Wyrok za morderstwo odsiadywała z psem. To jedyna taka historia w Polsce

Daria Siemion

08 stycznia 2024, 14:23 · 3 minuty czytania
Sabina Stopik z Bytomia to pierwsza osadzona w historii polskiego więziennictwa, która za kratami mogła mieć psa. 17 lat temu skazano ją za morderstwo, którego – jak twierdzi – nie popełniła. Kiedy trafiła do zakładu karnego, próbowała się zabić. Dziś blizny po samookaleczeniach zakrywa tatuaż z Rishką. – Ona uratowała mi życie.


Wyrok za morderstwo odsiadywała z psem. To jedyna taka historia w Polsce

Daria Siemion
08 stycznia 2024, 14:23 • 1 minuta czytania
Sabina Stopik z Bytomia to pierwsza osadzona w historii polskiego więziennictwa, która za kratami mogła mieć psa. 17 lat temu skazano ją za morderstwo, którego – jak twierdzi – nie popełniła. Kiedy trafiła do zakładu karnego, próbowała się zabić. Dziś blizny po samookaleczeniach zakrywa tatuaż z Rishką. – Ona uratowała mi życie.
Zdjęcie ilustracyjne fot. 123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

15-letni wyrok za zabójstwo

W 2007 roku Sabina Stopik odwiedziła wieczorem swojego kolegę Krzysia. Mężczyzna poprosił ją, żeby kupiła mu papierosy. Jak opowiedziała lokalnej prasie "nie było jej góra 20 minut".


Kiedy wróciła ze sklepu, Krzysztof "miał głowę przykrytą kołdrą, a w klatce piersiowej nóż". Bytomianka twierdzi, że to nie ona dokonała zbrodni. Zapukała do sąsiadów, żeby wezwali karetkę. Ratownicy stwierdzili zgon.

Następnie na miejsce wezwano policję. Stopik była główną podejrzaną w tej sprawie – to ona widziała denata jako ostatnia i to ona odkryła zwłoki. W poszlakowym procesie skazano ją na 15 lat więzienia.

– Nie było motywu, nie było dowodów takich, jak odciski palców. Nie zrobiłam tego. Sędzia stwierdził tylko »a od kiedy morderca chodzi bez rękawiczek?« – żaliła się Tomaszowi Nowakowi z "Życia Bytomskiego".

Kobieta nie mogła pogodzić się z – jak twierdzi – niesprawiedliwym wyrokiem. Za kratami próbowała odebrać sobie życie. – Nie umiałam pogodzić się z tym, że nic nie zrobiłam, a tyle lat życia mam spędzić w zamknięciu – mówiła.

Kiedy przebywała z Zakładzie Karnym w Lublińcu, na wolności umierali jej bliscy: siostra, brat, szwagier. – Po co tu żyć i dla kogo? – pytała.

Dogoterapią w osadzone

Prawie 10 lat temu Zakład Karny w Lublińcu w ramach zajęć kynoterapii odwiedził behawiorysta Tomasz Wójcik. Mężczyzna uważa, że Sabina na widok jego psa nie kryła radości. "Aż świeciły jej się oczy".

Kynoterapia jest to metoda wzmacniająca efektywność rozwoju osobowości, edukacji i rehabilitacji, w której motywatorem jest odpowiednio wyselekcjonowany i wyszkolony pies, prowadzona jest przez wykwalifikowanego kynoterapeutę – mówi w rozmowie z naTemat kpt. Karolina Goss z Zakładu Karnego nr 1 w Grudziądzu.

I dodaje: – Spektrum celów to nauka nawiązywania pozytywnych relacji z innymi przy udziale psa, uwrażliwienie skazanych na potrzeby innych ludzi oraz zwierząt, kształtowanie pozytywnych odczuć osadzonych oraz umiejętność nazywania własnych emocji.

Ponieważ program przynosił Sabinie wiele korzyści, zaangażowano ją w pomoc w miejscowym przytulisku: czesała psy, wyprowadzała je, sprzątała kojce. Chodziła tam ze strażnikami w cywilnych ubraniach, żeby nie było sensacji.

W pewnym momencie inne osadzone miały pretensje, że ona może wychodzić, a one nie. Zrobiły bunt. Pani Sabinie zakazano relacji z psami. Znowu próbowała się zabić.

"Tylko pies może jej pomóc"

Historia Sabiny bardzo poruszyła Tomasza Wójcika. Behawiorysta napisał wtedy do Ministerstwa Sprawiedliwości, że Sabinie może pomóc wyłącznie opieka nad psem. Zawnioskował, aby czworonóg na stałe pojawił się w lublinieckim więzieniu.

O dziwo, minister sprawiedliwości się zgodził. Zgodę na zamieszkanie zwierzęcia w więzieniu wyraziło także Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt Animals (OTOZ Animals), sąd, dyrekcja Zakładu Karnego w Lublińcu oraz sanepid.

Ustalono jednak, że dobrostan psa jest równie ważny co dobrostan osadzonej. Jego stan przez całą "odsiadkę" nadzorował niezależny behawiorysta Mirosław Dubiel. Nie widział zastrzeżeń.

Rishka i Sabina – zgrany duet

W 2015 roku z pieniędzy publicznych zakupiono roczną suczkę owczarka środkowoazjatyckiego – jednej z największych ras psów. Czworonoga wybrał Dubiel. Szukał psa, który odnajdzie się za kratami.

Zwierzę zamieszkało w dużym kojcu na terenie spacerniaka. Sabina odwiedzała je w każdej wolnej chwili, chodziła na długie spacery, a kiedy tylko mogła, zabierała na oddział mieszkalny. Czesała, karmiła, uczyła sztuczek.

Czworonogowi nadała imię Rishka. Zmienił jej życie.

– Pobudka o 5.30 pobudka, o 6. apel, o 7. śniadanie i o 8.30 szłam już do psa. Zabierałam ją z kojca na mały spacerniak. A później była terapia. Były też przepustki. W ramach dogoterapii wychodziłam z nią pod eskortą strażników do ośrodka dla dzieci niepełnosprawnych, czy do domu kombatanta – wylicza 55-latka.

Pies w więzieniu? Przepisów brak

W 2023 roku, kiedy kara Sabiny dobiegła końca, obie "wyszły na wolność". Dziś Sabina ma cztery certyfikaty w zakresie dogoterapii i realizuje zajęcia z udziałem Rishki. – Wiele jej zawdzięczam – powiedziała Nowakowi.

Stopik uważa, że zwierzęta mogą wnieść wiele dobrego w życie skazanych, dzieci z domu dziecka i seniorów. Przekonała się o tym na własnej skórze. – Ona oddała swoją wolność dla mnie i uratowała mi życie.

Co ważne, w polskim prawie nie ma przepisów, które zabraniają psom "odsiadki".

Wątpliwości wzbudza jednak ich dobrobyt – nie każdy pies odnajdzie się w więzieniu i nie każdy osadzony będzie umiał się nim zająć. Jednak w przypadku Sabiny i Rishki nie ma wątpliwości – to się po prostu udało.

Czytaj także: https://natemat.pl/474647,psy-lawinowe-topr-opowiesci-ratownikow