Igor Tracz – mistrz świata w wyścigach psich zaprzęgów – poszedł razem z młodzieżą z klubu sportowego do lasu, by potrenować. Gdy trenowali, podeszło do nich dziesięciu myśliwych, którzy bez pardonu powiedzieli im, że powinni w ciągu pięciu minut opuścić las. No chyba że chcą „dostać kulką”.
Zdarzenie miało miejsce w minioną sobotę na terenie ogólnodostępnego lasu w gminie Trąbki Wielkie. – W ramach naszego młodzieżowego klubu sportowego prowadzimy zajęcia w zakresie sportu zaprzęgowego. Plan treningowy realizujemy praktycznie codziennie. Tego dnia, kiedy trening trwał już około godzinę, na ten sam teren weszła grupa dziesięciu myśliwych ze strzelbami – relacjonuje TVN24 mężczyzna.
Dodał, że myśliwi, którzy zagrozili jemu i dzieciom, twierdzili, że prawo jest po ich stronie. Kazali grupie opuścić las, dodając, że inaczej wezwą policję i zgłoszą utrudnianie polowania. Igor Tracz opuścił wraz z dziećmi teren. Nie chodziło jednak o konformizm, tylko zapewnienie bezpieczeństwa podopiecznym.
– Nie mogłem ryzykować. Miałem ze sobą osoby niepełnoletnie i psy. Nie chciałem brać odpowiedzialności za to, co się za chwilę może wydarzyć – wyjaśnia.
Igor Tracz zawsze sprawdza przed treningiem obszar, gdzie miałby się odbyć trening. Tłumaczy, że wystarczyłoby wywiesić jakąkolwiek informację, jak np. w wypadku tabliczek informujących o wycince drzew. Taka informacja od myśliwych powinna znaleźć się w gminie.
Kuriozum całej sprawie dodaje to, że myśliwi powiedzieli mężczyźnie, iż on i jego podopieczni nie mogą trenować, bo jest to nielegalne. Mamy jednak do czynienia ze sportem, który jest oficjalny w Polsce, więc nie mam mowy o łamaniu prawa. – My biegamy czy jeździmy na rowerach z psami po ogólnodostępnych drogach leśnych. My mamy tylko rowery i psy. Oni mają broń – kto jest bardziej niebezpieczny? – kwituje Igor Tracz.
Poszkodowany zgłosił już sprawę Polskiemu Związkowi Łowieckiemu. Jego rzeczniczka przeprosiła mężczyznę za incydent. Sprawa jest właśnie wyjaśniana.