Pies lawinowy TOPR znalazł pod śniegiem żywą osobę. Ratownicy opowiedzieli, jak pracuje
W poniedziałek 28 stycznia ok. godz. 12:30 w rejonie Przełęczy Kondrackiej zeszła lawina. Jak się okazało, porwała łącznie aż siedem osób, z czego dwie zostały zasypane. Kobietę, która była zasypana częściowo udało się wydobyć spod śniegu jeszcze przed interwencją ratowników TOPR. Drugą, po dwóch godzinach poszukiwań, znalazł pies lawinowy Björn. I chociaż poszkodowany zmarł w spzitalu, został odnaleziony żywy. Z tej okazji przypominamy nasz reportaż o psach lawinowych TOPR.
Artykuł z archiwum naTemat
Artykuł opublikowany pierwotnie 18 marca 2023 roku
Ich zimny nos to jedna z najlepszych rzeczy, jakie może zobaczyć osoba zasypana przez lawinę. Człowieka potrafią wyczuć pod kilkumetrową warstwą śniegu. O niezwykłych zdolnościach psów lawinowych w rozmowie z naTemat opowiadają ratownicy TOPR.
W piątkowe popołudnie w centrali Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego wyjątkowo panuje cisza. Część ratowników dyżuruje w tatrzańskich schroniskach, niektórzy są w bazie śmigłowca TOPR, inni czekają na wezwanie w centrali.
W budynku na ul. Piłsudskiego w Zakopanem jest Tomasz Kamiński, ratownik TOPR, przewodnik psa lawinowego Björna. Jeżeli spadnie lawina, 2,5-letni owczarek holenderski będzie szukał zasypanych.
Björn to średniej wielkości pies o ciemnym umaszczeniu. Na zewnątrz skacze i biega wokół Tomasza. Dla psa zabawa w przeciąganie i aport to tylko rozrywka. Dla Tomasza to ważna część szkolenia.
– To mit, że psy wiedzą, że przeszukując lawinisko, ratują komuś życie. Psy przeszukują lawinę, bo myślą, że pod śniegiem jest ktoś, kto ma zabawkę i chce się z nimi pobawić. Tego uczymy ich w trakcie szkolenia – zdradza Kamiński.
Nie każdy pies nadaje się do TOPR
Björn, chociaż nie zdaje sobie z tego sprawy, od 2022 roku dba o bezpieczeństwo ludzi w górach. Jest jednym z 7 psów lawinowych pracujących w TOPR. Oprócz niego "psie dyżury" pełnią Bob, Blaki, Has, Krom, Pixel i Grey.
Żaden z nich nie jest mitycznym bernardynem z beczułką rumu. – Pies takich gabarytów zapadałby się w śniegu – tłumaczy Łukasz Zubek, Kierownik Sekcji Psów Lawinowych TOPR, przewodnik psa Boba.
– Preferowane rasy psów lawinowych w TOPR to owczarki holenderskie, belgijskie, niemieckie i border collie. Nasze psy muszą być wytrzymałe, silnie zmotywowane do pracy i współpracy z człowiekiem – tłumaczy.
Łukasz Zubek podkreśla, że w TOPR żaden pies nie przechodzi "na ładne oczy". – Nie szukamy psów w hodowlach wystawowych. Interesują nas wyłącznie linie użytkowe. Dla nas liczy się psychika psa, to, czy on jest ładny, nie ma znaczenia.
– W wieku około ośmiu tygodni jedziemy do hodowli i wykonujemy testy predyspozycji szczeniąt do pracy. Sprawdzamy m.in. ich chęć do kontaktu z człowiekiem, czy nie są lękliwe – tłumaczy Łukasz Kiecoń, ratownik TOPR, przewodnik psa Blakiego.
Każdego szczeniaka czeka ciężkie szkolenie
Po zdaniu testów szczeniak trafia w szeregi TOPR i rozpoczyna szkolenie. Ma wtedy 8-9 tygodni. Ratownicy przywożą go w Tatry i stawiają na ziemi. Pies musi poznać wszystkie elementy środowiska, w którym będzie w przyszłości pracował, różne rodzaje podłoża, zapachy.
Ratownicy nie rzucają psów na głęboką wodę. Działają metodą małych kroków. Stopniowo oswajają psy z zapachem i widokiem dzikiej zwierzyny: kozic, saren, jeleni, świstaków, a także z przebywaniem w tatrzańskich schroniskach, jazdą samochodem terenowym, skuterem śnieżnym i quadem.
– Praca na lawinie to tylko część umiejętności potrzebnych do tego, żeby znaleźć osobę zasypaną.
Później czworonogi uczą się jeżdżenia koleją krzesełkową, latania śmigłowcem oraz desantów. To ostatnie sprawia im szczególny problem. Nawet ludzie boją się śmigłowca, co dopiero psy.
