
Reklama.
To, czy w końcu złapano pytona tygrysiego stało się równie częstym elementem rozmów w metrze, co wyniki meczów kończącego się wkrótce mundialu. Zupełnie tak, jakbyśmy przeżywali "Ściganego" z dusicielem w miejscu Harrisona Forda. Serio! Cała Polska śledzi doniesienia o kolejnych miejscach, w których widziano pytona. Podobnie jak oparte na zeznaniach gapiów wiadomości o następnych ofiarach gada. Skoro jest taki straszny i zabójczy, kto chciałby trzymać coś takiego w swoim domu?
Bartek Gorzkowski dowodzi ekipie Egzotarium w Lublinie – pierwszego schroniska dla egzotycznych zwierząt w Polsce. Bartek dzieli właścicieli węży na trzy kategorie. Pierwsza to prawdziwi terraryści – ludzie szczerze kochający węże, którzy posiadają ogromną wiedzę i doświadczenie w hodowli zwierząt. Do takich osób zdecydowanie zalicza się Marilyn Rosa, przewodząca inicjatywie Reptile Expo. W swojej działalności Marilyn zajmuje się porzuconymi zwierzętami egzotycznymi. Prowadzi zajęcia edukacyjne z ich udziałem, mające na celu podniesienie świadomości ludzi na temat takich gatunków.
– W mediach kreuje się wizerunek węża jako nie wiadomo jak przerażającego potwora – mówi nam Marilyn. – Prawda jest taka, że te wielkie i masywne węże są spokojne jak duże krowy pasące się na łące. W swojej hodowli mam ich kilkanaście. Jeden z nich miał dziwny temperament, ale jestem pewna, że jakiś człowiek musiał się nad nim wcześniej znęcać – podkreśla.
"Panika w mediach, histeryczne wypowiedzi tak jakbyśmy mieli do czynienia z tygrysem, są nieuzasadnione. Istnieje realne niebezpieczeństwo, wtedy gdyby ktoś aktywnie drażnił węża lub przypadkowo znalazł się bezpośrednio w zasięgu jego pyska" – uspokajał na swoim Facebooku Robert Maślak z Instytutu Zoologicznego Uniwersytetu Wrocławskiego.
Nie taki pyton straszny jak o nim mówią
Czterometrowy potwór, przed którym Maryla Rodowicz musi chować swoje koty jest łagodny jak krówka? Co więcej, jego hodowla nie wiąże się z większym niebezpieczeństwem niż zajmowanie się psami uznawanymi w Polsce za rasy niebezpieczne. – Pyton tygrysi jest bardzo popularnym wyborem jeśli chodzi o dusicieli. Jego hodowla nie jest trudna – mówi naTemat Olga Pofelska, brygadzistka sekcji wiwarium warszawskiego zoo. – Jeżeli stworzy się odpowiednie warunki, hodowla pytona tygrysiego nie jest bardziej niebezpieczna niż hodowla owczarka środkowoazjatyckiego. Ani dla właściciela, ani dla węża – dodaje.
Czterometrowy potwór, przed którym Maryla Rodowicz musi chować swoje koty jest łagodny jak krówka? Co więcej, jego hodowla nie wiąże się z większym niebezpieczeństwem niż zajmowanie się psami uznawanymi w Polsce za rasy niebezpieczne. – Pyton tygrysi jest bardzo popularnym wyborem jeśli chodzi o dusicieli. Jego hodowla nie jest trudna – mówi naTemat Olga Pofelska, brygadzistka sekcji wiwarium warszawskiego zoo. – Jeżeli stworzy się odpowiednie warunki, hodowla pytona tygrysiego nie jest bardziej niebezpieczna niż hodowla owczarka środkowoazjatyckiego. Ani dla właściciela, ani dla węża – dodaje.
