Myśliwa o zabijaniu zwierząt: "Nazywają mnie morderczynią, ale tylko ja wiem, ile mnie to kosztuje"
Wzbudza kontrowersje. Zabija zwierzęta. Chociaż dla wielu jest barbarzyńcą albo potworem, nie boi się mówić o tym, co robi, otwarcie. Problem w tym, że niewiele osób chce słuchać. Myśliwa Aniela Mikulewicz w rozmowie z naTemat szczerze opowiada, dlaczego zdecydowała się polować i co czuje, kiedy mierzy z broni do sarny.
To pytanie słyszę ciągle. Niewinność zwierzęcia to jest coś, co człowiek mu nadał. Sarna nie jest winna czy niewinna. Bo jeżeli sarna jest niewinna za to, że jest ładna, a świnia jest brzydka i za to jest winna, i to oznacza, że można ją hodować w chlewni, to ja się pytam o co tu chodzi. Człowiek personifikuje przyrodę.
Jeśli ludzie oglądają zdjęcia, na których widać myśliwych nad stertą martwych zwierząt... dziwisz się, że to może szokować?
Mnie to nie bulwersuje. Ja się w tym wychowałam, to po pierwsze. Mój ojciec był myśliwym, więc miałam to na co dzień. To nie zrobiło ze mnie bezdusznego człowieka, który bezrefleksyjnie patrzy na śmierć. Ludzie z miasta idą do sklepu, kupują mięso i nie widzą śmierci.
Ludzie mnie pytają dlaczego te tusze parują, że to takie potworne, ale tak to wygląda. Żeby się mięso nie zaparzyło, musimy je na miejscu od razu wypatroszyć, bo ono po godzinie nie będzie się nadawało. To, co mówię, jest drastyczne. Wiem, ale wiem też, że ta śmierć bardzo dużo mnie kosztuje, także emocjonalnie. Dlatego to mięso jest dla mnie bardzo cenne. Ja je szanuję.
Szanujesz mięso?
Znam wartość mięsa, które jest na stole. Wiem, ile psychicznie i fizycznie kosztuje zabicie zwierzęcia. Nie kupuję taniego mięsa, bo dla mnie to mięso jest bezwartościowe. Śmierć, którą poniosły te zwierzęta, została sprowadzona do 5 czy 6 złotych za kilogram kiełbasy.
To jest coś potwornego. Poza tym przecież wiadomo, że rosół nie bierze się z kostki rosołowej. Od zawsze tak jest. Gospodyni na wsi musiała zabić kurę, żeby był obiad. Ona wiedziała, że odbieranie życia zwierzęciu nie jest czymś fajnym.
W Polsce jest około 4 tysięcy kobiet myśliwych•Fot. Dominik Sadowski / Agencja Gazeta
12 lat temu.
To było trudne?
Nie. Pierwszy strzał myśliwy traktuje jak ogromny sukces. To jest sprawdzenie swoich umiejętności, czy ja potrafię polować. To jest test. Niektórzy myśliwi go nie przechodzą. Nie są w stanie strzelić, nie są w stanie uśmiercić zwierzęta. Ja to umiem, ja to robię. Sprawdziłam się. Mój sukces to też to, że wiem skąd pochodzi mięso w lodówce. Zrobiłam wszystko żeby cierpienie zwierzęcia skrócić do minimum.
Lubisz zwierzęta?
Tak. Wszyscy przeciwnicy łowiectwa myślą, że my nie kochamy zwierząt, że nimi gardzimy i że ich nie szanujemy. To jest nieprawda. Ja mówię za siebie i jako kobieta, bo to jest trochę inaczej jak kobieta poluje, a mężczyzna poluje.
Myśliwy musi z szacunkiem traktować zwierzę. Ono oddało życie po to, żeby człowiek mógł zjeść. Po każdym polowaniu składamy im hołd, dziękujemy, że oddały życie dla naszych rodzin.
Skoro powiedziałaś, że lubisz zwierzęta, to jak później możesz patrzeć na martwe zwierzę i dalej polować?
Uczucia i emocje, jeśli chodzi o pozyskiwanie mięsa, mają tutaj najmniejsze znaczenie. Zwierzę daje nam mięso. Oczywiście nie jesteśmy z kamienia. Mnie to kosztuje bardzo dużo zdrowia psychicznego. To nie jest tak, że bezdusznie naciskam na spust i po prostu cieszę się, że to zwierzę nie żyje.
Kobieta inaczej podchodzi do polowania?
Ona bardziej praktycznie podchodzi do polowania. Kobieta idzie do łowiectwa głównie dla mięsa. Pierwszą podstawową potrzebą jest potrzeba przyniesienia mięsa do domu. Zdrowego, ekologicznego i pełnowartościowego.
Wiem skąd to mięso pochodzi. My nie polujemy dla trofeum, dla skóry, dla paru kości. To nie jest zabawa. Chociaż oczywiście znajdą się tacy, dla których polowanie to hobby.
Myśliwi deklarują, że polowanie to nie rozrywka•Fot. Dominik Sadowski / Agencja Gazeta
Ludzie myślą, że polujemy, bo zabijanie daje nam satysfakcję. Myśliwy nie poluje dla zabijania, po to, żeby sobie postrzelać. Mamy strzelnice i tam się doskonalimy, żeby te strzały były jak najbardziej celne, żeby skrócić cierpienie zwierzęcia. Zdarzają się przypadki, że nie trafimy.
To jest też dla mnie wielki ból. Kobieta w myślistwie bardzo pilnuje pewności strzału. Ja chcę być bardzo bardzo pewna, że strzał to zwierzę uśmierci na miejscu, a nie ono się będzie potem męczyło. Nam na tym nie zależy. Zawsze to przeżywam. To jest problem. Problem natury etycznej, moralnej, że zwierzę z mojego powodu cierpi.
Dlatego jeśli pytasz mnie, co ja czuję, kiedy idę na polowanie, to moja satysfakcja, a nie przyjemność polega na tym, że potrafię pozyskać mięso i wychodzę z lasu z łupem. Moja przyjemność wynika z sukcesu, że przyniosłam to mięso, że mam zdolności, że potrafię upolować i wtedy bliscy mnie doceniają.
Myśliwi mają mnóstwo przeciwników i nic nie zapowiada zmian.
Będzie coraz gorzej. Dyskusja jest strasznie emocjonalna i sprowadzona do opluwania się. Przeciwnicy nie chcą słuchać argumentów i czasami nam też puszczają nerwy. Mi ostatnio bardzo często. Myśliwi już nie wytrzymują.
Jakie słyszysz komentarze?
Jestem wyzywana od morderców, barbarzyńców. Ludzie próbują odebrać myśliwemu człowieczeństwo. Mnie nazywa się czymś. Bo pani jest nieludzka i zabija zwierzęta. Jestem wyobcowana ze społeczeństwa tylko dlatego, że chcę jeść. Niektórzy mówią, że życie zwierzęcia jest ważniejsze niż moje. Ludzie jedzą mięso od zarania dziejów. Oczywiście jestem przeciwna przemysłowi zabijania w dużych fermach. Uważam, że jemy zdecydowanie za dużo mięsa. Wystarczy jeśli będziemy dwa razy w tygodniu jedli i to wystarczy.
Jednak nie trzeba uczestniczyć w zabijaniu zwierząt.
Można nie być myśliwym, można nie polować, można iść do sklepu. Ok, to jest wielki przywilej, że ludzie nie muszą w tym uczestniczyć. Ty nie musisz tego robić ale powinno się szanować kogoś, kto za innych zrobił coś niefajnego. Ci inni z tego korzystają. Nie powinno się krytykować kogoś, kto poluje za mnie.