Wiewiórka, która spadła z drzewa i nie może się poruszyć, ranny jeż czy wrona ze złamanym skrzydłem. W czasie spacerów po parku czy lesie można natknąć się na cierpiące zwierzęta. Nie każdy jednak wie, jak we właściwy sposób im pomóc.
– Nie mogę jej tak zostawić – usłyszałem w czasie sobotniego spaceru w Lesie Kabackim. Pod nogami młodej kobiety leżała wiewiórka, której tylne łapki były wyraźnie niewładne. – Spadła z drzewa i od tamtej pory tak się czołga – wyjaśniła dziewczyna. Dwudziestoparolatka bardzo chciała pomóc cierpiącemu zwierzątku, nie wiedziała jednak za bardzo, jak się do tego zabrać.
Kobiecie zależało na kontakcie z weterynarzem, lecz przekonałem ją, że lepszym pomysłem będzie zgłoszenie sprawy Lasom Miejskim, gdzie działa Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt. W czasie rozmowy z przedstawicielem ORZ zostaliśmy poproszeni o skontaktowanie się ze Strażą Miejską, w ramach której funkcjonuje Eko Patrol. – Jasne, przyślemy patrol, ale raczej nieprędko – potwierdziła dyspozytorka.
Kobieta, która znalazła ranną wiewiórkę, zostawiła mnie ze zwierzęciem, tłumacząc się rodzinną imprezą. No i tu zaczął się problem. Bo co zrobić z przerażonym gryzoniem, któremu nie da się wytłumaczyć, żeby zachował spokój. W dodatku wtedy, gdy - mimo urazu - zwierzak próbuje uciec.
Po pierwsze nie dotykaj
– Zawsze podkreślamy, że w chwili, kiedy znajdujemy takie zwierzę – jakiegokolwiek gatunku – nie podchodzimy do niego, a tym bardziej go nie dotykamy – słyszę w rozmowie z Referatem Prasowym Straży Miejskiej w Warszawie. – Trzeba pamiętać, że nie ma zwierzęcia, które byłoby dla człowieka w pełni bezpieczne. Nigdy nie wiemy, czy przypadkiem nie jest nosicielem jakiejś groźnej choroby. Nie możemy również przewidzieć, jak zareaguje. Wystarczy jedynie obserwować zwierzę – zapewnia Straż Miejska.
W związku z ograniczoną liczbą patroli (była sobota i jedynie trzy Eko Patrole działały tego dnia w Warszawie), czas oczekiwania na przyjazd strażników się wydłużał. Nie mogłem czekać w nieskończoność, dlatego ze znalezionych na ściółce gałęzi zbudowałem kojec, tak by wiewiórka nie weszła na dukt, gdzie ktoś mógł np. rozjechać ją rowerem. Czuwanie przy rannym zwierzaku do czasu przyjazdu patrolu nie jest obowiązkiem.
Nie musisz czekać
Z rozmowy ze Strażą Miejską dowiedziałem się, że większość zgłoszeń dotyczących rannych zwierząt pochodzi od anonimowych osób. Dlatego często jest tak, że strażnicy na miejscu nie zastają nikogo poza rannym zwierzęciem. Niestety zdarza się również, że w podanej lokalizacji nie ma ani zgłaszającego, ani zwierzęcia. Przez to, że strażnicy i tak muszą pojechać do takiej interwencji, upływa czas, który mogliby poświęcić na pomoc innym zwierzakom.
– Ktoś, kto znajdzie ranne zwierzę i zgłosi to do nas, nie ma obowiązku czekania przy nim na przyjazd patrolu. Jeśli jednak zdecyduje się poczekać, strażnikom będzie znacznie łatwiej odnaleźć danego zwierzaka – podkreślają warszawscy strażnicy miejscy.
– Niedawno turysta z Kanady zauważył w Warszawie jelonka, który był w potrzasku. Poczekał na przyjazd patrolu. Jelonek został wyswobodzony, po czym trafił do schroniska Lasów Miejskich – wspominają pracownicy Referatu Prasowego Straży Miejskiej w Warszawie.
Nie przesiadywałem bezpośrednio przy rannej wiewiórce, znajdowałem się kilkaset metrów dalej. Dlatego, kiedy po dwóch godzinach otrzymałem telefon, że patrol jest już na miejscu, wskazałem im miejsce, w którym znajdował się poszkodowany gryzoń. Strażnicy załadowali go ostrożnie do klatki i zawieźli do właściwego schroniska.
Jeśli chcesz czekać, musisz się uzbroić w cierpliwość
Oczekiwanie na Eko Patrol zasadniczo trwa około pół godziny, jednak zdarzają się sytuacje, kiedy na przyjazd strażników trzeba poczekać dłużej.
– Przede wszystkim wynika to z liczby zgłoszeń, jakie Eko Patrol otrzymuje danego dnia – wyjaśnia Straż Miejska. – Nie da się ujednolić tego tak, by czas oczekiwania był dla wszystkich jednakowy. Zdarza się zatem, że ktoś przejęty losem znalezionego, rannego zwierzaka musi poczekać trochę dłużej. Może być tak, że patrol będzie w tym czasie w trakcie innej interwencji.
W warszawskiej Straży Miejskiej funkcjonuje Oddział Ochrony Środowiska, w którego skład wchodzi Referat ds. Ekologicznych, gdzie pracuje ponad 40 strażników. To praca zmianowa. Przy systemie 12-godzinnym przekłada się to na cztery, pięć patroli interweniujących na terenie Warszawy w dni robocze. Po złapaniu rannego zwierzęcia, strażnicy przewożą je odpowiedniego schroniska.
– Wszystko zależy od tego, o jakie zwierzę chodzi. Zwierzęta domowe, jak psy lub koty, trafiają do schroniska na Paluchu. Egzotyczne zwierzęta hodowlane – węże, jaszczurki – lądują w Cites, działającym przy warszawskim ogrodzie zoologicznym. Natomiast te dziko żyjące w lesie, jak wiewiórki, są przewożone do schroniska przy ul. Korkowej, gdzie działa Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt Lasów Miejskich m.st. Warszawy – wyjaśnia Staż Miejska.
To właśnie na Korkową została zabrana wiewiórka znaleziona w Lesie Kabackim.
I co dalej?
Jeżeli ktoś jest zainteresowany dalszymi losami poszkodowanego zwierzęcia, w każdej chwili może dopytać o stan jego zdrowia, dzwoniąc do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt. Wystarczy podać miejsce i orientacyjną godzinę zdarzenia.
W przypadku znalezionej wiewiórki sytuacja była dość dramatyczna. U gryzonia doszło do przerwania rdzenia kręgowego, z czego wynikał paraliż dolnej części ciała. W tej sytuacji można było jedynie skrócić męki zwierzęcia poprzez eutanazję.
– Niestety, nie każde ranne dzikie zwierzę da się wyleczyć na tyle, by mogło wrócić na łono natury. Czasem ukrócenie jego mąk to jedyne rozsądne wyjście z sytuacji – słyszę w rozmowie z przedstawicielką Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt.