
Reklama.
Nagranie ukazało się na Facebooku jednego z mieszkańców osiedla. na krótkim filmie widać, jak myśliwy biega z flintą między blokami mieszkalnymi i poluje na spłoszone dziki, które grasowały po miejskim osiedlu. Trzeba dodać, że robił to w środku dnia, bez ostrzeżeń, które powinni dostać mieszkańcy, a także bez żadnych zabezpieczeń, choćby zamknięcia określonego terenu. W czasie polowania pod lufę mógł wejść każdy przypadkowy przechodzień.
– Pewien pan, tfu, myśliwy spacerował sobie dzisiaj między blokami na Osiedlu Stałym jak szeryf i walił z flinty na lewo i prawo próbując trafić spłoszone (przez niego samego) i biegające wokół dziki. Za "szeryfem" podążała grupa strażaków i strażników miejskich, którzy przykrywali zwłoki podziurawionych zwierząt i wypływające z nich wnętrzności czarnymi workami. A wokół zdezorientowani przechodnie - i dorośli i dzieci - a to wracający z zakupów, a to przechadzający się z psami, a to bawiący się z rówieśnikami - z przerażeniem szukali drogi ucieczki przed nieznanym zagrożeniem – tak całe zajście relacjonuje autor nagrania.
Marcin Miłek zwrócił także uwagę na niebezpieczeństwo, jakie szło za "polowaniem". – Wybaczcie koledzy mundurowi, ale dzisiaj staję po przeciwnej stronie, mimo że zdaję sobie sprawę, że Wy "tylko wykonujecie polecenia". Ktoś jednak wydaje te idiotyczne i niebezpieczne polecenia. Pewnie na śmierć zwierząt większość położy lagę, ciekawe tylko kto weźmie na siebie odpowiedzialność w sytuacji, jak kiedyś przy takiej akcji rykoszet marnego myśliwego trafi w głowę nie dzika ale dziecko bawiące się za żywopłotem – napisał.
Wszystko odbywało się po to, aby wyeliminować zwierzęta, które mogły spowodować zagrożenie dla okolicznych mieszkańców. Jednak sposób, w jaki próbowano to zagrożenie zlikwidować był jeszcze gorszy. Nie wiadomo, czy ktokolwiek poniesie odpowiedzialność za narażenie mieszkańców na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia.