierząt. Świątynia Tygrysów przez lata promowała się jako miejsce, gdzie tygrysy żyją w harmonii z mnichami i mają zapewnioną dobrą opiekę. Okazało się jednak, że zwierzęta były regularnie poddawane brutalnym metodom kontroli. Aby zapewnić turystom bezpieczne pozowanie do zdjęć, tygrysy często poddawano działaniu silnych środków uspokajających, które je otumaniały i tłumiły ich naturalne instynkty.

Świątynia Tygrysów działała nie jako sanktuarium dla zwierząt, ale jako atrakcja turystyczna przynosząca zysk mnichom i zarządzającym obiektem. Każdego dnia tysiące turystów płaciło spore kwoty, aby móc doświadczyć "bliskości" z dzikimi kotami. Niestety, pieniądze te rzadko były przeznaczane na poprawę warunków życia tygrysów, a wykorzystywano je głównie do rozbudowy działalności nastawionej na zysk.

Na początku 2016 roku tajskie władze rozpoczęły intensywne śledztwo, w wyniku którego ujawniono wstrząsające praktyki stosowane w Świątyni Tygrysów – nielegalny handel dzikimi zwierzętami, przemyt części ciał tygrysów oraz podejrzenia dotyczące hodowli tygrysów na mięso i tradycyjne leki. Odkryto makabryczne dowody: martwe tygrysiątka przechowywane w zamrażarkach, amulety zrobione z ich ciał oraz inne świadectwa okrucieństwa. Ostatecznie Świątynia Tygrysów została zamknięta przez władze, co było ważnym krokiem w walce o prawa zwierząt.

Historia świątyni stała się ważną lekcją dla nas, jako turystów. Powinniśmy pamiętać o konsekwencjach naszego zachowania. Płacąc za interakcje z dzikimi zwierzętami, wspieramy ich cierpienie. Należy zadać sobie pytanie: czy chwilowe wrażenia i zdjęcia na media społecznościowe są warte tego, co przeżywają te stworzenia? Zamiast popierać okrutne praktyki ich wykorzystywania, powinniśmy stawiać na ekoturystykę i wspierać sanktuaria, gdzie zwierzęta są chronione i szanowane, a nie wykorzystywane do zaspokajania potrzeb człowieka.

Czytaj także: https://klubzwierzaki.pl/568946,katowane-na-lancuchach-bez-wody-swiatla-los-zwierzat-moze-sie-zmienic