– Druga grupa nabywających gady to osoby potrzebujące kontaktu ze zwierzęciem, które nie mają czasu na zajmowanie się gatunkami wymagającymi większej opieki. Nie ma niczego złego w kupowaniu gadów przez takich ludzi, o ile wiedzą jak zajmować się swoim zwierzakiem – wyjaśnia Bartek Gorzkowski z lubelskiego Egzotarium. – Ostatnia kategoria to zwykli szpanerzy - ludzie, którzy chcą zabłysnąć w towarzystwie posiadaniem oryginalnego zwierzęcia. Tacy najczęściej podejmują decyzję pod wpływem chwili, a gdy pojawiają się problemy - choroba, wyjazd na urlop, kiedy nie ma z kim zostawić pupila - powtarzają się takie scenariusze, jakie widzimy teraz w mediach – dodaje.
Bezmyślność
Do tej ostatniej grupy można śmiało zaliczyć twojego kumpla, który zarzuca Facebooka zdjęciami gryzoni wkładanymi do terrarium, realizując swoje sadystyczne fantazje przy każdym karmieniu. Przez nieodpowiedzialność i głupotę takich ludzi cierpią tylko zwierzęta.
Do tej ostatniej grupy można śmiało zaliczyć twojego kumpla, który zarzuca Facebooka zdjęciami gryzoni wkładanymi do terrarium, realizując swoje sadystyczne fantazje przy każdym karmieniu. Przez nieodpowiedzialność i głupotę takich ludzi cierpią tylko zwierzęta.
– W przypadku poszukiwanego od kilku dni pytona, jestem niemal pewna, że to historia z klasyki gatunku - co zrobić z wężem, kiedy zostawiamy pusty dom i wyjeżdżamy na wakacje. Ludzie mają problemy z zostawieniem komuś małych kotków, a co dopiero kilkumetrowy wąż – tłumaczy Marilyn Rosa. – Dlatego uważam, że ktoś totalnie nieodpowiedzialny wypuścił pytona, by pozbyć się problemu. Dla mnie, jako kogoś, kto hoduje ten gatunek od 20 lat, jest to po prostu nie do pomyślenia – dodaje.
Porzucone zwierzęta
Zdaniem Bartka Gorzkowskiego duży wpływ na tak bezmyślne zachowanie ludzi miał spadek cen niektórych egzotycznych gatunków, a także większa dostępność ich zakupu. – Młode osobniki można nabyć na giełdach za niewiele więcej niż 100 zł. Przez to gady coraz częściej trafiają w ręce nieodpowiedzialnych osób – tłumaczy założyciel lubelskiego egzotarium.
Zdaniem Bartka Gorzkowskiego duży wpływ na tak bezmyślne zachowanie ludzi miał spadek cen niektórych egzotycznych gatunków, a także większa dostępność ich zakupu. – Młode osobniki można nabyć na giełdach za niewiele więcej niż 100 zł. Przez to gady coraz częściej trafiają w ręce nieodpowiedzialnych osób – tłumaczy założyciel lubelskiego egzotarium.
– Dopóki ze zwierzęciem wszystko jest w porządku, nie ma problemu. Gorzej kiedy zachoruje i okazuje się, że leczenie pięciokrotnie przekracza koszty zakupu zwierzęcia. Niestety ludzie słysząc taką informację, często wyrzucają swojego pupila na śmietnik. Tak samo dzieje się ze starymi osobnikami – dodaje.
– Kupić węża może każdy, ale nie wszyscy powinni. Cierpią na tym przede wszystkim zwierzęta. Nie wszyscy potrafią stworzyć właściwe warunki dla ich hodowli – mówi przedstawiciel hurtowni terrarystycznej Animals Live. – Nie jesteśmy firmą, która próbuje wciskać klientom zwierzęta "na chama". Często przestrzegamy rodziców albo wręcz zniechęcamy ich do zakupu tak dużych węży swoim dzieciom – zapewnia.
Historie o pytonach wyciągających się wzdłuż śpiących właścicieli, by zmierzyć czy dadzą radę połknąć człowieka w całości, można schować w klaser miejskich legend. Marilyn Rosa na każdej wystawie mierzy się z osobami, które zaklinają się, że opowieść zdarzyła się na ich dzielnicy. To, o czym warto pamiętać, to odpowiedzialne przygotowanie do zakupu zwierzęcia. Tak, by nie zrobić krzywdy wężowi i nie napędzić strachu kilku milionom ludzi śledzącym doniesienia o poszukiwaniu "potwora".