Panika nad Wisłą. Byliśmy tam, gdzie chowa się pyton. Są nowe ślady węża. "Miał pożreć jednego psa"
Gassy pod Konstancinem. Przeprawa promowa przez Wisłę na wysokości Karczewa. Tłumek rowerzystów i kierowców wskazuje na przybrzeżne zarośla i dopytuje: "Czy jest tam wąż? Gdzie jest?!". To nie jest szaleństwo na miarę dobrego filmu grozy. Pyton jest pod Konstancinem naprawdę, a w nocy znaleziono jego nowe ślady. O 14 zebrał się sztab kryzysowy powiatu piaseczyńskiego.
Na miejscu kilka patroli służb ratownictwa zwierząt, ekipa Polsat News. Po drugiej stronie przeprawy promowej wóz strażacki na sygnale i także tłumek ludzi, kilka samochodów. Idziemy w stronę przeprawy promowej. – Boicie się węża? – w tonie mężczyzny obsługującego prom pobrzmiewa lekka kpina.
"Pyton prawdopodobnie pożarł psa"
Nagle przedstawiciele służby ochrony i ratownictwa zwierząt krzyczą do siebie przez szczekaczkę. – Zginął pies! Pyton prawdopodobnie go pożarł! – nie wierzymy w to, co słyszymy. Podchodzimy do współpracownicy fundacji. Pytamy, czy wąż na pewno jest w pobliskim lesie. – Tak, jest! – brzmi żołnierska odpowiedź.
Wskazuje ręką na las i mówi, że to jakieś kilkadziesiąt metrów od nas – w zaskakująco przeciwnym kierunku do tego, gdzie znaleziono wylinkę (pomiędzy Gassami a Cieciszewem).
– Radzę nie wypuszczać się tam na spacer – mówi. Powtarza słowa kolegów o tym, że zginął pies, którego prawdopodobnie pożarł pyton. Trudno wyrokować, czy ta sensacyjna historia jest prawdziwa. Ale brzmi skutecznie, czyli odstraszająco. Bo nie widać śmiałka, który wypuściłby się w rejon, gdzie może przebywać wąż. Jest jeszcze widno. A na co dzień przechodzi tędy masa turystów, przejeżdżają setki rowerzystów.
Są nowe ślady węża
Mieszkańcy pobliskich miejscowości – chodzi o Gassy, Dębinę, Ciszycę, Czernidła, Łęg – proszeni są o zachowanie szczególnej ostrożności. Jak informowano wcześniej, zagrożone są przede wszystkim dzieci i zwierzęta domowe.
Patrole Służby Ochrony i Ratownictwa Zwierząt Animal Rescue w Gassach nad Wisłą, gdzie ma przebywać pyton tygrysi.•fot. Rafał Badowski/naTemat