To człowiek jest odpowiedzialny za ocieplenie Ziemi - taki wniosek przedstawił raport IPCC, który zapowiedział "czerwony alarm" dla ludzkości. Ta bolesna prawda czym prędzej musi przerodzić się w działanie. Skoro polski rząd już planuje kolejną wycinkę drzew, niwecząc tym samym pracę osób chcących ocalić planetę przed rychłą zagładą, to jaki jest sens segregowania śmieci i ograniczania jazdy samochodem przez jednostkę? To oczywiste, że nie możemy rezygnować z nawet najmniejszych i pozornie mało znaczących czynności.
"Planeta umiera" - brzmi znajomo, ale zdawać by się też mogło, że odlegle. Dopiero postawienie przed faktem dokonanym może przekonać nawet największych niedowiarków oraz sceptyków do tego, że problem jest bliższy, niż byśmy tego chcieli. Bliższy, ponieważ zgodnie z zapowiedziami naukowców dotknie nas on jeszcze za naszego życia.
Obecna dekada jest kluczowa, co możemy wywnioskować z raportu IPCC (Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu). Potężny dokument powstał na podstawie 14 tysięcy prac naukowych, nad którymi pracowały 234 osoby. Jeśli ludzie mają powstrzymać globalne ocieplenie, muszą wdrożyć plany osiągnięcia zeroemisyjności CO2 do połowy wieku.
Warunkiem koniecznym jest zmniejszenie przez rządy emisji dwutlenku węgla o połowę do 2030 roku. Tylko w ten sposób mamy szansę na ograniczenie wzrostu temperatury do końca wieku poniżej 1,5℃. Co więcej, raport zawiera potwierdzenie, że to człowiek odpowiada za prawie całe globalne ocieplenie, a planeta ogrzewa się obecnie w tempie niespotykanym od co najmniej 2 tysięcy lat.
Według naukowców z Politechniki Federalnej w Zurychu drzewa mogą wchłonąć dwie trzecie światowej emisji dwutlenku węgla, jednak zazieleniając planetę, nie będziemy w stanie powstrzymać jej przed katastrofą klimatyczną. Redukcja emisji CO2 spoczywa na nas, o czym mówił sam Joe Fargione, ekolog z The Nature Conservancy w Minneapolis. – Naprawdę potrzebujemy podejścia opartego na rękach każdej osoby – mówił.
Choć technologie ujemnej emisji wciąż są rozwijane, usuwanie z atmosfery dwutlenku węgla to jedno, zaś ograniczenie wytwarzania CO2 to drugie. Oba podejścia są potrzebne, ale raport IPCC jasno wskazuje na to, że do osiągnięcia neutralności klimatycznej niezbędna jest rezygnacja z węgla jako źródła energii. Nie może to jednak spowodować wykluczenia drzew z aktywnego uczestnictwa na rzecz poprawy klimatu.
W cieniu lex TVN bez większego echa przeszła specustawa zwana lex Izera, która pozwala na wycinkę lasów i stawianie na ich miejscu fabryk. – Polska prowadzi rabunkową gospodarkę leśną, do tego jeszcze rząd wprowadza ustawę, która otwiera drzwi do wycinki lasów pod inwestycje przemysłowe. To wszystko woła o pomstę do nieba – komentuje Krzysztof Jędrzejewski, rzecznik polityczny Koalicji Klimatycznej.
Teoretycznie lex Izera ma objąć obszar 1250 hektarów lasów w Jaworznie i Stalowej Woli, jednak organizacje ekologiczne obawiają się, że ustawa skłoni państwo do jeszcze większego wylesiania polskich ziem pod inwestycje, dlatego też Koalicja Klimatyczna i Młodzieżowy Strajk Klimatyczny zaapelowały do prezydenta Andrzeja Dudy, aby zawetował przepchniętą przez Sejm specustawę.
Głowa państwa uczestniczyła w kwietniu bieżącego roku w szczycie klimatycznym Leaders Summit on Climate zapowiadając na nim odejście od węgla jako narzędzia produkcji energii elektrycznej do 2049 roku. Niestety działania wprowadzające zeroemisyjne rozwiązania nie powinny być przedłużane o ponad dwie dekady.
– Elektrownia w Bełchatowie jest potwornym trucicielem, gdyż produkuje 37 milionów ton dwutlenku węgla rocznie, co stanowi mniej więcej 10 proc. ogólnokrajowych emisji. Zamknięcie Bełchatowa oraz odejście od elektrowni opartych na spalaniu węgla czy to kamiennego czy brunatnego do końca dekady jest koniecznością – tłumaczy nam ekspert.
