
Afrykańska zwierzyna działa na wyobraźnię myśliwych jak magnes. Nic dziwnego, że każdego roku do Afryki ściągają tłumy łowców żądnych wrażeń. Wszyscy maja nadzieję na upolowanie wielkiego zwierza – najbardziej pożądaną pamiątką z takiego egzotycznego polowania jest oczywiście lew.
W Polsce znajdziemy kilka biur podróży, które wyspecjalizowały się w turystyce myśliwskiej. Wszystkie mają w swojej ofercie wyprawy do Afryki. Takie eskapady ze strzelbą są najczęściej organizowane do spółki z zagranicznymi biurami, które za cel również obrały sobie właśnie brać łowiecką.
Ktoś kto pierwszy raz znajdzie się w afrykańskim buszu ze zdumieniem stwierdza, że istnieje jeszcze Afryka Ruarka, Hemingwaya czy Selousa, Afryka gdzie po całym dniu prawdziwego safari, przeżyć możesz to raz jeszcze w gronie przyjaciół przy wieczornym ognisku pod afrykańskim rozgwieżdżonym niebem. To prawdziwa, ale nie tylko "męska" przygoda – coraz więcej kobiet bierze udział w safari.
Myśliwych z Polski nie zniechęcają nie tylko wysokie ceny, ale również często żmudne przygotowania trwające niekiedy (w zależności od państwa) do kilku miesięcy: załatwianie wizy, zezwoleń, potrzebnych szczepień. I nie zraża ich nawet to, że polowanie na afrykańską zwierzynę często nie przypomina dziewiczej wyprawy tylko świetnie zorganizowaną i ekskluzywną wycieczkę, gdzie adrenalina jest dozowana przez opiekunów i organizatorów. Myśliwi zazwyczaj tropią w rezerwatach lub na wielkich farmach. W tych warunkach budzących ogromne kontrowersje żyją dzikie zwierzęta, które są tam trzymane m.in. dla uciechy myśliwych. Można też zapolować w bardziej dzikich okolicznościach i w "dawnym stylu safari", o którym wspominali nasi rozmówcy, ale na takie polowanie trzeba wyłożyć odpowiednio więcej.
Chyba można zaryzykować stwierdzenie, że myśliwi nie należą do szczególnie lubianych grup społecznych, a ich hobby często jest nazywane wprost "zabawą w zabijanie". Z podobnymi zarzutami myśliwi spotykają się w Afryce, a takie wycieczki budzą gorący opór organizacji chroniących zwierzęta, jak i zwykłych ludzi, którym nie podoba się, że łowcy zrobili sobie z Afryki skansen safari, gdzie mogą sobie pozwolić na wszystko. Zamiast pięknej afrykańskiej przygody krytycy widzą rzeź dzikich zwierząt. Nie tak dawno temu byliśmy świadkami wielkiego poruszenia, jakie wywołała wieść o zabiciu przez amerykańskiego dentystę pupilka Zimbabwe – lwa Cecila. Kiedy wieść obiegła media, dr Walter Palmer przeżywał ciężkie chwile, a wielu ludzi nie zostawiało na myśliwym-dentyście suchej nitki.
Napisz do autora: dominika.majewska@natemat.pl