Zapowiedzi były szumne, a wyszło zupełnie odwrotnie. Jedyna sprawa, która łączy prezesa PiS i większość parlamentarzystów opozycji, czyli kwestia ochrony zwierząt właśnie padła. Nadzieje na stopniowe zamykanie ferm zwierząt futerkowych rozwiał minister rolnictwa. I to z nawiązką.
– Żeby zwiększyć możliwości eksportu wołowiny, odchodzimy o zakazu uboju rytualnego i zaostrzając bardzo mocno, wyjątkowo mocno kryteria utrzymania zwierząt na fermach zwierząt futerkowych, poddając każdą fermę certyfikacji – stwierdził minister rolnictwa na czwartkowej konferencji prasowej.
Jan Ardanowski ma także receptę na patologię w hodowlach tych zwierząt. A ma nią być... międzynarodowa certyfikacja. Poruszono także sprawę warunków w schroniskach dla zwierząt. Po raz kolejny zapowiedziano w nich powszechne kontrole.
Takie postawienie sprawy to zwrot o 180 stopni. Jeszcze całkiem niedawno znany z zamiłowania do zwierząt, prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiadał uchwalenie ustawy prowadzącej do zamknięcia ferm zwierząt futerkowych w Polsce. Nawet zgodził się w tej kwestii z posłami PO. Wziął także udział w kampanii Fundacji Viva.
– Jestem absolutnym zwolennikiem, żebyśmy zwierzęta, naszych braci mniejszych, traktowali w sposób racjonalny i z empatią – powiedział na konferencji minister rolnictwa. Wygląda na to, że teraz empatia do zwierząt wygląda to podrzynanie gardeł bydłu i hodowla ich w ciasnych, ciemnych klatkach.
Dziś zmianę stanowiska PiS świętują narodowcy. "Złamaliśmy lewaka", "Antyhodowlana frakcja Czabańskiego-Kaczyńskiego-Krasnodębskiego w całkowitej defensywie" – podsumował wiceszef Ruchu Narodowego Krzysztof Bosak.