„Proszę księdza, zgrzeszyłem, bo wyrzuciłem śmieci do lasu”. Tak wkrótce może wyglądać spowiedź

Patrycja Wszeborowska
W perspektywie nadchodzącej katastrofy klimatycznej wszystkie ręce powinny znaleźć się na pokładzie. A zwłaszcza takie, które mają szansę na wprowadzenie realnej zmiany. Zaś mało która instytucja może poszczycić się tak gigantycznym wpływem na ludzi, jak Kościół katolicki - któremu do tej pory z ekologią nie zawsze było po drodze. Na szczęście się to zmienia i istnieje prawdopodobieństwo, że w przyszłości wierni będą spowiadać się z grzechów ekologicznych.
Możliwe, że wkrótce katolicy będą spowiadać się z popełnienia grzechu ekologicznego. 123rf.com

Ekologia w oczach Kościoła katolickiego

Kościół katolicki i ekologia? Z moich prywatnych doświadczeń brzmi to jak oksymoron. Z czasów studenckich pamiętam, kiedy będąc praktykującą katoliczką, usłyszałam grzmiący z ambony głos księdza, który wegetarian i ekologów nazwał dewiantami przytulającymi się do drzew.

Dowodził, że weganizm jest niebezpieczny, bo stawia zwierzęta ponad człowieka, a to prędzej czy później doprowadzi do wypaczeń. Według niego więcej szacunku do zwierząt to mniej szacunku do ludzi, a od tego tylko krok do poddawania w wątpliwość wartości ludzkiego życia i zalegalizowania aborcji.


No i przecież Jezus też nie był wegetarianinem, bo jadł ryby, co jasno wskazuje Pismo Święte.

W swoich doświadczeniach związanych z Kościołem i ekologią nie byłam odosobniona.

– Wielokrotnie w swoim rodzinnym mieście słyszałam na kazaniach, że ekolodzy doprowadzą nasze państwo do ruiny, bo chcą zakazać palenia węglem, który jest przecież naszym dobrem narodowym – wspomina pochodząca z Górnego Śląska Kamila (imię na prośbę zostało zmienione).
– Niestety, ale również znam przypadki nieprzychylności wobec ekologii reprezentowane przez osoby związane z Kościołem katolickim. Na szczęście z roku na rok zdarzają się one coraz rzadziej – mówi nam Mateusz Piotrowski ze Światowego Ruchu Katolików na rzecz Środowiska (ŚRKŚ).

Jak wyjaśnia, wrogość wobec tematów klimatycznych wynika z faktu, że środowiska katolickie i konserwatywne obawiają się, że ekologia musi iść w parze z tzw. progresywnymi zmianami obyczajowymi.

– W powszechnym obiegu często te same środowiska i osoby popierają znaczącą liberalizację prawa aborcyjnego i kwestie związane z ochroną klimatu. A że debata polityczna jest silnie spolaryzowana, to przypisanie jakiegoś tematu jednej stronie partyjnego sporu jest bardzo łatwe. W efekcie budzi to nieufność wobec ekologii i spowalnia proces wdrażania jej w działania Kościoła – tłumaczy Piotrowski.

„Dla wielu duchownych ekologia jest synonimem nowej religii o rdzeniu wybitnie antychrześcijańskim. Postrzegana jako domena lewaków, ekoterrorystów, zwolenników aborcji i eutanazji, budzi niechęć i lęk. Groteskowa obietnica, jaką przy okazji sporu o Dolinę Rospudy złożył ksiądz jednej z podaugustowskich parafii, obiecując, że gdy we wsi pojawią się ekolodzy, zacznie bić w dzwon na trwogę, przestaje być śmieszna, jeśli zdamy sobie sprawę, że podobnie myśli wielu duchownych. O. Jacek Salij, który ostrzegając przed ekologami, przypomina w swojej książce „Gwiazdy i ludzie”, że Hitler był wegetarianinem, wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego ks. Tadeusz Guz porównał ekologów do nazistów” – pisał dla „Gazety Wyborczej” Michał Olszewski.

– Ekologizm to ideologia mająca swoje korzenie w marksizmie i prowadzi do pogańskiego szamanizmu, panteizmu oraz jest sama w sobie grzechem przeciwko pierwszemu przykazaniu. Ekologia to szanowanie środowiska naturalnego i jest kwestią kultury osobistej, a nie ideologii lub teologii – mówi Jacek (imię na prośbę zostało zmienione), który deklaruje się jako praktykujący katolik.

Spytani przez nas katolicy ekologii nie traktują jako kwestii wiary, a kultury czy dobrego wychowania. – Ekologia to jest dla mnie zdrowy rozsądek i szacunek do świata, a nie jakaś ideologia sama w sobie – mówi Basia z Warszawy, która stara się na co dzień segregować śmieci, nie marnotrawić jedzenia i ograniczać spożywanie mięsa.

