"Kolejna celebrytka kupiła hybrydę psa z pseudohodowli" – zagrzmiała na Instagramie aktywistka Maja Staśko, publikując serię relacji, na których krytykuje m.in. Monikę Kociołek z Team'u X oraz Julię Wieniawę. Zarzuciła im "zgarnianie kasy na cierpieniu zwierzaków". Temat rozpalił sieć do tego stopnia, że głos zabrała także Karolina Korwin-Piotrowska. W naTemat zaś na sprawę profesjonalnym okiem spojrzała behawiorystka Aneta Awtoniuk.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.
Monika Kociołek i Julia Wieniawa w ogniu krytyki. Poszło o hybrydy psów z pseudohodowli
Maja Staśko to aktywistka, która robi wiele dobrego, nagłaśniając m.in. społeczne problemy, ale przy tym często wzbudza kontrowersje (tak było chociażby wtedy, gdy rzuciła hamburgerem w proteście przeciwko zestawowi Maty). Teraz na celowniku Staśko znalazły się celebrytki i ich "modne pieski" z pseudohodowli.
W środę (2 lutego) na instagramowym profilu aktywistki pojawiła się obszerna relacja, w której zaatakował konkretnych celebrytów. Potem całość została przedstawiona w długim poście. "Wykorzystywanie nieszczęścia zwierząt dla zysków to jedna z potworniejszych rzecz" – brzmi wstęp.
"Monika Kociołek kupiła hybrydę psa. To połączenie pudla i bichona, który nazywa się frispoo. Świeżo kupionego psa influencerka z ponad milionem obserwujących na Instagramie wzięła ze sobą na obóz Teamu X, gdzie znajduje się mnóstwo dzieci" – oznajmiła Staśko.
"Już wcześniej męczyły psa innej członkini Teamu X, gdy każde dziecko (co zrozumiałe, to dzieci) chciało pogłaskać pieska. Na jednej z relacji nowy pies Moniki gryzie kabel, a komentarz Moniki brzmi: "nie zauważyłam xD". Na innej pies chowa się za kanapą" – dodała.
Staśko kontynuowała, że piesek Kociołek to hybryda pudla bichona - frispoo, podkreślając, że influencerki mają w nosie, czy psy będą obciążone genetycznie, bo "ważne, by były słodkie i ładne, jak zabawki".
"Modne ostatnio wśród celebrytów hybrydy to psy rozmnażane tak, by były jak najsłodsze i najładniejsze. Totalnie bez kontroli, bez dbania o ich zdrowie czy genetykę. Robią to niesprawdzane hodowle, które zarabiają na chęci posiadania jak najśliczniejszego do zdjęć psa. Te psy nie są rasowe, hodowle nie są uznawane przez Związek Kynologiczny w Polsce" – zagrzmiała Staśko.
Potem przeszła do Julii Wieniawy, która w grudniu poinformowała, że wraz z partnerem Nikodemem Rozbickim nabyli nowego, czworonożnego członka rodziny. Mowa o psie, który wabi się Bowie. Staśko powoła się na głos innej aktywistki, która niedawno nie szczędziła słów krytyki pod adresem Wieniawy.
"Malwina Łapińska tłumaczyła, że psy-hybrydy są nieprzebadane, a ich kupowanie to wspieranie pseudohodowli, które bez żadnej kontroli rozmnażają zwierzaki dla zysków. Często z poświęceniem ich zdrowia i życia, gdy powstają wady genetyczne, z którymi zwierzę musi żyć do końca życia" – podkreśliła.
Sama Łapińska szybko zareagowała na wpisy Staśko i nie omieszkała jeszcze raz wrócić do tematu. "Następna celebrytka kupiła psa z pseudohodowli. Szlag mnie trafia, przysięgam. Ile można? Miesiąc temu było głośno o tym, że skrytykowałam Julię Wieniawę za cavapoo (to nie jest rasa!), a miesiąc później następna..." – napisała.
Pod postem do zarzutów ustosunkowała się sama Julia Wieniawa. Napisała komentarz, w którym zapewniła, że jej pies jest w pełni zdrowy. Zaapelowała do Staśko, żeby nie generalizowała i nie oceniała.
"Nienawidzę generalizowania. Hodowla Cavadoodles sprawdza wszystko pod kątem zdrowia genetyki piesków. A mój Bowie to zdrowiutki i najcudowniejszy pies na świecie. Pozdrawiam i polecam najpierw zapoznać się z daną hodowlą, zanim się zacznie oceniać, Maju" – odparła gwiazda.
Afera z członkinią Teamu X. "Monika Kociołek kupiła hybrydę psa"
Wracając do Teamu X, Staśko poruszyła jeszcze kwestię wspomnianą wyżej. Przekazała, że Team X nagrał filmik pt. "ODPOWIESZ DOBRZE - WYGRYWASZ PIESKA!", na którym za dobrą odpowiedź na pytanie dziewczyny dostawały na ręce zwierzę. "I tak te pieski wędrowały z rąk do rąk, jako nagroda. A to żywe stworzenia, a nie prezenty czy nagrody..." – oburzyła się. Dodała, że owy filmik na YouTubie został ukryty.
"Jak się okazało, ta hodowla może sprzedawać buldogi, których kolor jest zabroniony. Niektóre kolory buldogów są niedopuszczalne ze względu na większe ryzyko obciążenia genetycznego chorobami. Te geny mogą doprowadzać do głuchoty i ślepoty. Takim kolorem jest niebieski" – dodała. Na nagraniu dziewczyny za dobrą odpowiedź otrzymywały na ręce psa właśnie z tej hodowli.
