W Elblągu, w zapuszczonym parku, z którego podobno niewielu mieszkańców dotąd chętnie korzystało z wyjątkiem piwnych smakoszy, powstaje plac zabaw dla psów. I budzi emocje większe niż wszystkie pozostałe inwestycje miasta razem wzięte.
Spora część okolicznych mieszkańców jest oburzona inwestowaniem ok. 100 tysięcy złotych w coś, co ma służyć zwierzętom, nie ludziom. Kwestionuje się też lokalizację. Jest to o tyle interesujące, że budowa placu zabaw rozpoczęła się w wyniku obywatelskiej inicjatywy samych elblążan. Pomysł zajął mocne drugie w miejsce w głosowaniu na projekty z tzw. budżetu partycypacyjnego...
"Piękny" beton
„Zasypane dziś betonowe oczko wodne wyglądało pięknie”, "niszczone jest piękne, choć zaniedbane już miejsce. Ja sama mam dwa psy, które bardzo kocham, ale mam trochę zdrowego rozsądku i sumienia. Najpierw są ludzie, a dopiero później zwierzęta". Tego rodzaju argumenty wysuwają przeciwni inwestycji mieszkańcy. Dając zdecydowany wyraz swemu oburzeniu wskazują, że dużo właściwsze byłoby wybudowanie parku dla dzieci, bądź dla niepełnosprawnych.
Z ust zaangażowanych w sprawę osób, takich jak Tekla Wołyniec można także usłyszeć, że plac zabaw dla psów, owszem, jest potrzebny, ale nie w tym konkretnym miejscu. Nie wskazuje się jednak innej lokalizacji. Niemniej można oczywiście zrozumieć to, że wielu ludzi, których sercu bliskie są inne projekty i którzy mają inne społeczne potrzeby, nie jest pozytywnie nastawiona do tego typu inwestycji.
Władze pozostają jednak głuche wobec tego typu głosów. Zignorowały petycję przeciwników. Miasto znajduje silny argument w tym, że obywatele sami za placem zabaw zagłosowali. Czy powinno się więc mieć pretensje o to, że ów projekt konsekwentnie realizuje?
Miłośnicy psów górą?
Plac zabaw jest już właściwie bliski ukończenia i przypuszczalnie w listopadzie zostanie oddany do użytku. Jego zwolennicy zwracają uwagę na to, że takiego miejsca od dawna brakowało. Jako że jest ono całkowicie ogrodzone pozwoli bezstresowo właścicielom czworonogów korzystać z miejsca rekreacji.
Park ma zostać podzielony na obszar zarezerwowany dla większych psów i teren przystosowany dla mniejszych. Władze miasta chcą w parku postawić tyczki pomiędzy którymi zwierzęta mogłyby biegać slalomem, a także różne przeszkody do przeskakiwania i inne tego typu atrakcje. Najlepiej argumentację sympatyków psów podsumował w sieci jeden z ich przeciwników.
Skoro miejsce i tak było często wybierane przez właścicieli czworonogów na spacery, jego lokalizacja wydaje się dobrze wybrana.
O co chodzi z budżetami partycypacyjnymi?
Paweł Kupczak z fundacji Instytut Myśli Innowacyjnej, która zajmuje się tematyką budżetów partycypacyjnych zdradza nam, że 120 samorządów (czyli ok. 5 proc.) na 2500 gmin w Polsce obecnie oferuje swoim mieszkańcom możliwość tego typu współdecydowania o tym, na co są przeznaczane ich pieniądze.
Tendencja jest wyraźnie rozwojowa, brakuje jednak ustawodawstwa na poziomie krajowym, które by te sprawy regulowało. Wynikiem tego jest to, że każda gmina realizuje projekty na własną modłę i uczy się czasem na własnych błędach. Zainteresowanie mieszkańców, także na skutek tego legislacyjnego chaosu, bywa bardzo zróżnicowane, niektóre samorządy potrafią zainteresować głosowaniem nad obywatelskimi propozycjami nawet 50 proc. mieszkańców, w innych wypadkach ten odsetek bywa znacznie niższy.
Pouczający, jak zauważa Kupczak, może być przypadek Tarnowskich Gór gdzie niedawno w głosowaniu wygrał projekt boiska, które miało zostać wybudowane przy jednej ze szkół. Ale w konsultacjach nie wzięto pod uwagę głosu właścicieli ogródków działkowych, którym z różnych przyczyn ustalona lokalizacja nie odpowiadała. Obecnie trwają rozmowy wszystkich zainteresowanych stron nad modyfikacją miejsca pod boisko, trudno powiedzieć czy opóźni to rozpoczęcie budowy.
