
Reklama.
Na żubry w Puszczy Boreckiej pięć lat temu polował sam król Hiszpanii Juan Carlos, który był łaskaw zastrzelić jednego byka. Bo utrzymanie jednego żubra to dla nadleśnictwa wydatek około 3 tysięcy złotych. A żubrów jest 100, więc nadleśniczy uznał, że lepiej jest na śmierci wielkich zwierząt zarobić. Prawo do odstrzelenia jednego zwierzęcia to ponad 12 tysięcy złotych, a jeśli myśliwy będzie chciał zabrać trofeum do domu, to musi liczyć się z dodatkowym wydatkiem nawet 36 tysięcy złotych.
Jak się okazuje, zabijanie żubrów, zwierząt które stały w się w Polsce symbolem ochrony przyrody może być dochodowym interesem. Dlatego lobby myśliwskie już od lat upiera się przy tym, by zwiększano limity odstrzału tych zwierząt. Jak donosi portal oko.press, działo się tak już za czasów poprzednich rządów. Ale dopiero teraz na czele ministerstwa środowiska stoi zadeklarowany myśliwy, który w dość szczególny sposób pojmuje ochronę środowiska. To właśnie minister Szyszko dopuścił do tego, że do Puszczy Białowieskiej weszły ekipy drwali.
Na razie nikt nie wpuszcza myśliwych do Puszczy Białowieskiej, gdzie żyje około 600 żubrów. Tylko dlatego, że puszcza jest Parkiem Narodowym w ciągu ostatniego roku dopuszczono tam do zabicia tylko 8 sztuk żubra z przyczyn „higienicznych”. Co innego w Puszczy Boreckiej, która podlega Lasom Państwowym, gdzie ze stada około 100 sztuk planowane jest zastrzelenie co dziesiątej sztuki. Jeszcze gorzej jest w Puszczy Knyszyńskiej, gdzie stado jest niewiele większe, a rocznie ginie około 20 zwierząt.
Żubr jest naszym dobrem narodowym. Przez wiele lat czyniono wiele wysiłków, by odbudować pogłowie tych zwierząt po masakrze, jakiej dopuszczono się w czasach pierwszej i drugiej wojny światowej. Żubr jest symbolem siły i nieugiętości, o tym, że żubr wstanie przeciwko dyktatowi Unii Europejskiej pisała nawet posłanka Krystyna Pawłowicz. Szkoda będzie, jeśli symbol legnie pod ogniem myśliwych.
źródło: oko.press