– Dla psa śmigłowiec jest wielką huczącą maszyną. Dla psów to trudne, dlatego socjalizację należy zacząć wcześnie i bardzo ostrożnie wykonywać kolejne kroki. Psy uczą się z czasem schematu, że lot śmigłowcem poprzedza najlepszą możliwą nagrodę, czyli zabawę. Większym problem są desanty – mówi Kiecoń.
– Mój pies podróż śmigłowcem traktuje jak przejażdżkę autem. Kładzie się, chce wystawiać głowę przez otwartą szybę, latają mu uszy, ale desantów nie lubi – potwierdza Łukasz Zubek, kierownik Sekcji Psów Lawinowych TOPR.
fot. Bartek Bera
W wieku kilku miesięcy czworonogi rozpoczynają szkolenie lawinowe. W tym celu przewodnicy wykorzystują innych ratowników TOPR, których nazywają "pozorantami". Ich zadanie polega na udawaniu osoby zasypanej śniegiem.
Początkowo pozoranci chowają się za zaspą, a kiedy pies ich znajdzie, uczony jest sygnalizacji poprzez szczekanie. Pies za znalezienie "zasypanej" osoby jest wynagradzany zabawą.
Z czasem przewodnicy utrudniają psom zadanie i ukrywają pozorantów w wydrążonym w śniegu tunelu, do którego psy za nimi wskakują. Na kolejnym etapie szkolenia pozoranci są zakopywani płytko w śniegu, a pies ma za zadanie ich znaleźć.
Momentem kulminacyjnym szkolenia jest ukrycie pozoranta w zakopanej głęboko w śniegu rurze. Dodatkowo ugniata się śnieg ratrakiem, żeby pies nie widział różnicy w poziomie podłoża. Im bardziej zaawansowany pies, tym głębiej schowany pozorant.
– W śniegu i na powierzchni ukrywamy też różne fanty, które mają zmylić psa, np. plecak, rękawiczkę lub kiełbasę – zdradza Kiecoń. – Pies jest nauczony, że ma szukać zapachu człowieka – tłumaczy ratownik.
Tomasz Kamiński, przewodnik Björna, zaznacza, że pies musi być stale zmotywowany. – Raz na jakiś czas cofamy się w trudności szkolenia, aby pies mógł łatwiej znaleźć pozoranta. Podnosi to jego motywację.
Po trwającym około dwóch lat szkoleniu pies, jeśli jest na to gotowy, przystępuje do egzaminu wewnętrznego TOPR przeprowadzonego pod okiem komisji i na zasadach ściśle określonych w regulaminie.
Taki egzamin powtarza się co roku. Jeżeli pies go nie zda, nie może służyć.
Turystów zaskakuje widok psów
Ratownicy pilnują, żeby w trakcie procesu socjalizacji i habituacji, a także podczas pracy, psy nie były rozpraszane przez narciarzy i turystów.
– Ludzie cmokają do naszych psów, chcą je karmić i głaskać bez pytania o zgodę. Nieważne, że pies ma na sobie kamizelkę TOPR i jest w pracy. To zdarza się również w trakcie treningów.
– To bardzo uciążliwy problem podczas pracy ze szczeniakiem lub młodym psem, choć mamy pełną świadomość, że po prostu wynika to z niewiedzy – żali się Kiecoń.
Z podobnymi sytuacjami regularnie ma do czynienia Łukasz Zubek. – Ostatnio małe dziecko głaskało mojego psa, a matka stała obok. Zaapelowałem do niej, żeby nie pozwalała dziecku głaskać obcych psów, bo to niebezpieczne. Obraziła się – rozkłada ręce.
Zdarza się, że ludzie dziwią się i protestują przeciwko obecności psów w górach. Łukasz Kiecoń na takie zarzuty odpowiada, że chodzenie z psem w góry nie jest przywilejem ratowników, lecz ich obowiązkiem.
Tomasz Kamiński dodaje, że to nie jest tak, że można przywieźć psa wyszkolonego na nizinach i kazać mu pracować w górach. Takiego psa rozpraszałyby zapachy, turyści, narciarze. Psy lawinowe TOPR muszą czuć się w górach jak w domu.
– Między innymi dlatego chodzimy z naszymi psami po górach również latem. W ten sposób dbamy o ich formę i uczymy poruszania się w trudnym górskim terenie – tłumaczy ratownik.
Psy lawinowe to nie jest przeżytek
W TOPR obowiązuje rotacyjność funkcji. Oznacza to, że przewodnicy psów lawinowych nie zawsze są na zmianie "psiarczyka". Według grafiku taką funkcję pełni minimum jeden przewodnik. Dziś jest to Tomasz Kamiński, ale w centrali TOPR jest też Bob, pies Łukasza Zubka.
– Mamy możliwość zabierania ze sobą psów do pracy i z niej korzystamy, ponieważ wolimy, żeby nasze psy były z nami, niż bez nas. W wolnych chwilach możemy je szkolić, a w razie potrzeby, możemy ich "użyć" – tłumaczy Zubek.
Ratownik przyznaje, że zawsze zabiera swojego psa na dyżur w schronisku.
