Niedawno zachodnie media rozpisywały się o tradycyjnej rzezi delfinów, jaką organizują każdego roku japońscy rybacy. Relacjom towarzyszyły oczywiście głosy oburzenia, w tym uwagi o "azjatyckim barbarzyństwie". Tymczasem do podobnych scen dochodzi każdego roku na Wyspach Owczych, tuż pod nosem Unii Europejskiej. Tamtejsi mieszkańcy gustują bowiem w zarzynaniu grindwali. Gdy zaczynają tradycyjne polowanie, przybrzeżne wody nabierają czerwonej barwy….
W internecie zaczął ostatnio krążyć nawet link wzywający do rozpropagowania informacji o tej kontrowersyjnej tradycji. List otwarty napisano po angielsku i chińsku. Nie brakuje też sporej liczby zdjęć.
Polowanie na grindwale, duże walenie z rodziny delfinowatych, organizowane jest zwykle w okresie letnim i opiera się na co najmniej kilkusetletniej tradycji. Podczas polowania walenie (wśród ofiar rybaków trafiają się także delfiny butlonose, delfiny białonose, delfiny białobokie oraz morświny) są pędzone przez rybackie łodzie w kierunku wyznaczonych wcześniej plaż bądź fiordów. Tam zwierzęta są wyciągane na brzeg (przy użyciu lin i haków) i zabijane przy pomocy specjalnych noży (grindaknívurów).
Co ciekawe, tradycyjne polowanie jest ściśle uregulowane prawnie. Przepisy określające dozwolony sposób zabijania grindwali i przedstawicieli kilku innych gatunków waleni zaczęły być uchwalane w pierwszej połowie XX wieku. Obecnie prawo Wysp Owczych precyzyjnie wskazuje np. narzędzia, którymi rybacy mogą się posługiwać.
Od 1985 roku zabronione jest np. używanie harpunów i włóczni, które mogą zadawać zwierzętom niepotrzebny ból. Władze nie pozwalają także na holowanie żywych grindwali przy pomocy wbitych w ich ciało osęk wędkarskich. W przypadku morświnów każdy zabity osobnik (do morświnów strzela się ze strzelb) musi zostać zgłoszony.
Niepotrzebne okrucieństwo?
Polowanie na grindwale jest od wielu lat ostro krytykowane przez organizacje broniące praw zwierząt. Przeciwnicy tej krwawej tradycji podkreślają, że obecnie mieszkańcy Wysp Owczych nie są zmuszeni do spożywania mięsa czy tłuszczu grindwalów, więc ich zabijanie jest niepotrzebnym okrucieństwem.
Często zwraca się także uwagę na makabryczny widok, jaki ukazuje się obserwatorom łowów. Większość waleni zabijana jest przy brzegu, gdzie wyposażeni w noże mężczyźni przecinają każdemu zwierzęciu grzbiet (w tym kręgosłup). W trakcie wykonywania cięcia (grindwal umiera przeważnie przez kilkadziesiąt sekund) przecinane są główne tętnice, więc do morza wypływają litry krwi. Z tego powodu przybrzeżne wody nabierają czerwonego koloru.
Niektórych krytyków razi też to, że masakry grindwali mają miejsce tuż przy granicach Unii Europejskiej. Wyspy Owcze, choć są terytorium zależnym Danii, do niej nie należą.
Obrońcy tradycyjnego polowania podkreślają natomiast, że jest ono wpisane w kulturę Wysp Owczych, w tym kulturę kulinarną. Według nich grindwale są zabijane w sposób humanitarny. Co więcej, polowania nie mają charakteru komercyjnego. Części zabitych waleni nie trafiają do krajowych sklepów ani na eksport. Są rozdawane mieszkańcom Wyspo Owczych.