Poszukiwany pyton jest w Toruniu? "Detektyw" Rutkowski włączył się do poszukiwań i ma swoją teorię
Bartosz Świderski
17 lipca 2018, 12:02·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 17 lipca 2018, 12:02
Gdy zdawało się, że "pytonowe" szaleństwo już minęło, głos w temacie gada zabrał Krzysztof Rutkowski. Oczywiście "detekyw" ma swoją teorię na temat miejsca pobytu uciekiniera. I wcale nie są to okolice Warszawy.
Reklama.
Gdy z poszukiwań węża wycofały się wszystkie służby, a na "polu bitwy" zostali tylko zapaleńcy-amatorzy, w poszukiwania na dobre włączył się Krzysztof Rutkowski. Co prawda jego zdjęcie z lornetką obiegło internet pod koniec tygodnia i rozbawiło internautów, jednak teraz pora na bardziej merytoryczne działania.
– Węże świetnie radzą sobie w wodzie. Przecież wystarczyło, żeby pyton wpełzł do Wisły i popłynął z nurtem. Moja ekipa cały czas szuka węża. Na razie jednak nie natrafiliśmy na żaden ślad jego obecności – stwierdził w rozmowie z "Super Expressem".
Zdaniem detektywa pyton może być w tej chwili w rejonie Torunia. – Nie zaprzestajemy jednak naszej pracy. Jeśli gad gdzieś tam jest, to w końcu go dopadniemy. Wykorzystujemy do poszukiwań najnowocześniejszy sprzęt, pracujemy 24 godziny na dobę – zapewnił Rutkowski.
Jak mówią eksperci, w ciągu 10 dni od ucieczki, wąż mógł już przepłynąć dosyć duże odległości, jednak udział grupy Rutkowskiego z łodziami, dronami i kamerami w poszukiwaniach jest groteskowy. Z drugiej strony, może łódź, lornetka i czapka z daszkiem pomogą w pościgu i uda się dogonić niesfornego gada.