– Człowiek powinien odnosić się z szacunkiem i miłością wobec natury, Ziemi. Coraz wyraźniejsze jest to, że ludzie muszą zmienić swoje podejście do życia, nauczyć się żyć bardziej ekologicznie a przede wszystkim ograniczyć konsumpcję. Nie wyznaję jednak radykalnej ekologii, która podważa hierarchię stworzenia – zaznacza Iwona.

Mięsko na talerzu księdza

Próżno też doszukać się w Kościele opcji wege. Choć klimatolodzy podkreślają, że dla pojedynczych osób najefektywniejszym sposobem na zatrzymanie zmian klimatycznych jest drastyczne ograniczenie pokarmów odzwierzęcych, księżom bardzo trudno jest zrezygnować z jedzenia mięsa.
„Menu (księży, przyp. red.) jest przede wszystkim mięsne: ziemniaki z „mię­skiem”, spaghetti z „mięskiem”. Chyba że ksiądz ma problemy zdrowotne i dostał zalecenie, by mięso ograniczać. (…) Nie chcę mówić, że żaden ksiądz nie jest wegetarianinem; lecz nawet gdyby był, myślę, że będzie to jego prywatna, cicha sprawa. Ale ja żadnego księdza wegetarianina nie znam” – mówił w książce „Nieboskie stworzenia” Tomasz Jaeschke, były duchowny i jedyny duszpasterz zwierząt w Europie - animalpastor.

Paradoksalnie w biblijnym opisie stworzenia człowieka nie ma ani słowa o tym, że pożywieniem dla niego powinny być zwierzęta. Za to wyraźnie zaznaczono, że pokarmem dla ludzi mają być „wszelka roślina przynosząca ziarno po całej Ziemi" oraz "wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie”. (Rdz 1,29)

Podejście Boga zmienia się po wygnaniu człowieka z raju. Po zesłaniu na Ziemię potopu Jahwe przemówił do Noego: "Wszystko, co się porusza i żyje, jest przeznaczone dla was na pokarm, tak jak rośliny zielone, daję wam wszystko. Nie wolno wam tylko jeść mięsa z krwią życia". (Rdz. 9,3-4) Jasne jest zatem, że spożywanie mięsa jest efektem grzechu pierworodnego.
Księża zwykle są mięsożercami. Na parafiach stoły uginają się od mięsnych potraw.123rf.com
Dodatkowo w Księdze Wyjścia piąte przykazanie brzmi "Nie zabijaj". Nie ograniczono go wyłącznie do ludzi, nie dodano gwiazdki *"nie dotyczy zwierząt", zatem można przypuszczać, że Bogu nie w smak jakiekolwiek zabijanie. Dosadny jest także fragment Księgi Koheleta: "Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt, bo wszystko jest marnością". (Koh 3,19)

Jak to się zatem stało, że Kościół popiera zabijanie i jedzenie zwierząt, których nie dość, że nie przewyższamy w oczach Boga, to jeszcze dostaliśmy pod opiekę? Możliwe wytłumaczenia mogą być dwa.

Po pierwsze: według Księgi Rodzaju Bóg powiedział mężczyźnie i niewieście, że mają „panować” nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi. Samo pojęcie „panowania” nie mówi, co prawda, o zjadaniu zwierząt, jednak pozostawia dość szerokie pole do nadużyć. Skoro „panujemy”, to możemy zrobić ze zwierzęciem, co nam się żywnie podoba, czyli na przykład je zjeść.

Po drugie: już przed wiekami Kościół odciął zwierzęta od Boga, pozbawiając ich prawa do posiadania duszy. Tym samym przyjął kartezjuszowskie spojrzenie na zwierzęta jako bezrozumne - ponieważ nieposługujące się mową ani nieposiadające zdolności do twórczego działania - maszyny, urządzenia mechaniczne.

„Zaskakującą konsekwencją chrześcijańskiej doktryny odmawiającej zwierzętom duszy, jest w filozofii Kartezjusza teza, że nie mają one także świadomości. Są tylko maszynami, automatami. Nie doświadczają ani przyjemności, ani bólu, ani w ogóle niczego. Mogą piszczeć kaleczone nożem, mogą wić się, by uniknąć kontaktu z rozpalonym żelazem, nie znaczy to jednak wcale, że odczuwają wtedy ból” - przypomina Peter Singer w swojej książce „Wyzwolenie zwierząt”.

W podobnym tonie, co Kartezjusz, wypowiadał się święty uczony Tomasz z Akwinu: "Wyklucza się jako pomyłkę, że grzechem jest zabijanie nierozumnych zwierząt, gdyż przewidziane są one przez opatrzność bożą przy wyposażeniu natury i dane dla ludzi. Dlatego bez poczucia niesprawiedliwości człowiek zabija je na swój pożytek lub wykorzystuje w inny sposób".
W efekcie zwierzęta przez wieki były traktowane jako bezduszne przedmioty, które bez skrupułów można było spożywać - jednak głównie wśród bogatszych warstw społecznych, takich jak arystokracja i kapłaństwo, których na mięso było stać.

