
Hanna Lis nie mogła przejść obok tej sprawy obojętnie. Dziennikarka udostępniła na swoim Twitterze dane osobowe mężczyzny, który nagrał krótki film z tego, jak skatował na śmierć kota. Zaalarmowała też policję. "Zróbcie coś z tym zwyrodnialcem" – czytamy na jej profilu.
REKLAMA
Dziennikarkę oburzyło nagranie, na którym znęcano się nad kotem. Choć wideo zniknęło już z Twittera, ponieważ naruszało zasady funkcjonowania portalu, Hanna Lis nie mogła zostawić tej sprawy bez większego rozgłosu.
"Na filmie Mateusz Baran, miejscowość Prabuty. Policjo, zróbcie coś z tym zwyrodnialcem, zanim w taki sam sposób skatuje człowieka. Mam (szczęśliwie) w rodzinie trzy koty i wierzę, że ta bestia będzie oglądać świat zza kratek przez 5 lat" – napisała we wpisie.
W komentarzu dodała, że koleżanka "sadysty" poinformowała, iż skatowane zwierze nie przeżyło. "5 lat dla tego czegoś to za mało. 50 lat w bardzo ciężkich warunkach w więzieniu, fizyczna praca od rana do nocy i zero snu. To będzie najlepsze" – czytamy w komentarzach. Lis ze smutkiem podkreśliła, że 5 lat to w tego typu sytuacjach najwyższy wymiar kary.
