Nie tylko psy i koty mają problem z tym, co dzieje się w sylwestra. W tę huczną noc cierpią też dzikie zwierzęta, w tym ptaki. Różnica między nimi a naszymi pupilami polega na tym, że są na zewnątrz, nieprzygotowane, same. O to co je spotyka, zapytaliśmy eksperta.
Reklama.
Reklama.
Nie tylko zwierzęta domowe mają problem z tym, co dzieje się w sylwestra. Choć w mediach mówi się głównie o psach i kotach, 31 grudnia cierpią również dzikie zwierzęta, w tym ptaki. Im nie można podać tabletek na uspokojenie, zasłonić okien. Niektóre po prostu giną.
– Nie wiadomo, ile dokładnie. Nie ma takich danych ani w Polsce, ani nigdzie na świecie. Wiemy natomiast, że jeśli chodzi o destrukcyjny wpływ fajerwerków na ptaki, mówimy o milionach – mówi w rozmowie z naTemat Jacek Karczewski z organizacji ornitologicznej "Jestem na pTak!".
Nowy Rok usłany trupami
Zdaniem eksperta najgorzej jest w gęsto zaludnionych krajach, w których w dużych skupiskach zimują ptaki, np. w maleńkiej Holandii lub Belgii. Zdarza się tam, że w Nowy Rok ulice wyścielają martwe ptaki.
– W Pradze w Nowy Rok martwych ptaków było tyle, że całkowicie zakazano sztucznych ogni. Niektóre miasta uregulowały to tak, że dopuszczalne są jedynie publiczne pokazy – tłumaczy Karczewski.
A jak jest w Polsce? Zakazów i ograniczeń nie ma, choć dane są jasne – sylwester zabija ptaki.
Fundacja "Szklane Pułapki" od lat organizuje akcję "Hangover bird count". Polega ona na odbyciu przez wolontariuszy dwóch spacerów – jednego kontrolnego w grudniu i jednego noworocznego 1 stycznia. Na obu spacerach liczone są martwe ptaki.
Z danych zgromadzonych w 2020 roku wynika, że martwych ptaków w Nowy Rok było 8 razy więcej niż zwykle. Wyniki badań nie przemawiają do zwolenników fajerwerków. "W życiu nie widziałem martwego ptaka" – komentują.
Z ich argumentami nie zgadza się Jacek Karczewski.
– Musimy pamiętać, że zwłoki ptaków, zarówno w lasach, jak i mieście, bardzo szybko zostają "uprzątnięte". Zjadają je lub magazynują np. lisy, borsuki, a nawet koty. To, że nie widać martwych ptaków, nie znaczy, że ich nie ma – mówi.
Ekspert tłumaczy, że pokazy sztucznych ogni wywołują reakcję paniki u ptaków w promieniu 40-45 km, a martwe ptaki nie zawsze spadają na ulice i chodniki. Są w lasach, parkach, na dachach, w kominach. Ludziom trudno uwierzyć w rozmiar tej tragedii.
Zawał, złamania, śmierć – sylwester dla ptaków to piekło
Sylwester to dla ptaków prawdziwe piekło. Wiele z nich umiera z powodu zawału. Ich serce po prostu pęka. Jednak nie wszystkie giną od razu.
– U niektórych ptaków potężny stres wywołuje zakrzepy, zatory. To jest odroczony wyrok śmierci. Te ptaki umrą w ciągu kilku kolejnych minut, godzin, dni... – ubolewa Karczewski.
I dodaje: – W sylwestra bardzo dużo ptaków ginie z powodu złamań. Mam na myśli złamania karku, kręgosłupa, skrzydeł. To brzmi makabrycznie, ale tak jest. Ptaki spłoszone wybuchami wzbijają się w powietrze i lecą przed siebie. Lecą w panice, nie wiedzą, co robią. Wpadają na siebie nawzajem, na budynki, na słupy.
Nie bez znaczenia są też cierpienia psychiczne, których doświadczają ptaki. – Mają doskonały słuch. Trudno wyobrazić sobie, co słyszą w trakcie pokazów sztucznych ogni. One kompletnie nie są do tego przyzwyczajone. Mają też doskonały wzrok. To, co ludziom wydaje się piękne, dla nich jest ogniem krzyżowym, apokalipsą. Dla nich to koniec świata. Myślę, że podobnie na sylwestra zareagowałby średniowieczny człowiek. I to dobra reakcja, bo fajerwerki nie są bezpieczne – uważa przyrodnik.
Tłumaczy, że razem z fajerwerkami do powietrza dostaje się także mnóstwo toksycznych gazów, również metali ciężkich. Chmura takich substancji utrzymuje się w eterze bardzo długo, trując ptaki. – Następnie te toksyny opadają na ziemię i do wody. Zdarzały się przypadki posylwestrowych zatruć u ludzi – przestrzega.
"Ludzie mają to gdzieś"
Wydaje się jednak, że z roku na rok coraz więcej osób dołącza do akcji "Nie strzelam w sylwestra!". Tylko czy przekłada się to na mniejszą ilość sztucznych ogni? Zdaniem naszego rozmówcy różnicy praktycznie nie ma.
– Ludzie nadal uważają, że wszystko im wolno, że to przecież tylko jedna noc w roku, wielka przyjemność. Nie zauważam wielkiej poprawy, jeśli chodzi o ograniczanie fajerwerków. Zgodzę się, że ludzie są bardziej świadomi szkodliwości sztucznych ogni, ale kiedy przychodzi sylwester, mają to gdzieś – kwituje.
Jestem lingwistką, zoopsychologiem, behawiorystką i trenerką psów. Na łamach portalu naTemat doradzam, jak mądrze wychowywać czworonogi i bronię praw zwierząt. Poruszam też inne tematy, które są dla mnie ważne.
– W noc sylwestrową w 2010 roku w Arkansas w Stanach Zjednoczonych z nieba spadły tysiące martwych ptaków. Tak było przez cały Nowy Rok. Ludzie myśleli, że to jakiś spisek, znak zbliżającego się końca świata. Wypierali myśl, że to przez fajerwerki.
Jacek Karczewski
organizacja "Jestem na pTAK!"
– Można to porównać do wybuchu paniki w zatłoczonym centrum handlowym. Ludzie gnają przed siebie, depczą innych. Przy takich wydarzeniach bardzo często pojawiają się ofiary śmiertelne, a przecież ptaki są dużo delikatniejsze od nas, a poruszają się o wiele szybciej – przestraszony ptak leci z prędkością 50km/h, niektóre w kilka sekund rozpędzają się do ponad 100km/h. Łatwo sobie wyobrazić, co stanie się, gdy zderzy się z innym ptakiem lub wpadnie na słup.