Świnia "Blondynka" zamieszkała w azylu. Film, na którym widać, jak ucieka, obejrzało 600 tys. osób.
Świnia "Blondynka" zamieszkała w azylu. Film, na którym widać, jak ucieka, obejrzało 600 tys. osób. arch. pryw. Cezarego Wyszyńskiego / fundacja Viva!
Reklama.
Świnia "Blondynka" w połowie lutego uciekła z hodowli we wsi Kamionka Nowa. Nagranie, na którym widać, jak policjanci próbują doprowadzić ją z powrotem do właściciela zostało jednym z hitów polskiego internetu. Kilku policjantów, trzy radiowozy, dwie godziny. A i tak obława na zwierzę wyglądała raczej, jak zabawa na spacerze z psem. Kiedy policjanci rzucali świni chleb, ta podrzucała go i przesuwała po ziemi. Kiedy funkcjonariusze ganiali ją, ona przemykała im pod nogami i zwalniała, gdy tylko orientowała się, że nikt już za nią nie biegnie.
Łapanie świni zakończyło się, kiedy do policjantów dołączył weterynarz. Zwierzę odstawiono z powrotem do hodowcy, a o jej wykup zaczęły starać się organizacje ekologiczne. W końcu udało się to fundacji Viva!. Zwierzę przeprowadziło się do prowadzonego przez nich schroniska w Korabiewicach, dołączając do trzech żyjących tam już świń.

Dlaczego obrońcy zwierząt się na to zdecydowali? Rozmawiam z Cezarym Wyszyńskim, prezesem organizacji.
TVP Info podała, że zapłaciliście za świnię 2 tys. zł. To dużo pieniędzy biorąc pod uwagę, że w styczniu cena żywca wieprzowego wynosiła 5,23 zł za kilogram. Nie wiem, ile waży Wasza świnia, ale nawet jeśli 100 kilogramów, przepłaciliście.
Cezary Wyszyński: Od razu zaznaczę, że były to pieniądze dwójki prywatnych darczyńców, którzy wpłacili je specjalnie na cel wykupienia tej świnki. Zgłosili się do nas sami, deklarując, że są w stanie zapłacić nawet wysoką kwotę, żeby ją uratować. Nie przesunęliśmy żadnych środków z innych działań fundacji.
2 tys. zł, które zapłacili to i tak niewiele. Hodowca, od którego ją wykupiliśmy chciał początkowo kilkanaście tysięcy złotych. Tłumaczył, że dzięki nagranemu podczas ucieczki filmowi, ona jest sławna, więc więcej warta. Miał też pomysł, żeby ją rozmnażać i sprzedawać jej młode.
Dlaczego zdecydowaliście się wykupić świnię?
Po tym, jak w internecie zaczęło być popularne nagranie, na którym widać, jak policjanci próbują ją złapać, wiele osób pisało do nas z prośbą o interwencję w tej sprawie. Ale to niejedyna motywacja.
Zwierzęta gospodarskie traktowane są przez ludzi jako półprodukt. My staramy się pokazywać są myślącymi i czującymi istotami, które hodowane są w skandalicznych warunkach. Wbrew temu, co pokazują producenci na opakowaniach.
Z filmiku śmiali się nawet prowadzący poważne programy w telewizji. Wielu komentatorów przedstawiało sprawę tak, jakby świnia była rzeczywiście niezwykła.
Ale ona wcale taka nie jest. Jeśli dać mu taką szansę, każe zwierzę gospodarskie może wykazać się sprytem i inteligencją. Proszę zauważyć, że ucieczka tej świni nie była szaleńcza, nie była pędem przed siebie. Zaryzykuję stwierdzenie, że była nawet pewną formą zabawy. Świnie są bardziej inteligentne niż psy i tak, jak one potrafią nawiązywać kontakt z człowiekiem. To jest fakt potwierdzony przez wiele badań tych zwierząt.
To dlaczego doceniamy psy, a nie świnie?
Bo nie mamy szansy tego zauważyć. Szczególnie ludzie z miasta nie mogą tego zobaczyć. No, bo proszę mi powiedzieć, jaki my na co dzień mamy kontakt ze świnią?
Przez paczkę w supermarkecie?
Właśnie. Przypadki takie, jak świni "Blondynki" czy krowy "Boruty", która przeskoczyła płot uciekając z rzeźni dopiero nam uświadamiają, skąd bierze się mięso. Przykłady uratowanych osobników pokazują, jaki zwierzęta mają potencjał. Choć od narodzin hodowane są w fatalnych warunkach, kiedy wypuści się je na podwórko, okazują się ciekawskie, inaczej się zachowują. Każde zwierzę ma potrzebę zaspokajania ciekawości, zabawy. Jeśli dać im szansę, to pokazują. Niestety rzadko się to zdarza.
Zresztą u części ludzi oglądających film ze świnką uciekającą policjantom tli się refleksja, że to zwierzę bawi się, jak pies. Przez chwilę świnia przestała być kotletem. Warto to pokazywać i wykorzystać.
Wracam więc do pytania: dlaczego nie jemy psa, a świnię, już tak?
Trzeba by było zapytać ludzi, którzy tak robią. Ja, jako osoba nie jedząca mięsa, oburzam się i kiedy słyszę o tym, jak w Chinach traktuje się psy, i kiedy widzę, jak świnie traktowane są w Polsce.
