Pozytywna historia, którą opisaliśmy w naTemat spotkała się z... niesamowitym hejtem. Wolontariusze, którzy w weekendy jeżdżą pomagać w schronisku w Korabiewicach, dostali na głowę wiadro pomyj. Oberwali za "mordor", nazwani zostali "korpoludkami", a motywację ich działania hejterzy nazwali: "szukaniem nowych wrażeń, by się dowartościować". – To jest zawiść i zazdrość. Podobnie, jak zawiść wyrażana gwoździem na karoserii auta zamożnego sąsiada – kwituje psycholog społeczny Zbigniew Nęcki.
Jednym pomagają, innym przeszkadzają Opuszczają duże miasta i zjeżdżają do małej wsi w Puszczy Mariańskiej. Parking zapełnia się samochodami, przeważnie na warszawskich blachach. W schronisku dla zwierząt w Korabiewicach nakładają gumowce, zakasują rękawy i biorą się za robotę. Noszą worki z karmą, rozbijają lód w miskach z wodą, zbierają błoto. Chociaż ten czas mogliby poświęcić na wygrzewanie się w spa, włóczenie po centrach handlowych, czy ćwiczenia w siłowni.
– To ludzie, którzy chcą mieć wpływ na rzeczywistość kogoś innego. To menadżerowie, specjaliści, marketingowcy i finansiści – wylicza Irena Kowalczyk ze schroniska w Korabiewicach. Dalej charakteryzuje, że wolontariuszami są osoby, które na co dzień "pracują w Mordorze, czy innych zagłębiach finansowych", ale oprócz tego "chcą zrobić coś dobrego". – Chcą nadać swojemu życiu trochę sensu, a nie tylko konsumować to, co udało im się zarobić w korporacjach – opowiedziała Krzysztofowi Majakowi Irena, różowowłosa, wytatuowana dziewczyna.
Jego tekst o tym, jak młodzi, (przeważnie) zamożni ludzie niosą bezinteresowną pomoc bezpańskim zwierzętom, rozgrzał internautów do czerwoności. Upust tym (najczęściej) negatywnym emocjom dali w komentarzach pod materiałem.
"Korpoludki" odwracają uwagę
„Snob z Mordoru”, „szczur z Mordoru”, "korpoludek" – oberwali od internautów bohaterowie tekstu. Okazuje się, że ci i tym razem potrafili znaleźli dziurę w całym. Zamiast docenić szlachetność wolontariuszy, zaczęli zastanawiać się nad ich motywacjami do pomocy. Dyskutowano także o samochodach, jakimi dojechali na miejsce; dywagowano czy są "prawdziwymi warszawiakami".
Weronika pod tekstem oceniła, że to „biedni ludzie”. „Już sukcesy w pracy im nie pomagają, szukają nowych wrażeń, aby się dowartościować. Choćby porozbijać wodę w misce, albo wyczyścić z gówien kojec” – analizuje kobieta. Kilka linijek dalej w wątpliwość podaje, czy „gdyby tacy mieli rodzinę, to zmieniliby dziecku pieluchę, czy włożyli naczynia do zmywarki”.
Inny internauta pomoc zwierzętom nazywa absurdem i stwierdza: „Ci ludzie oderwani są od rzeczywistości, tworzą sobie równoległy świat, w którym są: dobrzy potrzebni, doceniani”.
Lista obelg pod adresem "biznesmenów z Mordoru" jest długa.
Często przewija się także argument:„jeśli są tak zasobni i chętni do fizycznej pracy, to powinni zacząć od pomocy potrzebującym ludziom”. Wytyka im się również, że są „słoikami”, a do Warszawy przybyli znikąd, dlatego jeżdżą do schroniska („bo chcą wrócić do korzeni”).
