Są trzy typy właścicieli pytonów. Dla jednych to obrzydlistwo, dla innych sens życia
Choć brzmi jak absurd, cała Polska od kilku dni żyje poszukiwaniami pytona tygrysiego nad Wisłą. W środę po dwóch tygodniach znaleziono również zaginionego boa dusiciela z Bydgoszczy. Kim są właściciele tych obrzydliwych bestii? Można wyróżnić trzy typy hodowców.
Bartek Gorzkowski dowodzi ekipie Egzotarium w Lublinie – pierwszego schroniska dla egzotycznych zwierząt w Polsce. Bartek dzieli właścicieli węży na trzy kategorie. Pierwsza to prawdziwi terraryści – ludzie szczerze kochający węże, którzy posiadają ogromną wiedzę i doświadczenie w hodowli zwierząt. Do takich osób zdecydowanie zalicza się Marilyn Rosa, przewodząca inicjatywie Reptile Expo. W swojej działalności Marilyn zajmuje się porzuconymi zwierzętami egzotycznymi. Prowadzi zajęcia edukacyjne z ich udziałem, mające na celu podniesienie świadomości ludzi na temat takich gatunków.
Porzucona trzódka Marilyn.•Fot. Marilyn Rosa
"Panika w mediach, histeryczne wypowiedzi tak jakbyśmy mieli do czynienia z tygrysem, są nieuzasadnione. Istnieje realne niebezpieczeństwo, wtedy gdyby ktoś aktywnie drażnił węża lub przypadkowo znalazł się bezpośrednio w zasięgu jego pyska" – uspokajał na swoim Facebooku Robert Maślak z Instytutu Zoologicznego Uniwersytetu Wrocławskiego.
Nie taki pyton straszny jak o nim mówią
Czterometrowy potwór, przed którym Maryla Rodowicz musi chować swoje koty jest łagodny jak krówka? Co więcej, jego hodowla nie wiąże się z większym niebezpieczeństwem niż zajmowanie się psami uznawanymi w Polsce za rasy niebezpieczne. – Pyton tygrysi jest bardzo popularnym wyborem jeśli chodzi o dusicieli. Jego hodowla nie jest trudna – mówi naTemat Olga Pofelska, brygadzistka sekcji wiwarium warszawskiego zoo. – Jeżeli stworzy się odpowiednie warunki, hodowla pytona tygrysiego nie jest bardziej niebezpieczna niż hodowla owczarka środkowoazjatyckiego. Ani dla właściciela, ani dla węża – dodaje.
Pyton tygrysi to jeden z najczęściej kupowanych dusicieli.•Fot. Marilyn Rosa
Bezmyślność
Do tej ostatniej grupy można śmiało zaliczyć twojego kumpla, który zarzuca Facebooka zdjęciami gryzoni wkładanymi do terrarium, realizując swoje sadystyczne fantazje przy każdym karmieniu. Przez nieodpowiedzialność i głupotę takich ludzi cierpią tylko zwierzęta.
– W przypadku poszukiwanego od kilku dni pytona, jestem niemal pewna, że to historia z klasyki gatunku - co zrobić z wężem, kiedy zostawiamy pusty dom i wyjeżdżamy na wakacje. Ludzie mają problemy z zostawieniem komuś małych kotków, a co dopiero kilkumetrowy wąż – tłumaczy Marilyn Rosa. – Dlatego uważam, że ktoś totalnie nieodpowiedzialny wypuścił pytona, by pozbyć się problemu. Dla mnie, jako kogoś, kto hoduje ten gatunek od 20 lat, jest to po prostu nie do pomyślenia – dodaje.
Marilyn Rosa ze swoją porzuconą trzódką odwiedza różne miejsca w kraju.•Fot. Marilyn Rosa
Zdaniem Bartka Gorzkowskiego duży wpływ na tak bezmyślne zachowanie ludzi miał spadek cen niektórych egzotycznych gatunków, a także większa dostępność ich zakupu. – Młode osobniki można nabyć na giełdach za niewiele więcej niż 100 zł. Przez to gady coraz częściej trafiają w ręce nieodpowiedzialnych osób – tłumaczy założyciel lubelskiego egzotarium.
– Dopóki ze zwierzęciem wszystko jest w porządku, nie ma problemu. Gorzej kiedy zachoruje i okazuje się, że leczenie pięciokrotnie przekracza koszty zakupu zwierzęcia. Niestety ludzie słysząc taką informację, często wyrzucają swojego pupila na śmietnik. Tak samo dzieje się ze starymi osobnikami – dodaje.
– Kupić węża może każdy, ale nie wszyscy powinni. Cierpią na tym przede wszystkim zwierzęta. Nie wszyscy potrafią stworzyć właściwe warunki dla ich hodowli – mówi przedstawiciel hurtowni terrarystycznej Animals Live. – Nie jesteśmy firmą, która próbuje wciskać klientom zwierzęta "na chama". Często przestrzegamy rodziców albo wręcz zniechęcamy ich do zakupu tak dużych węży swoim dzieciom – zapewnia.
Historie o pytonach wyciągających się wzdłuż śpiących właścicieli, by zmierzyć czy dadzą radę połknąć człowieka w całości, można schować w klaser miejskich legend. Marilyn Rosa na każdej wystawie mierzy się z osobami, które zaklinają się, że opowieść zdarzyła się na ich dzielnicy. To, o czym warto pamiętać, to odpowiedzialne przygotowanie do zakupu zwierzęcia. Tak, by nie zrobić krzywdy wężowi i nie napędzić strachu kilku milionom ludzi śledzącym doniesienia o poszukiwaniu "potwora".