Warto zauważyć, że minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka, zamiast promować rozwój efektywności energetycznej i zielonych źródeł energii elektrycznej, które dla dobra planety wyparłyby elektrownie węglowe, wyraził zgodę na przedłużenie koncesji na wydobywanie węgla brunatnego i kopalin ze złoża Turów do 2044 roku.
Jak zaznacza nasz rozmówca, kraj powinien dalej rozwijać fotowoltaikę oraz zacząć odchodzić od wielkoskalowej energetyki na rzecz energetyki rozproszonej i obywatelskiej. W dyskursie pojawia się także temat zastosowania energetyki jądrowej, jednak do jej zbudowania wymagany jest ogromny nakład pieniężny. Jak wyliczył prof. Jan Popczyk, budowa programu jądrowego kosztowałaby nas 160 mld złotych. Byłaby to najdroższa energia, oraz zrodziłaby wiele innych problemów.
– To, że mamy decydentów takich, jakich mamy, prowadzących od bardzo dawna anty-politykę klimatyczną, nie zwalnia nas jako obywateli z myślenia. Musimy mieć świadomość tego, w jakim kierunku świat zmierza. Może się wydawać, że nasze działania jako jednostki niewiele znaczą, natomiast jeżeli przemnożymy je przez tysiące czy miliony obywateli, zacznie to mieć bardzo realny wpływ – wyjaśnia Jędrzejewski.
Ratowanie klimatu na własną rękę jest więc jak najbardziej wskazane, choć posiadanie suwerena, dla którego równie ważne są kwestie środowiskowe, wyparłaby z naszego myślenia błędne przeświadczenie, że pojedyncza praca, tak czy siak, pójdzie marne.
– Przede wszystkim polski rząd powinien rozpocząć rzeczywiste działania zmierzające do odchodzenia od energetyki opartej na węglu oraz wreszcie przygotować plan dekarbonizacji Polski do roku 2030 roku, przestać oszukiwać górników świetlaną przyszłością węgla, i zacząć jak najszybciej proces sprawiedliwej transformacji przekazywania środków zarówno krajowych, jak i unijnych na to, żeby ludzie związani z górnictwem mieli możliwości znalezienia pracy w zielonych sektorach – oznajmia rzecznik polityczny Koalicji Klimatycznej.
Mając na uwadze wspomniany wcześniej raport IPCC, który w burzliwej otoczce lex TVN przeszedł bez większego echa wśród rządowych polityków, ważnym jest, aby na najwyższym szczeblu doradztwo pełniły osoby zdające sobie sprawę z faktycznych zagrożeń globalnego ocieplenia.
– Opowiadanie kłamstw, tak jak raczył to uczynić doradca prezydenta, czyli pan Paweł Sałek, mówiąc w wywiadzie radiowym, że odpowiedzialność człowieka jest "tylko koncepcją głośniejszą medialnie", to rzecz skandaliczna i niedopuszczalna w ustach ministra. Za coś takiego pan Sałek powinien natychmiast zostać zwolniony z posady doradcy w zakresie polityki klimatycznej – kwituje Krzysztof Jędrzejewski.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut
Tutaj można przywołać bardzo kuriozalną decyzję ministra klimatu i środowiska, czyli powołanie pana Grzegorza Chociana na członka Państwowej Ochrony Rady Przyrody, człowieka znanego ze swojego denializmu klimatycznego i straszenia ekoterrorystami, którym wypowiada bezkompromisowe przeciwstawianie się. Mówi, że ludzie są częścią przyrody, w związku z czym nie mają oni prawa blokować nowych inwestycji na obszarach przyrodniczych.
Krzysztof Jędrzejewski z Koalicji Klimatycznej
Naprawdę nie mamy innej opcji, jak zacząć szybko odchodzić od spalania węgla, aby zakończyć to jeszcze w tej dekadzie. Ale redukcje emisji gazów cieplarnianych są niezbędne we wszystkich sektorach, co trzeba głośno podkreślać. Energetyka jest szalenie istotna, ale oprócz tego mamy emisje rosnące w transporcie, rolnictwie i budownictwie. Oczywiście nowe cele klimatyczne przyjęte przez Unię Europejską, czyli 55 proc. redukcji emisji do 2030 roku i osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku, są krokiem w dobrym kierunku, ale to jest krok stanowczo za mały, ponieważ wiadomo, że wspólnota i Polska powinny ograniczyć tę emisję o co najmniej 65 proc. do końca bieżącej dekady i osiągnąć neutralność klimatyczną w 2040 roku, a z pewnością zamknięcie Bełchatowa jest konieczne, i trzeba postawić na rozwój OZE - odblokować rozwój energetyki wiatrowej na lądzie i szybciej rozwinąć tę na morzu.