
„Zasypane dziś betonowe oczko wodne wyglądało pięknie”, "niszczone jest piękne, choć zaniedbane już miejsce. Ja sama mam dwa psy, które bardzo kocham, ale mam trochę zdrowego rozsądku i sumienia. Najpierw są ludzie, a dopiero później zwierzęta". Tego rodzaju argumenty wysuwają przeciwni inwestycji mieszkańcy. Dając zdecydowany wyraz swemu oburzeniu wskazują, że dużo właściwsze byłoby wybudowanie parku dla dzieci, bądź dla niepełnosprawnych.
jak widzę dwie huśtawki i 20 maluchów czekających aż się kolejne wybuja, to mnie szlag trafia...
Plac zabaw jest już właściwie bliski ukończenia i przypuszczalnie w listopadzie zostanie oddany do użytku. Jego zwolennicy zwracają uwagę na to, że takiego miejsca od dawna brakowało. Jako że jest ono całkowicie ogrodzone pozwoli bezstresowo właścicielom czworonogów korzystać z miejsca rekreacji.
W mieście miejsca, z których pies nie wyleci w ferworze zabawy na ulicę, są na wagę złota. Na wybiegu mogę puścić psa bez obaw, że ucieknie. O wiele rzeczy nie trzeba się na wybiegu martwić. Psy mogą bawić się ze sobą, a ludzie mogą się skupić, co najwyżej na tym, żeby bawiły się „grzecznie”, a nie na tym, czy za chwilę sfora bawiących się psiaków nie staranuje jakiegoś dziecka, albo nie wpadnie na rowerzystę czy biegacza.
Ok, inwestycja może i potrzebna, ale jej lokalizacja co najmniej dziwna - Dolinka aż roi się od psów bez smyczy i kagańca (bo przecież moja psinka, mój kochany maleńki Rottweilerek nie gryzie), a teraz będzie jeszcze gorzej.
Paweł Kupczak z fundacji Instytut Myśli Innowacyjnej, która zajmuje się tematyką budżetów partycypacyjnych zdradza nam, że 120 samorządów (czyli ok. 5 proc.) na 2500 gmin w Polsce obecnie oferuje swoim mieszkańcom możliwość tego typu współdecydowania o tym, na co są przeznaczane ich pieniądze.
Modelowym miastem, który świetnie sobie radzi z budżetami obywatelskimi jest Sopot. Pani Katarzyna Alesionek z tamtejszego Urzędu Miasta, który zainicjował akcję budżetów partycypacyjnych w Polsce, wskazuje, że w przypadku tego nadmorskiego kurortu jakiekolwiek protesty są rzadkością. Cały proces – od momentu zgłaszania projektów aż do ich realizacji – jest oparty na konsultacjach społecznych z zainteresowanymi mieszkańcami.
Na razie wygląda na to, że elbląskie władze nie zamierzają rezygnować ze swego projektu, czy go chociażby go zawieszać. Protesty części mieszkańców okazały się daremne, a miłośnicy psów mają powody do zadowolenia. Powstaje jednak pytanie czy do sporu urząd miasta podszedł należycie.
Napisz do autora: manuel.langer@natemat.pl