Świnia jest tylko świnią. Dla większości z nas – anonimowym “źródłem” mięsa. Ale czasem potrafimy dostrzec w niej coś więcej niż tylko materiał na szynkę. Tak było, gdy niedawno internet podbił materiał o Olivierze – słowackim prosiaku szkolonym do roli pomocnika górskich ratowników. Wielu było zaskoczonych tym, że świnie potrafią “takie rzeczy”. Ale to tylko początek niespodzianek...
“Olivier, świnka z Żyliny, od trzech tygodni pod okiem specjalistów przechodzi kurs do tej pory zarezerwowany wyłącznie dla psów. Przyszły ratownik na razie reaguje na osiem podstawowych komend, ale za kilka tygodni powinien być wyszkolony, jak jego psi koledzy” – pisał “Kurier Lubelski” o sympatycznym prosiaczku, który za sprawą materiału TVN 24 stał się przed kilkoma dniami bohaterem polskiego internetu.
I choć wiele osób było bardzo zdziwionych tym, że świnie można tresować tak samo jak psy, eksperci nie widzą w tym nic dziwnego. Co więcej, niektórzy twierdzą, że tresować je jest znacznie łatwiej.
– To bardzo inteligentne zwierzęta – przekonuje dr inż. Tadeusz Blicharski z Polskiego Związku Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej "POLSUS". Ponieważ jednak na co dzień nie myślimy o nich w ten sam sposób, jak choćby o naszych psach czy kotach, z wielu “świńskich ciekawostek” nie zdajemy sobie nawet sprawy.
Świńska nuda, świński strach
W lutym polskie media obiegła informacja o tym, że Unia Europejska wymagać będzie od hodowców, by ich świnie “miały w czym ryć, co obgryzać, albo chociaż miały jakieś zabawki - na przykład drewniane klocki, albo piłkę” – pisał Onet.pl.
I choć wiele osób odebrało te doniesienia jako “kolejny wymysł biurokratów z Brukseli”, zarówno ówczesny minister rolnictwa, jak i eksperci zapewniają, że “materiały manipulacyjne angażujące uwagę” (jak dokładnie określa się te świńskie “zabawki”), to dobry pomysł. Dlaczego?
– W nowoczesnych systemach hodowlanych świnie nie mogą ryć w ziemi, nie mają zbyt wielu bodźców, dlatego się nudzą. W efekcie prowadzi to często do agresji: obgryzają sobie nawzajem ogony i uszy – tłumaczy Tadeusz Blicharski. – To zwierzęta, muszą się czymś zajmować. Inaczej w stadzie zaczynają się niepokoje – dodaje.
Ale istnieją też dowody na to, że świnie nie tylko się nudzą, ale są również zdolne do przeżywania niepokoju i stresu. Jonathan Safran Foer w książce “Zjadanie zwierząt” pisze nawet o tym, że wiele z nich zdycha w transportach do rzeźni właśnie z powodu stresu i strachu.
– Znamienne w kontekście takich opinii są relacje naukowców, którzy przeprowadzają eksperymenty na świniach – mówi Dariusz Gzyra ze stowarzyszenia Empatia broniącego praw zwierząt. Gzyra zwraca uwagę, że choć z racji wykonywanego zawodu naukowców tych trudno posądzać o szczególną przychylność wobec “obiektów” ich badań, przyznają oni dość zgodnie, że świnie to stworzenia wrażliwe, delikatne, podatne na stres.
Świnia – najlepszy przyjaciel człowieka?
Ale okazuje się, że świnie są także całkiem inteligentne: niektórzy twierdzą, że wśród zwierząt ustępują pod tym względem tylko małpom człekokształtnym i delfinom. Świadczą o tym nie tylko złożone zachowania społeczne, ale także możliwa do wyuczenia zdolność rozumienia tego, jak działają lustra (o badaniu, które tego dowodzi, pisał “New York Times”).
– Świnie sprawnie uczą się też obsługiwać automatyczne stacje żywieniowe, dzięki czemu dostają kilka razy w ciągu dnia odmierzone porcje pożywienia – mówi Tadeusz Blicharski. Co więcej, mają złożony system komunikacji – badacze wyróżnili ponad 20 różnego rodzaju świńskich chrumknięć i kwików, które związane są z przeróżnymi sytuacjami, głodem lub strachem.
Wbrew obiegowej opinii świnie nie są też wcale “brudne” (we w miarę naturalnym środowisku utrzymują ścisły podział przestrzeni na sferę “sypialną” i “toaletową”), a w błocie taplają się po to, by się schłodzić (ich ciało poci się tylko na niewielkiej powierzchni ryja) i ochronić swoją delikatną skórę przed słonecznymi poparzeniami. Są też świetnymi pływakami.
Doliczyć do tego trzeba fakt, że reagują na swoje imię, rozumieją polecenia, żyją nawet 15 lat oraz mają genom zaskakująco podobny do ludzkiego. To m.in. dlatego budowa ich organów wewnętrznych jest zbliżona do naszej, co pozwala lekarzom eksperymentować już z transgatunkowymi transplantacjami ratującymi ludzkie życie.
W praktyce o można by więc sobie postawić nieoczywiste pytanie: dlaczego to psy, a nie tak bliskie nam świnie, stały się najlepszym przyjacielem człowieka? Nie jest zresztą tajemnicą, że niektórzy ludzie trzymają “ozdobne” gatunki świń w swoich domach właśnie jako pupili, a nie materiał na mięso.
Dwa oblicza świni
Nie trzeba być wcale zdeklarowanym wegetarianinem, by zauważyć, że nasze postrzeganie tych inteligentnych i sympatycznych zwierząt, jakimi są świnie, naznaczone jest pewnym wewnętrznym pęknięciem: z jednej strony jesteśmy gotowi darzyć je sympatią, z drugiej nie obchodzi nas zbytnio ich masowe zabijanie w rzeźniach.
Widać to w przypadku wielu komentarzy pod historią słowackiego prosiaka-ratownika Oliviera. "Dopóki będę ratować im tyłki, dopóty mnie nie zjedzą" – pisze z gorzką ironią jeden z komentatorów. Jedni twierdzą, że taki już jest “świński los”, ale inni dość otwarcie mówią o ludzkiej hipokryzji. Jest wśród nich Dariusz Gzyra.
Dariusz Gzyra zwraca uwagę, że nasz codzienny stosunek do świń zmienia się jednak w pewnych sytuacjach: na przykład, gdy jakieś zwierzę ucieknie z transportu jadącego do rzeźni, albo w jakiś inny sposób (choćby jak Olivier) zrobi medialną karierę.
– Dopiero wtedy dostrzegamy, że taki zwierzak jest indywidualnością, ma swój charakter, upodobania, osobowość – mówi Gzyra. Oczywiste jest jednak, że takie historie nie zdarzają się często i dla większości z nas świnia… będzie tylko świnią.
Mechanizm jest bardzo prosty. Nie dostrzegamy w świniach zwierząt takich jak choćby psy, ponieważ tak jest nam wygodniej. Wówczas nie dociera do nas krzywda, która się im dzieje. Dobrze wiedzą to ludzie, którzy zarabiają na mięsie, prezentując nam zupełnie odrealniony obraz hodowli: weźmy choćby opakowania z uśmiechniętymi świnkami, które same siebie podają nam na tacy.