Irena Kowalczyk ze schroniska w Korabiewicach nie jest zaskoczona hejtem, który wywołał artykuł. – Zdziwiłabym się raczej, gdyby pod tekstem znalazły się tylko pozytywne komentarze – mówi wprost. Tłumaczy, że standardem są też krytyczne komentarze odnoszące się do działalności schroniska - że pomaga zwierzętom, a nie ludziom. – Nie jesteśmy tylko skupieni na zwierzętach, ale również na edukacji ludzi, żeby nie popełniali wykroczeń wobec zwierząt – odpowiada Irena Kowalczyk.
Frajda z dokuczania bogatszym
Wolontariusz Paweł Aniołkowski, pracujący w jednej z warszawskich korporacji, na pytanie o dyskusję, którą wywołał artykuł, mówi wprost: – Komentarze pod tym tekstem potwierdziły tylko moją tezę, że zwierzęta często bywają bardziej inteligentne od ludzi.
Aniołkowski ubolewa także nad tym, że internauci zamiast skupić się na meritum, interesują się "markami samochodów stojącymi przed schroniskiem". – Nie chcę brać udziału w takiej dyskusji, bo musiałbym znów przeklinać – odpowiada Paweł Aniołkowski.
Inny wolontariusz – Wojciech Konferowicz, marketingowiec, zapytany o negatywne komentarze internautów, odpowiada pytaniem do nich: – "Drogi/droga hejterko, a co Ty ostatnio zrobiłeś/łaś dla innych ?" I pytam się ogólnie: dla ludzi lub zwierząt ? Skupmy się na tym, co możemy zrobić dla kogoś, a nie na tym, kto i jakim samochodem jeździ i czy jest to rzeczywiście wypasiony samochód, czy nie".
Psycholog społeczny prof. Zbigniew Nęcki uważa, że internautami kieruje zazdrość i zawiść.
– Podobnie, jak zawiść wyrażana gwoździem na karoserii auta zamożnego sąsiada – obrazowo wyjaśnia Nęcki.
Co komentującym dają negatywne wpisy? – Przede wszystkim frajdę. Hejting rozwija się u nas wspaniale. Jeżeli kogoś opluję, to jest mi lżej i czuje się lepiej. Podskoczyłeś, ale dostałeś za swoje. To straszne, ale i bardzo ludzkie – odpowiada prof. Nęcki.
– Niech się nie przejmują ci, którzy pomagają w schronisku. I niech wierzą, że to wszystko jest wspaniałe. A małość i zawiść to cechy karłów intelektualnych i moralnych wyrodków – kwituje Nęcki. Są też pozytywne reakcje na artykuł. – Po tekście zgłosiło się do nas kilku nowych wolontariuszy – mówi z uśmiechem Irena Kowalczyk.
Napisz do autorki: daria.rozanska@natemat.pl
Reklama.
prof. Zbigniew Nęcki
psycholog społeczny
To okazja do wyładowania pewnych słabostek, zaspokojenia frajdy dokuczenia bogatszym. To wynika z zazdrości i zawiści: zazdrość do ludzi, a zawiść o dobra materialne. "Ci ludzie czyniący dobro zwierzętom, nie czynią dobra ludziom. A przecież mogliby pomagać bezdomnym" - to jest okazja do czepialstwa.
Czego byś nie zrobił, to nie zrobisz w tym czasie innych rzeczy. Jak przeprowadzasz biedaka przez ulicę, to pomijasz wywróconą dziewczynkę. Zamiast przeprowadzać biedaka, trzeba było podnieść dziewczynkę. To jest właśnie pieniacka i negatywna cecha Polaków: doszukujemy się minusów nawet wśród dobrych działań.
prof. Zbigniew Nęcki
psycholog społeczny
Byłoby cudownie, gdybyśmy mnożyli taką oto ideę : "żyj i nie zazdrość innym życia". Ale niektórzy zamiast cieszyć się tym, co mamy, porównują się z innymi. W ten sposób doznają tzw. relatywnej deprywacji. Piszący owe krytyczne komentarze być może czują, że intensyfikuje się w nich poczucie niższości. Chcą przynajmniej dokuczyć w komentarzach.