– Jeśli mam dyżur w Morskim Oku i zejdzie tam lawina, mój pies będzie na miejscu pierwszy. Pozostała część ekipy doleci z centrali w ciągu 20-30 minut. Będzie to pies z grafiku, medyk i osoby odpowiedzialne za system Recco i detektor.
Zapytałam ratowników, czy w obliczu nowoczesnych technologii wykorzystanie psów lawinowych ma rację bytu. Ratownicy jednym głosem odpowiedzieli, że tak. Co więcej, uważają, że elektronika nigdy do końca nie wyprze psów.
– Pomimo szeregu dostępnych technologii psy lawinowe są wykorzystywane w pogotowiach ratunkowych na całym świecie. Są szczególnie ważne, gdy poszkodowani nie mają detektorów albo nie trafi ich Recco – tłumaczy Tomasz Kamiński, przewodnik Björna.
Łukasz Zubek dodaje, że kluczowe znaczenie dla poszkodowanych ma czas, a pies przeszuka lawinisko o wiele szybciej, niż sondujący je ludzie. Zastrzega jednak, że lepiej nie powierzać swojego życia psom, tylko się szkolić.
– Statystycznie człowiek po zasypaniu przez lawinę ma 18 minut na przeżycie. Większość osób, które przeżyły lawinę, to osoby zlokalizowane i odkopane przez swoich partnerów lub świadków – informuje ratownik.
Ich życia są intensywne, ale szczęśliwe
Łukasz Zubek, szef Sekcji Psów Lawinowych TOPR, wyjaśnia, że żeby zostać przewodnikiem czworonoga, po pierwsze, trzeba być ratownikiem. – Nie ma czegoś takiego jak ekstra funkcja przewodnika psa, który jest poza organizacją – tłumaczy.
– Każdy z nas, zanim został przewodnikiem, musiał służyć, jako pozorant, żeby zobaczyć, jak praca z psem wygląda, a przede wszystkim, że to zajęcie na pełen etat. Nie trzymamy psów w klatkach i nie wypuszczamy ich, gdy spada lawina. Zajmujemy się nimi cały rok.
Tomasz Kamiński zdradza, że psy lawinowe TOPR mieszkają ze swoimi przewodnikami w domach, są częścią ich rodzin. Ratownik uważa, że wzmacnianie więzi na polu prywatnym przekłada się na wspólną pracę. – Nasze psy ufają nam na każdym polu.
Mężczyzna przyznaje, że praca przy lawinach jest dla psów bardzo ciężka i ratownicy mają tego świadomość. – Każdy z nas chucha i dmucha na swojego psa. Dbamy o ich komfort psychiczny i termiczny podczas szkoleń i działań ratowniczych – mówi Kamiński.
Większość psów przechodzi na zasłużoną emeryturę w wieku ok. 9 lat, ale są takie, które pracują w TOPR znacznie dłużej.
– Wszystkie nasze psy mają taką starość, na jaką zasługują. Emeryturę spędzają w naszych domach. Nie wyobrażamy sobie, by było inaczej.
Ratownicy zdradzają, że wszystkie koszty związane z zakupem psa, jego szkoleniem i wyposażeniem pokrywa TOPR. Sponsorem Sekcji Psów Lawinowych TOPR jest firma Royal Canin, która dostarcza psom m.in. suplementy diety oraz karmę. Oprócz tego każdy pies ma zapewnioną darmową opiekę weterynaryjną.
Ogromną rolę w funkcjonowaniu TOPR odgrywa Fundacja Ratownictwa Tatrzańskiego TOPR – stowarzyszenie założone przez ratowników tatrzańskich posiadające status Organizacji Pożytku Publicznego, którego głównym celem jest wsparcie i rozwój ratownictwa górskiego na terenie Tatr Polskich.
– Ze środków fundacyjnych zakupiono psom i ratownikom specjalistyczne wyposażenie, m.in. obroże z GPS, ułatwiające pracę z psem przy poszukiwaniach oraz zapewniające naszym zwierzętom dodatkowe bezpieczeństwo np. w nocy. Fundacja dofinansowała częściowo zakup busa przystosowanego do bezpiecznego i komfortowego transportu psów – mówi Łukasz Kiecoń.
– Jeżeli ktoś chce wesprzeć TOPR, nas i nasze psy, prosimy o przekazanie 1,5% Fundacji TOPR lub można wpłacić środki bezpośrednio na konto fundacji. Przy okazji bardzo serdecznie dziękujemy tym, którzy już nas wspierają – zachęca ratownik.
Kiecoń zaznacza jednak, że są rzeczy, za które nie da się zapłacić pieniędzmi. To czas i zaangażowanie ratowników, którzy wzięli pod opiekę swoje psy. – To bardzo duża odpowiedzialność, ciężka praca, ale też ogromna satysfakcja – kończy rozmowę z naszym portalem.
Czytaj także: https://natemat.pl/357227,tak-wyglada-praca-topr-ratownicy-gorscy-szczerze-o-swoim-zajeciu