Co właściwie jest nie tak z koniną?
Co właściwie jest nie tak z koniną? Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Gazeta
Reklama.
Łukasz Warzecha
Dziennikarz

Dodatkowo wyjaśniam: rozumiem, że mięsa były zamieniane, ale mnie chodzi o to, czy z samą koniną coś jest nie w porządku. CZYTAJ WIĘCEJ


Taki wpis pojawił się na Twitterze Łukasza Warzechy. Dziennikarz zastanawia się, czy poza tym, że konina jest tam, gdzie nie powinno jej być, to niesie ona jakiekolwiek zagrożenie dla zdrowia. Można się zatem domyślać, że dziennikarz nie jest jedynym człowiekiem w Polsce, który zadaje pytanie, o co właściwe chodzi z tą koniną?
Od kilku dni pojawiają się coraz to nowsze informacje o tym, gdzie znaleziono i skąd pochodziła owa konina. Mięso wołowe z domieszką koniny wykryto m.in. w Irlandii,
Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, Czechach, Słowacji i Bułgarii. Początkowo w lasagne, później w hamburgerach (które mogły być wyprodukowane w Polsce). Dziś okazuje się, że konina była także obecna w bardzo popularnych klopsikach podawanych w sklepach IKEA. Słynne Köttbullar z koniną wykryli czescy kontrolerzy. Problem dotyczy jednak jedynie partii klopsików wyprodukowanych w Szwecji. Te trafiały do 15 państw europejskich, ale nie do Polski. Zarówno klopsiki jak i hamburgery zabezpieczono, zanim trafiły na talerze.
Rozbicki: To próba dyskredytacji polskiej żywności
Wiesław Rozbicki z warszawskiego Sanepidu podkreśla wysoką jakość polskich produktów, które są coraz częściej wybierane przez Europejczyków. – To kłuje w oczy – mówi rzecznik, który nie wykluczałby celowego podgrzewania atmosfery wokół mięsa z naszego kraju. – Moja ocena jest taka: Wysyłamy za granicę coraz więcej produktów i zaczynamy być konkurencyjni dla innych krajów. Ktoś zaczyna szukać dziury w całym. To może mieć takie podłoże. Nie twierdzę, że tak jest, ale mówię to z dużym prawdopodobieństwem – twierdzi rzecznik warszawskiego Sanepidu. Wiesław Rozbicki podaje również szereg przykładów z przeszłości, gdy tworzono złą atmosferę wokół polskich produktów za granicą, tak jak to mam miejsce dziś w związku z polskimi hamburgerami.
Konina nie jest smaczna?
Słysząc o obecności koniny w mięsie, niektórzy zadają sobie pytanie, co właściwie stanowi problem? Kupując hamburgera, który miał być zrobiony z wołowiny, a jest w nim konina, mamy prawo czuć się oszukani. Jednak czy obecność koniny w klopsikach może nam w jakikolwiek sposób zagrażać? – To kwestia smaku – twierdzi Wiesław Rozbicki z warszawskiego Sanepidu. – W zasadzie konina jest jadalna. Pytanie jest zatem głównie o jej pochodzenie oraz o proporcje. Generalnie tam nie powinno być koniny – komentuje Wiesław Rozbicki.
O ile sam fakt jedzenia końskiego mięsa jest dla wielu osób bulwersujący, to w wielu krajach jest to całkowicie normalne. – Włosi się zajadają koniną, podobnie jak wiele innych narodów. Jeśli konina jest przebadana i jest bezpieczna, to nie jest szkodliwa. Nie sądzę, aby ktoś sprzedawał tak duże partie koniny, a mięso było nieprzebadane. Zdarza się, że ktoś sprzeda jednego konia bez badań, ale nie na taką skalę – uważa Wiesław Rozbicki. Rzecznik warszawskiego Sanepidu radzi też, jak ustrzec się przed wszelkimi "nieprawidłowościami" na naszych talerzach. – Starajmy się jak najwięcej jeść w domu, wtedy mamy największą wiedzę na temat tego, co jemy – radzi Wiesław Rozbicki.
Dorota Minta twierdzi, że sam fakt, iż mięso pochodziło od konia, jest wystarczającą przesłanką, aby mówić o aferze. – Podobne emocje wzbudza we mnie dziczyzna – mówi nam autorka bloga Psychologia Kulinarna. – Są kraje, gdzie konina jest wysoko cenionym mięsem. Problem polega jednak nie na mięsie, a na hodowli koni oraz ich transporcie. Te warunki bywają karygodne – przypomina Dorota Minta. Zdaniem naszej blogerki, o "aferze" nie decydują tym razem względy zdrowotne, a przede wszystkim światopoglądowe. – Dla mnie jest niezrozumiałe i nieuczciwe, że konsumenci nie wiedzieli, co kupują. To tak jakby Egipcjaninowi włożyć mięso do potrawy i nie poinformować go o tym – porównuje Minta.
To nie mogło być mięso wysokiej jakości
Francuzi uważają, że prawdziwy tatar może powstać jedynie z koniny. W Wielkiej Brytanii zaś konie to zwierzęta "na piedestale" i mało kto zdecydowałby się na jedzenie koniny. Jednak niezależnie od tego, jakie zwyczaje kulinarne panują w danym kraju, osobą która mieszała koninę z innymi gatunkami mięsa, z pewnością nie kierowała się chęcią, aby je uszlachetnić. – Nie wiemy jakie fragmenty tej koniny były dodawane do innych mięs – zauważa Dorota Minta. Jej zdaniem, za mało mówi się o jakości koniny dodawanej do hamburgerów czy klopsików.
– Dokładanie tego mięsa było było nieuczciwe. Nie wiem z jakiego powodu ktoś to robił, ale nie uwierzę, że ktoś kto produkował te hamburgery nie wiedział, co to za mięso. Podejrzewam, że największym problem dla zdrowia konsumenta było to, że nie był to produkt wysokiej jakości – twierdzi Dorota Minta. – To musiało być "byle co" – dodaje. Najbardziej prawdopodobnym powodem dodawania koniny, była chęć zaoszczędzenia pieniędzy.
Czy mięso podrożeje?
Nasz bloger Piotr Korek również zastanawia się, jakie będą konsekwencje wykrycia koniny w kilku europejskich krajach. Jego zdaniem, problem jest o wiele bardziej złożony, niż mogłoby się wydawać. Piotr Korek pisze nawet, że za kilka lat na opakowaniach będą informacje nie tylko na temat zawartości kalorycznej produktów, ale także o DNA zwierzęcia, od którego pochodzi mięso. Sama afera zaś może doprowadzić do rosnących kosztów żywności, która będzie poddawana dokładniejszym, a zarazem droższym badaniom.

W pewnym sensie wszyscy jesteśmy ofiarami pogoni za najniższą ceną i jest to wspólny mianownik afer bankrutujących biur podróży i zawartości koniny w wołowinie. Ciśnienie, którego doświadczają producenci i handlowcy ze strony konsumentów, może w pewnych przypadkach prowadzić do kuszących decyzji obniżenia ceny kosztem jakości. I w ten sposób, paradoksalnie, możemy zacząć rysować spiralę ... rosnących cen napędzaną strachem przed oszustwem czy troską o jakość, jak to chętnie i pewnie słusznie podkreślają handlowcy. CZYTAJ WIĘCEJ