Jedzenie konkretnego rodzaju mięsa wynika z naszych przyzwyczajeń i tradycji. W Europie nie je się kotów i psów, ale ptaki i świnie już tak. Muzułmanie nie jedzą świń, a Hindusi – krów. Nie ma żadnego logicznego uzasadnienia dla faktu, że jemy jedne zwierzęta, a spożywanie drugich pozostaje tabu. Uważam, że przyzwyczajenie to jednak za mało, żeby skazywać na okropny los zwierzęta gospodarskie. W fundacji Viva! namawiamy więc ludzi, by spojrzeli na sprawę obiektywnie, z dystansem, oderwali się od tego stereotypu.
Oczywiście nie namawiamy by jeść psy i koty, ale, by rozciągnąć empatii, którą żywimy w stosunku do domowych pupili także na inne zwierzęta. Samych świń w Polsce ginie rocznie 20 milionów.
Powiedział pan o skazywaniu na okropny los…
Sam sposób ich zabijania jest straszny. Świnia spędza całe życie w hodowli, więc kiedy nagle wraz z innymi świniami zapędzana jest na ciężarówkę, czuje, że dzieje się coś niedobrego, stresuje się. Później jest jeszcze gorzej. Proszę pamiętać o tym, że świnie porozumiewają się tak, jak inne zwierzęta. Kiedy więc na linii ubojowej czekają na swoją kolej słyszą ostrzegawczy kwik tych, które już są zabijane. Wpadają w panikę.
Bardzo często jest tak, że świnie mogą wręcz obserwować ubój, przed nimi wiszą inne świnie, które broczą krwią z poderżniętych gardeł. To zwierzę ma inteligencję na poziomie trzyletniego dziecka. Taki człowiek potrafi już wyciągać proste wnioski. Świnia zdaje sobie sprawę z tego, co się zaraz stanie.
A przecież sam ubój to jedynie ułamek tego, co dzieje się ze zwierzętami. W przypadku świń to sprawa kastracji, obcinania ogonów. Obcinania zębów.
Obcinania zębów?
Proszę sobie wpisać to hasło na youtube, zobaczy pani, jak to wygląda. W naturze stado świń zajmowałyby jakieś pięć hektarów. W hodowlach zwierzęta tłoczy się na kilku metrach kwadratowych. To sytuacja taka, jak w więzieniu: pojawia się nuda, niemożność ruchu. I zaczyna się agresja. Świnie zaczynają się podgryzać, robić sobie krzywdę. Obcina się im kły, żeby nie mogły się pogryźć i ogony, żeby nie miały się za co złapać. Hodowcy tłumaczą to miłością do zwierząt.
A nie jest tak?
Nie, to odwracanie problemu. Warunki, w których hoduje się zwierzęta są jałowe, świnie stoją na betonie, wskutek czego wykrzywiają im się łapy, odnoszą rany. Przez ścisk i zamknięcie świnie nie tylko są ranione. Pojawiają się u nich także objawy chorób psychicznych – zwierzę kiwa się na boki lub przez cały dzień żuje kratę. Stoi i żuje: całe dnie, całe dnie, całe dnie.
Jeśli byśmy w takich warunkach trzymali psy nazwalibyśmy to znęcaniem się nad zwierzętami.
Dlaczego akceptujemy to w przypadku świń?
Od dziecka jesteśmy przyzwyczajani do tej sytuacji. Dziecko ma koszulkę ze świnką, bawi się pluszową świnką. Kiedy dostaje kotlecika i pyta, co to jest, nikt nie powie dziecku, że to właśnie ta urocza świnka, tylko że z poderżniętym gardłem. Rodzic powie raczej: mięsko. A kiedy dziecko zapyta, skąd się to mięsko bierze, tłumaczy pokrętnie, że "się robi ze świnki". To zaczyna się więc wydawać normalne.
Jeśli więc ktoś, kto nie je mięsa powie, dlaczego tego nie robi, natychmiast staje się podejrzany, nienaturalny.
logo
Świnia "Blondynka" zamieszkała w schronisku fundacji Viva! arch. pryw. Cezarego Wyszyńskiego

Czyli to reakcja obronna?
W pewnym sensie tak. Niby mamy w głowach to, jak wygląda ubój: kątem oka coś zawsze zobaczy się w internecie, telewizji, ale wypieramy to, że nasz kotlet ma z tym związek. Ludzie myślą, że to przecież "nie oni zabili". Kiedy namawiamy do wegetarianizmu, słyszymy często: co to da, że ja nie zjem mięsa, jeśli 30 milionów Polaków to robi. Ale tu działa ten sam mechanizm, o którym mówi się przy wyborach. W momencie kiedy wszyscy tak będziemy myśleć, faktycznie nie zmieni się nic.
Ale jeśli jedna osoba w każdym bloku postanowi zrezygnować z mięsa, a bloków w mieście będzie kilka tysięcy, a miast w Polsce – kilkadziesiąt, to jest już konkretna liczba: ileś tysięcy wyhodowanych i zabitych zwierząt mniej.
W fundacji przekonujecie, że wystarczy zostać wegetarianinem na 30 dni.
"Zostań wege na 30 dni" to jedna z naszych największych i najbardziej skutecznych akcji. Przez ponad rok przeszło przez nią 13 tys. osób. Tyle ludzi codziennie przez 30 dni dostawało motywujące e-maile z faktami o zwierzętach, poradami dietetycznymi i fragmentami szerszych dyskusji. Na koniec programu każdy wypełnia ankietę, w której odpowiada między innymi na pytanie, czy chce spróbować być wegetarianinem na dłużej. 90 procent odpowiedziało, że tak. To fantastyczny efekt.
Widać, że czasem potrzeba impulsu. Ludzie przez lata wypierali to, co wiedzą o hodowli zwierząt, a dzięki programowi dowiadują się, że mięso można łatwo zastąpić i nie jest to ani trudne, ani niezdrowe.