Przywołany badacz ponadto wskazuje, że najczęstszym powodem nierealizowania projektów, które wygrały w głosowaniach nie są sprzeciwy jakiejś części mieszkańców, tylko... polityczne zawirowania i przetasowania.
Ciekawe rozwiązanie wypracował Tuchów. W ostatnich wyborach samorządowych poszczególni kandydaci w tym mieście uczynili zgłaszane projekty częścią swej kampanii wyborczej. Reakcja władz miejskich była zręczna – zrezygnowały one z budżetu partycypacyjnego w tym okresie i wprowadziły zmiany w miejscowym prawie, w wyniku których w latach wyborów samorządowych będą one zawsze ulegały zawieszeniu.
Jak to robią inni?
Modelowym miastem, który świetnie sobie radzi z budżetami obywatelskimi jest Sopot. Pani Katarzyna Alesionek z tamtejszego Urzędu Miasta, który zainicjował akcję budżetów partycypacyjnych w Polsce, wskazuje, że w przypadku tego nadmorskiego kurortu jakiekolwiek protesty są rzadkością. Cały proces – od momentu zgłaszania projektów aż do ich realizacji – jest oparty na konsultacjach społecznych z zainteresowanymi mieszkańcami.
Jedynym znamiennym przypadkiem, podobnym trochę do sytuacji z Elbląga były kontrowersje wokół przeprowadzonym w wyniku głosowania w budżecie obywatelskim projekcie zmiany trasy autobusu. Już po fakcie okazało się, że nie podoba się to części mieszkańców, którzy wnieśli w tej sprawie petycję. Kwestię rozwiązano poprzez zlecenie badań firmie przewozowej, które ustaliły, jaka trasa jest obywatelom bardziej potrzebna, w wyniku czego przywrócono jej dawny przebieg.
Alesionek zwraca więc uwagę na staranne dobieranie obszarów budżetu partycypacyjnego i na kluczową rolę konsultacji z wszystkimi stronami, które mogą być żywotnie zainteresowane danym projektem. Urząd Miasta w przypadku pomysłów, które wygrywają zawsze zaprasza do siebie ich autorów, by zapoznać się z ich wizją. Szczegółowo informuje też na swych stronach internetowych o projektach które się nie zakwalifikowały do głosowania, w razie potrzeby spotyka się także i z ich autorami.
W mieście wypracowano również model pozwalający na inwestycje w miejscach należących do spółdzielni mieszkaniowych, w celu budowy np. placów zabaw. Odbywa się to na zasadzie dzierżawy, urząd zapewnia materiały i narzędzia, a czasem także użycza pracowników.
Co dalej z psim placem zabaw?
Na razie wygląda na to, że elbląskie władze nie zamierzają rezygnować ze swego projektu, czy go chociażby go zawieszać. Protesty części mieszkańców okazały się daremne, a miłośnicy psów mają powody do zadowolenia. Powstaje jednak pytanie czy do sporu urząd miasta podszedł należycie.
Budżety partycypacyjne są wynikiem chęci aktywizacji obywateli, przejawem demokratyzacji samorządów. Czy wyznacznikiem tego rodzaju rozwiązań nie powinno być szukanie konsensusu, nacisk na znajdowanie porozumienia w drodze dyskusji? W Elblągu właściciele czworonogów prawdopodobnie już wygrali, ale być może przegrała demokracja.
jak widzę dwie huśtawki i 20 maluchów czekających aż się kolejne wybuja, to mnie szlag trafia...
Maria Kosecka, radna Elbląga
Express Elbląg
W mieście miejsca, z których pies nie wyleci w ferworze zabawy na ulicę, są na wagę złota. Na wybiegu mogę puścić psa bez obaw, że ucieknie. O wiele rzeczy nie trzeba się na wybiegu martwić. Psy mogą bawić się ze sobą, a ludzie mogą się skupić, co najwyżej na tym, żeby bawiły się „grzecznie”, a nie na tym, czy za chwilę sfora bawiących się psiaków nie staranuje jakiegoś dziecka, albo nie wpadnie na rowerzystę czy biegacza.
iks
info.elbląg.pl
Ok, inwestycja może i potrzebna, ale jej lokalizacja co najmniej dziwna - Dolinka aż roi się od psów bez smyczy i kagańca (bo przecież moja psinka, mój kochany maleńki Rottweilerek nie gryzie), a teraz będzie jeszcze gorzej.