Józef Piłsudski słynął z miłości do zwierząt. Założył rezerwat dla ptactwa wodnego i był przeciwnikiem polowań. Między marszałkiem a jego czworonogami istniała wyjątkowa więź. Jego koń nie pozwalał na siebie wsiadać nikomu innemu, a pies pilnował jego córek jak swoich. Oto oblicze marszałka, jakiego nie znacie.
Reklama.
Reklama.
Pies o imieniu „Pies”
Piłsudski był wielkim miłośnikiem czworonóg. Jego pierwszym psem był Dorek, o którym nie wiadomo zbyt wiele. Zachowały się jednak źródła, w których i Piłsudski nazywa go psem oddanym i wiernym.
W Narodowym Archiwum Cyfrowym znajduje się też zdjęcie Piłsudskiego z nieznanym psem. Badacze podejrzewają, że ten pies to Dorek, ale informacja ta nie została jeszcze potwierdzona.
Drugim psem Piłsudskiego był owczarek niemiecki o imieniu „Pies”. Czworonóg, zanim trafił pod opiekę marszałka, został przeszkolony przez policję. Jego zadaniem było pilnowanie dokumentów i ochrona Piłsudskiego.
„Pies” był bardzo przyjacielski, a naczelnik chętnie go rozpieszczał. Co więcej, "Pies" mógł wchodzić do jego domu i jeść świeże mięso, co w tamtych latach było nie do pomyślenia. Psy najczęściej mieszkały na dworze i jadły odpadki.
„Pies” szczególną sympatią darzył córki Piłsudskiego – Wandę i Jadwigę. Nieznanym osobom nie pozwalał się do nich zbliżać. Intruzów odganiał groźnym warczeniem i rzucaniem się na boki. Dostępu do nich nie udzielał nawet innym dzieciom.
Żona marszałka, Aleksandra Piłsudska, wspominała „Psa” jako „zwierzę łagodne, przyjacielskie i leniwe”. Poetka Kazimiera Iłłakowiczówna miała inne zdanie. "Pies" przestraszył ją tak, że się przewróciła. Marszałek zapewniał ją, że "Pies" jest przyjazny i jeszcze nikogo nie ugryzł, ale Iłłakowiczówna i tak miała traumnę.
Dziś tradycje „Psa” kontynuuje suczka owczarka niemieckiego o równie nietypowym imieniu „Psina”. Jej zadaniem jest pilnowanie dworku „Milusin” w Sulejówku, w którym niegdyś mieszkał Piłsudski i "Pies".
Ukochana klacz Kasztanka
Kasztanka urodziła się w 1909 lub 1910 roku w folwarku hrabiego Eustachego Romera w Czaplach Małych. Jego córka, Maria, podarowała ją I Brygadzie Legionów Polskich. 9 sierpnia 1914 roku klacz trafiła pod opiekę Piłsudskiego.
Trudno powiedzieć, dlaczego właśnie Kasztantka trafiła do Piłsudskiego. Nie była doskonałym koniem bojowym. Bała się wybuchów, zamierała na widok tłumu, w trudnym terenie się potykała. Czasami Piłsudski, zamiast na niej jechać, musiał ją ciągnąć. Co więcej, miała tylko 150 cm w kłębie.
Być może jej niezależność i uparty charakter sprawiły, że Kasztanka była ulubionym koniem marszałka. Zresztą osobliwa klaczteż kochała swojego pana. Kiedy ktoś inny próbował jej dosiadać, stawała dęba.
Piłsudski nie miał w Sulejówku własnej stajni, więc Kasztanka mieszkała w pobliskim Mińsku Mazowieckim. Żołnierze przyprowadzali ją stamtąd do domu Piłsudskiego, by marszałek mógł jej dosiadać.
Piłsudski po raz ostatni dosiadł Kasztantkę 11 listopada 1927 roku podczas defilady z okazji odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku. 12 dni później Kasztanka zmarła w tragicznych okolicznościach.
Kiedy transportowano Kasztankę z Warszawy do Mińska Mazowieckiego zwierzę uległo wypadkowi. W trakcie transportu w wyniku gwałtownego hamowania klacz przewróciła się i złamała kręgosłup. Nie była w stanie samodzielnie opuścić wagonu.
Kiedy Piłsudski dowiedział się, że Kasztanka była w wagonie sama, rozwścieczył się. Za winnego uznał dowódcę 7 Pułku Ułanów, Zygmunta Piaseckiego, który dopuścił do tego, żeby Kasztanka jechała bez stajennego. Podobno Piłsudski nie odzywał się do niego aż do śmierci.
Marszałek bardzo przeżył śmierć ukochanego konia. Jego żona, Aleksandra, chciała by miał po nim pamiątkę i zleciła wyprawienie i wypchanie skóry Kasztanki. Eksponat po wielu perypetiach trafił do Muzeum Wojska Polskiego, gdzie można go było podziwiać aż do 1 września 1939 roku.