Dopiero niska cena mięsa z wątpliwej etycznie hodowli przemysłowej pozwoliła na jego masowe spożywanie. Lecz mimo haniebnego traktowania zwierząt w wielkoprzemysłowych gospodarstwach, sprawa od lat zostaje okryta zasłoną milczenia ze strony katolickich patriarchów. Widać to po liczbie dni postnych w Kościele - podczas gdy w średniowieczu zalecano ścisłe przestrzeganie około 200 dni postnych, dziś dyspensa goni dyspensę.

Grzech ekologiczny

Kiedy więc papież Franciszek opublikował swoją „zieloną” encyklikę Laudato si, a niedługo później zaproponował wprowadzenie do Katechizmu grzechu ekologicznego, czyli czynów przeciwko naturze wymierzonych w nasz wspólny dom, środowiska zajmujące się ekologią i kwestiami prozwierzęcymi przyjęły to z olbrzymim entuzjazmem.

– W rzeczywistości papież Franciszek nie jest pierwszym papieżem, który mówi o ekologii. Już Jan Paweł II w latach 90. głośno i wyraźnie mówił o potrzebie ekologicznego nawrócenia i wpływie człowieka na globalne ocieplenie. Mocnym przykładem jest również Benedykt XVII, który jeszcze jako kardynał negatywnie wypowiadał się na temat hodowli przemysłowej i był nazywany „zielonym papieżem” – przypomina Mateusz Piotrowski z ŚRKŚ.

Mimo to kwestia wprowadzenia do Katechizmu grzechu ekologicznego na obecną chwilę ucichła. Nasze zapytanie na temat postępu prac w tym kierunku skierowane do polskiego przedstawicielstwa w Watykanie do chwili publikacji tego tekstu pozostało bez odpowiedzi.
Trudno więc na razie powiedzieć, jak grzech ekologiczny będzie wyglądał w praktyce. Czy do „czynu przeciwko naturze” będzie należało cotygodniowe wywożenie śmieci do lasu przez sąsiada? Palenie w piecu śmieciami? A może jedzenie mięsa z hodowli przemysłowych?

– Z perspektywy chrześcijańskiej ważne jest, by nie obciążać poczuciem winy i grzechami wyłącznie pojedynczych osób. Jasne, rachunek sumienia jest istotny, ale o wiele większy impakt na powstrzymanie kryzysu klimatycznego wywrze wezwanie do odpowiedzialności wielkich koncernów, które dziś przerzucają ją na konsumentów – mówi Piotrowski.

Kościół coraz bardziej eko

Piotrowski przekonuje również, że dziś w Kościele proekologicznych przykładów nie brakuje. Sam Światowy Ruch Katolików na rzecz Środowiska, nazywany również Laudato Si Movement, jest tego najlepszym dowodem.

– Zainicjowany przez nasz ruch program Zielone Parafie otrzymał oficjalny patronat Konferencji Episkopatu Polski, dzięki czemu informacje, takie jak program wymiany pieców, mają szansę dotrzeć do osób najbardziej potrzebujących. Dzięki poparciu biskupów treści ekologiczne stają się w konserwatywnych środowiskach o wiele bardziej wiarygodne i warte wprowadzania w życie, niż gdyby zostały zaprezentowane przez media, na które te osoby patrzą nieprzychylnie – wyjaśnia członek Laudato Si Movement.

Zaznacza jednak, że w prezentowaniu takich treści najważniejsza jest sprawiedliwość społeczna. Jak wskazuje, ekologia często przeraża ludzi z biedniejszych kręgów społecznych, ponieważ odbierana jest jako „wymyślona przez Zachód” drastyczna transformacja, która z dnia na dzień pozbawi wielu ludzi - górników, rolników - pracy zarobkowej.https://natemat.pl/295241,kosciol-a-ekologia-ks-guzialek-zamontowal-krzyz-z-paneli-fotowoltaicznych– Z tego powodu ekologia nie może być ofertą odrzucającą i wykluczającą. Nasz ruch kładzie nacisk na budowanie dialogu między ruchem ekologicznym a związkami zawodowymi. Zaś dzięki temu, że mamy poparcie Kościoła, stajemy się godnymi zaufania osobami dla środowisk konserwatywnych, które tej zmiany się obawiają – opowiada Piotrowski.

ŚRKŚ to niejedyny przykład proklimatycznych działań Kościoła w Polsce. „Gość Niedzielny”, który jest gazetą z największą siecią dystrybucji i nakładem w Polsce zaangażował się ostatnio w kampanię dotyczącą jakości powietrza. Na dachach kościołów mnożą się panele fotowoltaiczne, a na parafialnych działkach coraz częściej stają beczki na deszczówkę.

– Parafie w małych miejscowościach są często punktem odniesienia dla parafian, dzięki czemu po powrocie do domu podobne zmiany mogą oni wprowadzić u siebie – cieszy się Piotrowski.

Zauważa, że wśród praktykujących katolików jest coraz więcej osób przejmujących się ekologią i dbającą o klimat. – Koniec końców kwestie ekologiczne dotyczą nas wszystkich: wierzących i niewierzących, prawicowych i lewicowych.