Do afery z filmem odniosła się nawet Karolina Korwin-Piotrowska. Zganiła influencerów za ich zachowanie. "Kupcie sobie jakąkolwiek książkę o psychice psów, są też takie proste, z obrazkami i przeczytajcie tam, albo poproście kogoś, kto potrafi czytać, jakim horrorem, jaką torturą dla psa są takie parszywe „zabawy” ludzi bez mózgu. Bez empatii i serca. Kupcie se pluszaki. Chyba was stać" – napisała dziennikarka.
"Wiem, że są celebryci, którzy oficjalnie mają psy, pozują z nimi ochoczo do zdjęć, ba, goszczą w śniadaniówkach i opowiadają jak psy wychowywać, a poza kadrem na IG opiekują się nimi rodzice/asystenci/prawdziwi właściciele, bo pies jest tylko WYPOŻYCZONY (...) Źli ludzie. Jesteście złymi ludźmi" – skwitowała wymownie dziennikarka.
Behawiorystka Aneta Awtoniuk komentuje burzę wokół celebrytów. "Kupowanie tych psów jest wspieraniem handlu żywym towarem"
Aneta Awtoniuk (behawiorystka zwierząt i trenerka psów z 14-letnim doświadczeniem w zawodzie, certyfikowany ewaluator psów agresywnych) odniosła się w rozmowie z naTemat do całego zamieszania:
Pseudohodowle to najczęściej nawet nie fabryki, a przetwórnie psów. Nie liczą się w nich żadne zasady, nie ma żadnej odpowiedzialności. Bez badań medycznych, bez spełnienia podstawowych potrzeb, np. spacer, przetrzymuje się tam zwierzęta w najmniejszych możliwych klatkach, w których pies nie może się nawet obrócić, więc przebywa tygodniami w jednej pozycji, we własnych odchodach, często też w odchodach innych psów, których klatki ustawia się piętrowo.
O kondycji psychicznej psów z pseudohodowli powiedziano już tak wiele, że nie powinno być to dla nikogo tajemnicą, że zaburzenia behawioralne, takie jak lękliwość, syndrom kennelowy czy depresja występują w różnym stopniu u wszystkich psów z peudohodowli. Choroby także są obecne we wszystkich miotach, często powodując przedwczesne zgony szczeniąt w wieku kilku miesięcy.
Jeśli ktoś chce być pewny, że nie płaci za znęcanie się na zwierzętami, powinien wybierać psy z oficjalnych hodowli firmowanych przez Związek Kynologiczny w Polsce lub Międzynarodową Federację Kynologiczną (FCI, Fédération Cynologique Internationale), a w przypadku ras nie uznanych przez polski ZKwP, należących do konkretnych organizacji narodowych dbających o standard rasy. Rasy, nie hybryd, czyli kundelków. Każda taka hodowla ma obowiązek wykonywania testów DNA wszystkich psów hodowlanych i ich szczeniąt, co wynika z dbałości o zdrowie, predyspozycje genetyczne i wygląd psów.
Wszystkie inne organizacje zrzeszające osoby mnożące psy, to zwykłe wytrychy prawne wymyślone przez pseudohodowców, aby wydawać swoje śmieciowe rodowody, bo w 2012 roku handel psami nierasowymi został w Polsce zakazany. W tej chwili w naszym kraju istnieją setki stowarzyszeń rejestrujących kundelki i nadających im rodowody, żeby sprzedać je z zyskiem jako psy rasowe.
Tak jest w przypadku hybryd, czyli krzyżówek ras. Hybryda to jedynie odmienna nazwa na kundla. Może dla niektórych słowo „hybryda” brzmi bardziej światowo niż” kundel”, nie wiem. Wiem natomiast, że skojarzenie labradora z pudlem NIE CZYNI z nowopowstałego psa przedstawiciela nowej rasy – labradoodle. Bowiem prawdziwe wielopokoleniowe labradoodle wywodzą się z konkretnej linii i są krzyżówką określonych ras: labradora, pudla, teriera pszenicznego/ curly coated retrievera, irlandzkiego spaniela dowodnego, cocker spaniela angielskiego i cocker spaniela amerykańskiego. I posiadanie psa od hodowcy zrzeszonego w konkretnych organizacjach – dokładnie: ALFA EUROPE, ALAEU, ALCA, AALA, WAALA – gwarantuje, że mamy psa rasowego. Jeśli hodowca nie figuruje w rejestrze jednej z tych organizacji, sprzedaje kundla, a nie labradoodla.
Mnóstwo pseudohowców usiłuje wykorzystać modę na krzyżówki z pudlem ogłaszając co chwilę światu, że oto jest nowa hybryda, jak np. frispoo, czyli krzyżówka bichon frise z pudlem. Kupowanie tych psów jest wspieraniem handlu żywym towarem.
behawiorystka zwierząt i trenerka psów z 14-letnim doświadczeniem w zawodzie, certyfikowany ewaluator psów agresywnych
Każdy, kto kupuje psa z pseudohodowli jest odpowiedzialny za cierpienie zwierząt, które są tam wykorzystywane bez opamiętania i kontroli, za to z narażeniem zdrowia a często też życia psów.