Po zakończeniu II wojny światowej skórę Kasztanki wyrzucono. Za bulwersującą decyzję odpowiadał Michał Rola-Żymierski, którego już w czasach wojny oskarżano o korupcję i współpracę z NKWD. Co ciekawe, przed wojną Rola-Żymierski był podwładnym Piłsudskiego. Podobno w ten sposób chciał się zemścić na byłym szefie, a także… na samej Kasztance.
- Poznaję to bydle. Już raz mnie kopnęłoi nie ma potrzeby tych szczątków przechowywać – powiedział, gdy w magazynie Muzeum Wojska Polskiego znalazł wypchaną Kasztankę. Złośliwi mówią, że jeśli to prawda i Kasztanka go kopnęła, to faktycznie musiała być tak inteligentna, jak przedstawiał ją Piłsudski.
Jest też druga medalu. Piękna niegdyś Kasztanka po latach spędzonych w wilgotnym magazynie była nie do poznania. Na skórze klaczy pojawiły się wyłysienia, a znaczą część sierści zjadły mole. Pracownicy muzeum zgodnie z rozkazem przełożonego wyrzucili jej szczątki.
Pozytywne jest to, że zdążyła urodzić młode. Kasztanka wydała na świat dwa źrebaki: Niemena i Merę. Pierwszy był leniwy i nie nadawał się do służby, a drugi w 1930 roku został „oficerskim koniem służbowym Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego”.
Imieninowy zwierzyniec Piłsudskiego
Fakt, że Piłsudski kochała zwierzęta, nie był dla nikogo tajemnicą. Kiedy Piłsudski wyprawiał urodzinowe przyjęcie znajomi zmówili się, żeby podarować mu żywe istoty. I tak oto Józef Piłsudski stał się właścicielem dwóch psów, dziesięciu królików, sarny, owcy, lisa, gęsi, koguta, barana i pszczoły. Jego żona nie była z tego zadowolona.
Jednak nie wszystkie zwierzęta znalazły nowe domy. W Sulejówku została owca i gęś. Piłsudski nie pozwolił ich rozdzielić. Powodem była ich domniemana przyjaźń. Według marszałka zwierzęta odpoczywały razem w słońcu, a gęś zasypiała wtulona w futro owcy. Marszałek nie mógł im tego zrobić.
Przeciwnik polowań?
Kiedy Piłsudskiego zesłano na Syberię musiał polować, ale wiele wskazuje na to, że nie był z tego powodu zadowolony. Wielokrotnie opowiadał jak brutalne były polowania na dużą zwierzynę i deklarował, że nigdy nie uczestniczył w tym jak sam to nazywał – barbarzyństwie.
W tamtych latach marszałek miał polować tylko na kaczki, ale i to kłóciło się z jego sumieniem. Tolerował jednak zabijanie dla mięsa, dla przyjemności nigdy. W przeciwieństwie do wielu swoich przyjaciół nie traktował myślistwa w kategoriach sportu.
Po powrocie do Polski stworzył rezerwat dla ptaków wodnych. Powołał się przy tym na bezpieczeństwo narodowe, zakaz strzelania i zmniejszenie ryzyka zamachu. Nie wiadomo, jakie intencje kierowały nim naprawdę.
Nie wiadomo, ile jest prawdy w tym, że Piłsudski był zagorzałym przeciwnikiem polowań. Na niekorzyść marszałka działa fakt, że przyjaźnił się z Gabrielem Natutowiczem, który uwielbiał polować, a jego dom był pełen łowieckich trofeów.
Jestem lingwistką, zoopsychologiem, behawiorystką i trenerką psów. Na łamach portalu naTemat doradzam, jak mądrze wychowywać czworonogi i bronię praw zwierząt. Poruszam też inne tematy, które są dla mnie ważne.
- Ten pies nie był przypadkowy, bo miał wyszkolenie policyjne. Był przeznaczony do strzeżenia kancelarii tajnej, poprzez którą Piłsudski kierował państwem. Pies pilnował, żeby ktoś, kto wejdzie do takiej kancelarii bez zgody strażnika, nie mógł z niej wyjść.
Jan Ołdakowski
autor książki „Mój Pan woła na mnie Pies - O psie Marszałka Piłsudskiego”
- Mąż stanowczo odmówił pozbycia się tego zwierzyńca. Przez parę tygodni patrzyłam bezradnie jak owca zjada sałatę, sarna kwiaty wiosenne w ogrodzie, a kogut skacze do oczu każdemu, kto tylko wejdzie do nas. Lis w poszukiwaniu legowiska przeorał grządki tak dokładnie, że musiałam siać wszystko po raz drugi. W końcu jednak udało mi się rozmieścić to towarzystwo po znajomych.